W swoim drugim meczu na turnieju w Chinach, Turczynki pokonały za trzy punkty reprezentantki Serbii. Było to już czwarte zwycięstwo podopiecznych Daniele Santarelliego w tegorocznej Siatkarskiej Lidze Narodów. W meczu zespołów z dolnej części tabeli, lepsze po tie-breaku od Francji okazały się reprezentantki Tajlandii.
KOLEJNA PORAŻKA SERBEK
Serbskie siatkarki nie występują aktualnie w najmocniejszym składzie, co przekłada się na wyniki. Ostatnio zespół przegrał 1:3 z reprezentantkami Polski, tym razem pogromczyniami Serbek zostały Turczynki. W pierwszych minutach spotkania wynik oscylował wokół remisu (6:6, 8:8, 10:10). Później do głosu zaczęły dochodzić Serbki, które w jednym ustawieniu zdobyły 5 punktów (18:13). Wypracowana przewaga okazała się bezpieczna, a Turczynki spokojnie zamknęły seta przy wyniku 25:18. Od początku odważnie grały Sladana Mirković i Elif Sahin, które swobodnie rozgrywały piłki rozdzielając je pomiędzy wszystkie koleżanki.
Serbki mogą pluć sobie w brodę, zwłaszcza, że kilkukrotnie przewodziły stawce (7:5, 12:8, 14:10). W najbardziej skrajnym momencie podopieczne trenera Santarelliego przegrywały 19:13. Na taki obrót spraw wpłyną chwilowy zastój oraz znakomita forma w polu serwisowym i w ataku rywalek. Turczynki wyrównały wynik przy stanie po 22, a o rezultacie końcowym zadecydowała dopiero przedłużająca się gra na przewagi (33:31 dla Turczynek). W secie aż 11 punktów zdobyła Melissa Vargas, Ebrar Karakurt dołożyła od siebie 7 ‘oczek’.
Serbki wreszcie przełamały złą passe wygrywając trzecią partię 25:21. Pomocna okazała się zagrywka wywierająca presję na oponentkach. Szybko wypracowana przewaga dała zawodniczkom spokój i komfort gry w końcówce. Po serbskiej stronie siatki królowała Sara Lozo, w duecie z Aną Bjelicą. Czwarty set to odwrócona sytuacja bowiem górą okazały się serbskie siatkarki, które zwyciężyły 25:21. Mistrzynie Europy wyszły na prowadzenie, konsekwentnie realizując swój plan.
Dużym atutem Turczynek była zagrywka, którą notorycznie utrudniały grę Serbkom. Obie strony natomiast popełniały dużo błędów, Turczynki – 27, a Serbki – 23. Dobre zawody mają za sobą Ana Bjelica oraz Sara Lozo, które zdobyły po 16 ‘oczek’. Całe show skradła jednak Melissa Vargas, zdobywczyni aż 31 punktów. Tureckich kibiców może cieszyć także forma Karakurt oraz Edy-Erdem.
Serbia – Turcja 1:3
(18:25, 31:33, 25:21, 21:25)
Składy zespołów:
Serbia: Lazovic (8), Osmajic (6), Mirkovic (2), Kurtagic (8), Bjelica (16), Popovic (libero), Lozo (16), Uzelac (3), Milenkovic (1), Malasevic, Bukiic (4), Miljevic (1), Mijatovic (3)
Turcja: Vargas (31), Cebecioglu (8), E. Sahin (3), Erdem (11), Gunes (3), Karakurt (13), Orge (libero), Ozbay, Aykac, Ivegin (10), Kalac (2)
POJEDYNEK NA MIARĘ PIĄTEGO SETA
Przed spotkaniem zespoły miały po jednej wygranej, w grze były zatem cenne punkty. Pierwszy set był bardzo wyrównany, żadna ze stron nie mogła zyskać stabilnej przewagi. Tajki wysunęły się na prowadzenie (14:12, 17:15, 22:19), ale kryzys Francuzek nie trwał wiecznie i Trójkolorowe zdobyły punkt kontaktowy (22:23). Szybko jednak musiały uznać wyższość rywalek (25:23). W pierwszym secie brylowały Lucille Gicquel oraz Amandha Sylves, które zdobyły po 5 punktów i w dalszej części spotkania świadczyły o jakości drużyny. W szeregach Tajek wyróżniły się K. Pimpichaya i S. Wipawee
Druga odsłona spotkania także zaczęła się od zaciętej gry punkt za punkt. Później jednak do głosu zaczęły dochodzić Tajki (10:7, 16:12). Wypracowana przewaga dała komfort gry reprezentantką Tajlandii, które wygrały 25:21. W zwycięstwie pomogła z pewnością znakomita druga linia i współpraca bloku z obroną. W drugim secie Gicquel zdobyła 8 punktów. Po stronie rywalek wyróżniła się grająca na środku siatki B. Hattaya, która zdobyła 7 ‘oczek’ (3 w ataku, 3 w bloku, 1 as serwisowym.
Grające o pozostanie w meczu Francuzki wreszcie przełamały złą passe, nie dając oponentkom odskoczyć z wynikiem. Oba kolejne sety padły łupem podopiecznych trenera Emile Rousseaux, do 23 i 20. Dobrym posunięciem było wprowadzenie zmienniczek. Maeva Schalk oraz Amelie Rotar, dodały drużynie jakości, zdobywając kolejno 10 i 12 punktów. W obu przypadkach Francuzki zwycięski marsz zaczęły w połowie seta. W trzeciej odsłonie blisko wygranej były Tajki, lecz porażka podcięła im skrzydła na kolejną partie.
O wyniku spotkania zadecydował tie-break, udany dla zawodniczek Nataphona Srisamutnaka, które wygrały 15:7. Do stanu po 6 wynik oscylował wokół remisu. Później jednak grę przyspieszyły zmotywowane Tajki, deklasując na finiszu przeciwniczki. Choć statystycznie lepsze spotkanie rozegrały Francuzki, to sukcesu w dużej mierze pozbawiła ich liczba 32 błędów. Wśród Francuzek najskuteczniejsza była Gicquel, która zdobyła 23 punkty. Po tajskiej stronie show skradła Hattaya, niepozorna środkowa zakończyła mecz z 20 ‘oczkami’ na koncie.
Francja – Tajlandia 2:3
(23:25, 21:25, 25:23, 25:20, 7:15)
Składy zespołów:
Francja: Cazaute, Bauer (10), Stojiljkovic (5), Gicquel (23), Sylves (17), Haewegene (4), Gelin (libero), Giardino, Schalk (10), Rotar (12)
Tajlandia: S. Wipawee (9), N. Thatdao (9), B. Hattaya (20), J. Natthanicha, K. Pimpichaya (14), M. Chatchu-On (16), P. Piyanut (libero), N. Jidapa (libero), S. Donphon (1), S. Kanokporn, S. Thanacha (3), K. Kuttika (2)
Zobacz również:
Wyniki i tabela siatkarskiej Ligi Narodów kobiet
źródło: inf. własna