Trudno było oczekiwać, że Tajki postawią się faworytkom z Brazylii. Ten mecz po prostu musiał się odbyć i nie miał prawa skończyć się inaczej, niż wysokim zwycięstwem podopiecznych Ze Roberto. Więcej walki natomiast spodziewaliśmy się po meczu USA – Turcja. Turczynki co prawda wygrały drugiego seta, ale potem uszło z nich powietrze i wysoko przegrały kolejne dwa, przegrywając finalnie 1:3.
W pierwszym meczu zgodnie z oczekiwaniami Brazylijki szybko osiągnęły przewagę i na pierwszą przerwę techniczną schodziły z prowadzeniem 8:4. Macris dobrze rozdzielała piłki, a Tandara z łatwością wbijała się w boisko Tajek (12:6). Przewaga w tym secie nawet przez moment nie podlegała dyskusji, stopniowo się powiększała i jedyną niewiadomą był tylko rozmiar porażki Tajlandii w tej partii. Na drugiej przerwie technicznej Brazylijki prowadziły 16:8, a po niej wcale nie chciały opuścić pola zagrywki, grały coraz bardziej kombinacyjnie, a Tandara atakowała z coraz ciekawszych wystaw Macris. Przy tak dużej przewadze Ze Roberto postanowił wprowadzić swoją drugą rozgrywającą Robertę. Nic to nie zmieniło w obrazie gry – Brazylijki rozbiły rywalki 25:11, a set zakończyła Carolina udanym blokiem.
Druga partia zaczęła się bardzo podobnie do pierwszej. Brazylijki zaczęły od 8:4 na pierwszej przerwie technicznej, mimo że na chwilę zacięła się Tandara i raz została złapana na pojedynczym bloku, a po chwili wyrzuciła atak w aut. Po stronie tajskiej punkty zdobywała w zasadzie tylko Pleumjit Thinkaow, a lepsze lub gorsze próby ataku podejmowała Nootsara Tomkom. To było jednak zdecydowanie za mało. Podczas drugiej przerwy przewaga Brazylijek wynosiła już 6 punktów. Kiedy prowadzenie podopiecznych Ze Roberto było już niepodlegające dyskusji (19:10), szkoleniowiec ponownie zadysponował podwójną zmianę i na boisku pojawiły się Roberta oraz Lorenne. Brazylijki spokojnie dograły tego seta, wygrywając 25:14.
Trzecia odsłona niczym nie zaskoczyła. Brazylijki znowu od samego początku odjechały rywalkom na 8:3, a na parkiecie mogliśmy oglądać Rosamarię, która dostała swoją szansę od początku seta. Po raz kolejny na boisku odbywała się w zasadzie egzekucja, a przy stanie 13:4 Tandarę po raz kolejny zmieniła Lorenne, a po kilku akcjach tradycyjnie na rozegraniu pojawiła się Roberta w miejsce Macris (17:6). ten jednostronny mecz zakończyła Rosamaria atakiem ze skrzydła (25:10).
Brazylia – Tajlandia 3:0
(25:11, 2514:, 25:)
Składy zespołów:
Tajlandia: T. Pleumjit (8), S. Onuma (8), C. Sutadta, T. Nootsara, K. Malika (6), K. Karina (3), P. Piyanut (libero) oraz A. Wilavan (1), Pattiya, P. Gullapa, N. Chatsuda i 4 N. Watchareeya (1)
Brazylia: Macris (1), Ana Beatriz (7), Fe Garay (10), Gabi (10), Carol (3), Tandara (11), C. Brait (libero) oraz Roberta, Lorenne (7), Rosamaria (5), Adenizia (5), Nyeme (libero) i Mayany
Liderki tabeli Ligi Narodów czujnie od początku zagrały w obronie, podbijały ataki swoich rywalek i po tym jak skutecznie w kontrataku zaatakowała Jordan–Larson, na pierwszej przerwie technicznej prowadziły 8:4. Turczynki przy serii Ismailoglu odrobiły straty i poszły za ciosem. Na siatce czujnie zagrała Baladin, po jej minięciu Turcja miała jeden punkt przewagi (12:11). Mecz stał na dobrym poziomie, obie drużyny kończyły swoje akcje z pierwszego uderzenia i ustrzegły się błędów własnych. W zespole Stanów Zjednoczonych ciężar gry na siebie wzięła Larson. Po jej dwóch punktowych atakach było 18:15. Turczynki stanęły w miejscu, miały duże problemy z przyjęciem, straciły kolejne dwa punkty i przegrywały 15:20. Rozgrywająca Stanów Zjednoczonych gubiła blok Turcji, skutecznie rozdzielała piłki do swoich koleżanek, a te kończyły ataki. Jeden z nich w wykonaniu Bartsch–Hackely zamknął tego seta.
