Podczas jednego ze spotkań w drugiej lidze Włoch doszło do wydarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Jedna z drużyn została okradziona z rzeczy, które pozostawiła w szatni. Do sprawy w ostrych słowach odniósł się prezes OmiFer Franco Tigano Palmi.
KRADZIEŻ PODCZAS MECZU
Spotkanie pomiędzy Consar Ravenna, a Palmi odbyło się pod koniec stycznia. Już sam jego przebieg przysporzył sporo emocji bowiem o zwycięzcy rozstrzygnął tie-break. Goście z Palmi to spotkanie przegrali, ale jednak te negatywne doświadczenia czekały na nich dopiero po meczu.
Siatkarze po przegranej udali się do szatni i zauważyli, że ich dobytek został skradziony. Według gazety „Corriere Romagna” doszło do tego za sprawą złodziei, którzy weszli do hali Pala De Andre zewnętrznymi oknami. Była to pierwsza taka sytuacja w historii istnienia obiektu. Choć niektórzy zawodnicy odzyskali swoje rzeczy to jednak była to tylko część z nich.
PREZES NIE SZCZĘDZIŁ SŁÓW
Z reguły wydarzenia sportowe, również te siatkarskie są kontrolowane przez patrole policyjne. Tak bywa w Polsce, tak bywa także za granicą. Jednak nie w tym przypadku. Do tej sytuacji odniósł się prezes drużyny z Palmi, Pino Carbone. Nie szczędził on gorzkich słów.
„Oprócz żalu z powodu kradzieży, której doświadczyłem po meczu, chciałem podkreślić, że w 2025 roku, podczas meczu Serie A2, nie jest możliwe, aby nie było przynajmniej jednego patrolu policji. Powiedziano nam, że w tym samym czasie w mieście miały miejsce dwa inne duże wydarzenia, w których brały udział również lokalne drużyny koszykówki i piłki nożnej, i że podjęto decyzję o skierowaniu większych sił na pozostałe dwa wydarzenia. To potwierdza, że dziś poświęca się naszemu sportowi niewiele uwagi. Musimy jasno dać do zrozumienia, że siatkówka jest również godnym sportem. Dlatego też jest nie do pomyślenia, powtarzam raz jeszcze, że nie było tam nikogo, nawet prywatnej ochrony” – powiedział Włoch, cytowany przez portal ivolleymagazine.it.
Zobacz również:
O Superpuchar zagrają za granicą?
źródło: ivolleymagazine.it