PGE Skra Bełchatów w swoim ostatnim meczu grupowym Ligi Mistrzów pokonała Fenerbahce Stambuł 3:1. Mecz lepiej rozpoczęła ekipa znad Bosforu, która wygrała premierową odsłonę spotkania, w kolejnych trzech górą byli bełchatowianie. Podopieczni trenera Michała Mieszko Gogola zajęli drugie miejsce w grupie, nie są pewni awansu do fazy pucharowej. O tym, czy w niej zagrają, zdecydują wyniki spotkań w pozostałych grupach.
Na pierwsze dwupunktowe prowadzenie wyszli Turcy, gdy Dušan Petković nie przebił się przez siatkę. Rozgrywane akcje po obu stronach siatki były długie, gdyż obie drużyny dobrze grały w obronie. Po przestrzelonym uderzeniu Mateusza Bieńka oraz zagraniu blok-aut przez Nicholasa Hoaga było już 10:6 i trener Michał Mieszko Gogol musiał prosić o przerwę. Po niej dwukrotnie pod rząd zapunktowali bełchatowianie, którzy mieli spore problemy z kończeniem posyłanych do nich piłek. Na prawej stronie nie mógł się przełamać Petković i gdyby nie błędy własne graczy ze Stambułu przewaga ta byłaby jeszcze większa. Siatkarze PGE Skry nie mogli zbliżyć się do swoich rywali i cały czas utrzymywała się trzypunktowa strata. Po zagraniu do prostej Salvadora Hidalgo Olivy było 22:19 i sytuacja gospodarzy tego turnieju była trudna. W końcówce jednak dwa dobre ataki Bieńka dawały im jednak nadzieję na doprowadzenie do remisu. Tak się jednak nie stało. Całego seta zakończył skuteczny blok Grahama Vigrassa na Taylorze Sanderze (25:22).
Dwa pierwsze punkty padły łupem drużyny z Turcji. Pierwszym, który dał sygnał do ataku po stronie bełchatowian był Mateusz Bieniek, który po pojawieniu się w polu serwisowym posłał trzy asy, co odmieniło sytuację na boisku (5:2). Gdy Taylor Sander skończył kontrę z lewego skrzydła dystans między zespołami wynosił już cztery ,,oczka”. W środkowym fragmencie seta jednak oztrwonili wypracowaną różnicę i po zablokowaniu Dušana Petkovicia było już tylko 11:12. Siatkarze Fenerbahce HDI prezentowali się z dobrej strony i w końcu doprowadzili do remisu, a po asie serwisowym Metina Toya wyszli nawet na jednopunktowe prowadzenie. Od tego momentu jednak nie potrafili zrobić przejścia i w jednym ustawieniu stracili pięć punktów z rzędu. Wydawało się, że gra Polaków po niemrawym początku zaczęła się zawiązywać, a gdy Nicholas Hoag nie trafił w boisko było już 16:22. Kiedy Ulaş Kıyak trafił zza linii dziewiątego metra różnica nieco zmalała, ale nic nie mogło zaszkodzić popularnym Pszczołom w doprowadzeniu do remisu w setach. Kropkę nad ,,i” postawił Dušan Petković atakiem z prawej flanki.
Trzeciego seta lepiej zaczęli bełchatowianie, którzy po asie serwisowym Milada Ebadipoura prowadzili 5:3. Coraz większe problemy w ataku miał Nicholas Hoag, który nie kończył posyłanych do niego piłek. Gracze w żółtych strojach dobrze radzili sobie w polu serwisowym i to zagrywką wypracowywali sobie przewagę. Gdy trafił serwisem Taylor Sander na tablicy wyników było 11:7, a siatkarze z Bełchatowa zaczęli powoli przeważać w każdym elemencie. Po słabym początku odblokował się Dušan Petković, który poza atakiem dołożył także dwie punktowe zagrywki (15:9). Turcy natomiast z każdą akcją słabli i nie stwarzali już takiego wielkiego zagrożenia, jak w pierwszym secie. Dzięki temu mecz ten tracił na atrakcyjności i zaczęły się też pojawiać błędy. Po skończeniu kontry przez Petkovicia dystans między zespołami wynosił już osiem ,,oczek” i obie drużyny myślami były już przy kolejnej partii. Ostatecznie ekipa Fenerbahce HDI zdołała uzbierać 18 punktów, a tą część meczu zakończyła krótka grana z Karolem Kłosem.
W czwartym secie gracze Gogola szybko wyszli na prowadzenie, które stopniowo powiększali. Najpierw pomylił się Metin Toy, a następnie z rękami blokującego Taylora Sandera nie poradził sobie Nicholas Hoag. Kanadyjczyk wyraźnie opadł z sił i miał coraz większe problemy na lewym ataku. W efekcie czego kolejny raz musiał uznać wyższość Amerykanina na siatce (5:11). Siatkarze PGE Skry ustawiali ,,mur” nie do przejścia i na dwanaście wygranych akcji w tej partii pięć zdobyli tym elementem. Ich rywale postawili za to na zagrywkę i w tym elemencie próbowali odrabiać straty, co częściowo im się udało (9:12). Gra się wyrównała, a punkty były zdobywane w pierwszej akcji, dzięki czemu dwa-trzy ,,oczka” więcej cały czas mieli bełchatowianie. Kiedy pojedynczym blokiem zatrzymany został Salvador Hidalgo Oliva zrobiło się 15:19, ale chwilę później nie trafił czysto w piłkę Dušan Petković i ponownie dystans zmalał do dwóch. W samej końcówce asa serwisowego posłał Milad Ebadipour, co zdawało się przesądzać o losach tej rywalizacji. W ostatniej akcji atak z prawej flanki skończył Petković i mimo słabego początku to bełchatowianie zgarnęli komplet punktów. Oznacza to, że na swoim koncie mają ich 13, co dało im drugie miejsce w tabeli grupy A Ligi Mistrzów. Teraz muszą oczekiwać na wyniki innych spotkań, gdyż do kolejnej rundy awansują tylko trzy zespoły z drugich miejsc z najlepszym dorobkiem punktowym.
Fenerbahce Stambuł (TUR) – PGE Skra Bełchatów (POL) 1:3
(25:22, 20:25, 18:25, 20:25)
Składy zespołów:
Fenerbahce: Kiyak (3), Vigrassv (7), Hoag (11), Batur (3), Hidalgo Oliva (19), Toy (17), Yesilbudak (libero) oraz Peksen, Nwachukwu i Karatas (libero)
Skra: Sander (23), Kłos (8), Ebadipour (14), Petković (19), Łomacz (1), Bieniek (11), Piechocki (libero) oraz Mitic i Milczarek (libero)
Zobacz również:
Wyniki i tabela Ligi Mistrzów grupy A
źródło: inf. własna