Sytuacja na boisku zupełnie się zmieniła, Turczynki przy serii rezerwowej Akman zbudowały sobie pięciopunktową przewagę (8:3). W ataku nieźle spisała się Karakurt. Amerykanki zupełnie oddały pole gry swoim rywalkom, a ich błędy własne sprawiły, że przegrywały 4:10. Podopieczne trenera Giovanniego Guidettiego zupełnie dominowały na siatce, punktowały w kontratakach oraz w polu zagrywki i na drugiej przerwie technicznej było 16:8 dla Turcji. Przy stanie 23:16 dla Turcji do ataków zerwały się Amerykanki. Przy serii Larson zniwelowały straty do jednego punktu i przegrywały tylko 21:23. Ostatnie słowo w tym secie należało do Turczynek, atak Karakurt sprawił, że wygrały one seta numer dwa i remisowały w meczu.
W kolejnym secie tego meczu gra obu ekip falowała. Amerykanki na początku prowadziły 3:0, ale ich oponentki wyrównały stan rywalizacji na 5:5. Grę reprezentacji Stanów Zjednoczonych napędziła Larson. Po jej spektakularnym ataku przewaga jej drużyny wynosiła cztery punkty (12:8). Kolejne punkty w ataku dołożyła Thompson (14:9). Przy serii zagrywek Hill było 19:10, Turczynki stanęły w miejscu, popełniły wiele błędów, szczególnie w przyjęciu i nie były w stanie nawiązać wyrównanej gry. W efekcie tego po asie serwisowym Thompson bliżej końcowego zwycięstwa były Amerykanki, które rozbiły swoje rywalki w tej części gry.
W czwartej odsłonie spotkania przez dłuższy czas obie ekipy grały punkt za punkt (5:5, 7:7). Kolejne ważne punkty na swoje konto zapisały Amerykanki i miały cztery punkty więcej niż ich przeciwniczki (12:8). Odpowiedziała Karakurt, która próbowała poderwać swoje koleżanki do skutecznej gry, Turcja przegrywała 11:12. Po raz kolejny dała o sobie znać Hill. Przy jej serii Amerykanki prowadziły 21:15, Turczynki w jednym ustawieniu straciły osiem punktów z rzędu. Rezerwowa Drews atakami zapewniła Stanom Zjednoczonym dwunaste zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach Siatkarskiej Ligi Narodów.
USA – Turcja 3:1
(25:21, 23:25, 25:15, 25:14)
Składy zespołów:
USA: Poulter (2), Larson (13),Thompson (19) , Bartsch-Hackley (14), Akinradewo (10), Washington (12), Wong-Orantes (libero) oraz Hill, Hanckock, Drews (5)
Turcja: Özbay, Baladin (13), İsmailoğlu (5), Erdem-Dündar (8), Karakurt (18), Gunez (4),Sebnem-Akoz (libero) Ercan (1), Boz (2), Unal, Akman (3) i Senoglu (1)
Zobacz również:
Wyniki i tabela Ligi Narodów siatkarek
źródło: inf. własna