Pierwsze turniej siatkarskiej Ligi Narodów kobiet dobiegł końca. W ostatnich dwóch spotkaniach Stany Zjednoczone pokonały Dominikanę 3:0. Z kolei w starciu o pierwsze zwycięstwo siatkarki z Korei wygrywały z tajlandzkimi zawodniczkami 3:1 i tym samym cieszyły się nie tylko z pierwszego zwycięstwa, ale zarówno z pierwszych punktów.
KONTROLA AMERYKANEK
Mecz od prowadzenia 6:3 zaczęły Amerykanki. Od samego początku dobrze dysponowana w ataku była Avery Skinner. Obydwie drużyny momentami popełniały błędy, a Dominikanki szybko wróciły do gry (7:7). Grały zespołowo i wszechstronnie, po błędzie siatkarek z USA wygrywały 10:8. Wynik jednak długo oscylował wokół remisu, ale świetnie blokiem czytały grę przyjezdne. Po zatrzymaniu Chiaki Ogbogu i wykorzystanej kontrze miały trzy oczka zaliczki (16:13). Ciężar gry na swoje barki w szeregach drużyny ze Stanów Zjednoczonych wzięła Madisen Skinner, która niewiele wcześniej zameldowała się na boisku. Dwoiła i troiła się w ofensywie, kończąc akcję za akcją (16:14). Remis niewiele później stał się faktem (16:16). Gra toczyła się punkt za punkt, ale ekipa z Dominikany popełniała błędy w ataku (22:21). Finalnie A. Skinner ustrzeliła asa, dzięki czemu USA miały piłkę setową. Drugą z nich wykorzystała Jordan Larson.
W drugiej odsłonie również 6:3 na początku wygrywały gospodynie. Tym razem to one czytały grę blokiem, po skończeniu dwóch kontrataków z rzędu miały już pięć oczek zaliczki (9:4). Nie brakowało przedłużonych wymian, Amerykanki nie potrafiły utrzymać rytmu gry. Ekipa z Dominikany zapunktowała zagrywką oraz blokiem, a wygranie długiej wymiany podbudowało podopieczne Marcosa Kwieka (13:10), choć niezmiennie wygrywały Amerykanki. Za ciosem szła Larson, która wykazywała spore chęci doprowadzenia do wygranej (18:13). Dobre momenty zespołu z Dominikany były niewystarczające (25:20).
Z wysokiego „c”, bo od pięciu oczek zaliczki zainaugurowały trzecią odsłonę siatkarki Karcha Kiralyego przy serii zagrywek Sarah Parsons (9:4). W najlepsze swój koncert rozgrywały zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych, które świetnie zagrywały. Nie było przyjęcia po stronie Dominikanek, dzięki czemu zespół z USA zwiększał przewagę. Nie obyło się bez przestoju (15:7, 16:12), ale różnica w trzeciej partii była aż nadto widoczna. Gospodynie spokojnie wykończyły spotkanie, a ostatnie słowo należało do Larson (25:18).
Stany Zjednoczone – Dominikana 3:0
(25:23, 25:20, 25:18)
Składy zespołów:
Stany Zjednoczone: Poulter (1), A. Skinner (18), Larson (11), Parsons (9), Hall (4), Ogbogu (12), Wong-Orantes (libero) oraz Frantti, Carlini, M. Skinner (5),
Dominikana: Arias (4), Marte (2), Tapia (3), Pena (9), Martinez (11), Martinez (3), Rodriguez (libero), Martinez (libero) oraz Eve (6), Peralta (3), Rodriguez (1), Gonzalez, Guillen (5)
PIERWSZY TRIUMF KOREANEK
Starcie Tajlandek oraz Koreanek nie było wolne od podtekstów. Po trzech starciach Ligi Narodów ekipy te nadal były po zwycięstwa, zatem czwarty mecz rozgrywał się o pierwszy triumf. Lepiej w pojedynek weszły Koreanki, które od samego początku utrzymywały się na dwupunktowym prowadzeniu (3:1, 4:2). Dobrze czytały one grę blokiem, zwiększając zaliczkę do trzech oczek. Gospodynie natomiast nieustannie naciskały i często traciły tylko jeden punkt, ale nie potrafiły wyrównać. W połowie seta ich skuteczność w ofensywie się obniżyła, zaczęły popełniać błędy (21:17). Seta zakończyła Jeong Jiyun,
W drugiej części to Tajlandki prowadziły 4:2 po wygraniu dwóch długich akcji z rzędu blokiem i atakiem. Nie do zatrzymania była Wipawee Srithong. Niemniej jednak Koreanki odpowiedziały po chwili blokiem i było po 6. Drużyny dość długo grały punkt za punkt, a na trzypunktowe prowadzenie wyszły przyjezdne dopiero przy stanie 15:12 po wygranych kontrach. Niesamowitą serię niewiele później zaliczyła jednak Wipawee, która zagrywała w sumie osiem razy (20:16). Nie zabrakło wymian blokiem, a Koreanki już miały kontakt (20:19). Nie było jednak przyjęcia w ich szeregach (24:20). Remis miał być kwestią czasu, ale Park Jeongah miała inne zamiary (24:23). Udało się w ostateczności Tajlandką zamknąć tę partię.
Koreanki dzięki błędom rywalek miały na starcie kolejnej części trzy punkty przewagi (4:1). Punktowały zagrywką i wywierały nią presję, budując swoją zaliczkę (10:5). Ze zmiennym skutkiem atakowały gospodynie, set znacznie im odjechał. Po dwóch kontrach Lee Juah Korea wygrywała aż 17:7. Wygranie seta z takiego stanu stanowiło jedynie kwestię czasu (25:16).
Podrażnione takim pogromem Tajlandki wzięły się do pracy. Pracowała szczególnie Moksri Chatchu-On, która punktowała atakiem i zagrywką (4:0). Błędami własnymi gospodynie wypuściły jednak przewagę z rąk. Koreanki dołożyły blok oraz lepiej prezentowały się w ataku, podczas gdy podopieczne trenera Nataphona Srisamutnaka nie kończyły pierwszych akcji. Przyjezdne zaczęły dyktować warunki, a sporym impulsem były kończone przez nie kontry. Wynik jeszcze przez moment był na styku, ciągnęła grę swojej ekipy Chatchu-On. Finalnie blok i kontra Koreanek pokazały na dobre, kto rozdaje karty (17:12). Dwoma asami z rzędu w dodatku popisała się Kang Sohwi (22:14). Dwoma punktowymi blokami odpowiedziały jeszcze gospodynie, ale kropkę nad „i” postawiła Jeongah.
Tajlandia – Korea 1:3
(19:25, 25:23, 16:25, 18:25)
Składy zespołów
Tajlandia: Wipawee (15), Thatdao (2), Hattaya (11), Natthanicha, Chatchu-On (17), Thanacha (2), Piyanut (libero) oraz Donphon (4), Sasipapron (6), Pimpichaya (2), Jarasporn (6), Supattra (libero)
Korea: Dain, Juah (11), Sohwi (22), Dahyeon (8), Jeongah (16), J. Jiyun (16), Dahye (libero) oraz Seungju
Zobacz również:
LN K: Faworytki z wygranymi. Pewny triumf Holandii i Turcji
źródło: inf. własna