Przed Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle rewanżowe starcie w półfinale Ligi Mistrzów z Sir Sicoma Perugia. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo do awansu do finału potrzebują dwóch wygranych setów we Włoszech. Czy po raz trzeci z rzędu zagrają o tytuł klubowego mistrza Europy?
Przed Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle jedno z ważniejszych spotkań w tym sezonie. W czwartek rozegra ona bowiem rewanżowe starcie w półfinale Ligi Mistrzów z zespołem z Perugii. Ma szansę przejść do historii jako drużyna, która trzykrotnie z rzędu zagra w wielkim finale klubowych mistrzostw Europy. Aby tak się stało podopieczni Tuomasa Sammelvuo muszą wygrać dwa sety we Włoszech. Jeśli to Sir Safety odniesie zwycięstwo 3:0 lub 3:1, to o awansie do finału zadecyduje złoty set. Jakakolwiek wygrana ZAKSY spowoduje, że ekipa z Perugii po raz kolejny będzie musiała obejść się smakiem gry o trofeum. – Mamy sporą zaliczkę, która w tym momencie jednak nic nam jeszcze nie daje. Wygrać nawet dwa sety we Włoszech będzie naprawdę ciężko, mamy te podpórkę w postaci złotego seta, ale nie chcemy na razie o nim myśleć. Pojedziemy spróbować wygrać tam dwie partie – podkreślił rozgrywający kędzierzyńskiej drużyny, Marcin Janusz.
W pierwszym półfinale mistrzowie Polski pokazali się ze świetnej strony. Mogli wygrać nawet 3:0, ale nawet zwycięstwo 3:1 daje im spory handicap. Ten wynik jest o tyle cenniejszy, że wówczas najlepszego spotkania nie rozegrał Aleksander Śliwka, ale za to liderem ZAKSY był Bartosz Bednorz, który zakończył spotkanie z 23 punktami na koncie. Próbował mu odpowiadać Wilfredo Leon, który zdobył 17 oczek, ale goście popełnili więcej błędów, a siłą gospodarzy był atak, w którym osiągnęli 54% skuteczności.
Drużyna Andrei Anastasiego brylowała na początku sezonu, ale jak przyszło do gry o konkretne cele, to jak na razie zawodzi. Przegrała półfinał Pucharu Włoch, w Lidze Mistrzów stoi pod ścianą, a dodatkowo zaskakująco męczy się w ćwierćfinałowej batalii Serie A z ósmym po rundzie zasadniczej Allianzem Mediolan. W czwartym meczu prowadziła już 2:1, ale przegrała po tie-breaku i dopiero piąty pojedynek pomiędzy tymi zespołami wyłoni półfinalistę. Może się więc okazać, że gwiazdozbiór zgromadzony w Perugii po raz kolejny nie spełni pokładanych w nim nadziei i oczekiwań. Jednak dopóki piłka w grze włoska ekipa wciąż ma szansę na sukces. W Perugii wierzą, że mogą odwrócić losy rywalizacji z ZAKSĄ. – Musimy odbudować zespołową pewność siebie i zapomnieć o ostatnim występie. Nie będzie to łatwe, bo takie spotkania na długo pozostają w głowie. To jest jednak sport. Przegraliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie, zagraliśmy źle, a rywale zagrali sprytnie. Mam nadzieję, że w rewanżu to my wykażemy się tą cechą – podkreślił w TVP Sport Gino Sirci, działacz Sir Safety.
Za to ZAKSA robi swoje. Na koniec rundy zasadniczej pokonała Jastrzębski Węgiel i z czwartej pozycji przystąpi do play-off w PlusLidze. Zanim jednak zmierzy się w ćwierćfinale z Projektem Warszawa czeka ją mecz w Perugii. – Przed nami jeden z najtrudniejszych meczów w tym sezonie. Jestem przekonany, że nasi rywale będą grać dużo lepszą siatkówkę niż zagrali w Kędzierzynie-Koźlu. Będzie na pewno bardzo ciężko wywalczyć ten awans i będzie to wielkie i trudne spotkanie – zaznaczył atakujący ZAKSY, Łukasz Kaczmarek.
Jednego dreszczowca we Włoszech nam już ona zafundowała. Czy tym razem szybciej postawi kropkę nad „i”? A może Wilfredo Leon i spółka doprowadzą do złotego seta, a w nim wygra ta drużyna, która zachowa chłodniejszą głowę? O tym przekonamy się już w czwartek. Początek meczu o 20:30.
źródło: inf. własna