Piątkowe zmagania w Pekinie rozpoczął pojedynek Francuzek z Belgijkami. Ten mecz Ligi Narodów miał bardzo nierówny przebieg – dwa sety były zacięte, zaś dwa kompletnie jednostronne. Ostatecznie ręce w górę w geście triumfu podniosły reprezentantki Francji, dla których było to pierwsze zwycięstwo w tej edycji. W drugim spotkaniu dnia w Chinach Turczynki grały z Tajkami. Trener Santarelli dał szansę na grę w większym wymiarze rezerwowym. To jednak nie sprawiło, że reprezentacja Turcji straciła choćby seta.
Ciekawe otwarcie Francuzek
Choć pierwsze akcje należały do Belgijek, rywalki szybko odwróciły wynik (1:3, 4:3). Raz za razem atakowały Iman Ndiaye i Britt Herbots. Choć Francuzki popełniały więcej błędów, wynik wciąż oscylował wokół remisu. Gdy Amelie Rotar przełamała blok, Francja odskoczyła na 20:18 i o czas poprosił trener Belgijek. Po interwencji szkoleniowca belgijskie siatkarki rzuciły się do odrabiania strat i tym razem interweniował Cesar Hernandez Gonzalez (21:21). Decydujące akcje ponownie należały do francuskiej ekipy. Partię zamknął podwójny blok.
Jednostronna gra
Z nową energią w drugą odsłonę weszły Belgijki. Kolejne akcje kończyła Pauline Martin. Francuzki ponownie miały problem z licznymi błędami własnymi (8:13). Po mocnym ataku Herbots Belgijki odskoczyły na 15:8 i o czas poprosił francuski szkoleniowiec. Roszady w składzie Francuzek nie zmieniały sytuacji na tablicy wyników. Kropkę nad i w jednostronnym secie autowym atakiem z prawego skrzydła postawiła Rotar.
Trzeci set to kolejne odwrócenie sytuacji na boisku. Po kontrataku po bloku w aut Rotar czas wykorzystał trener Vansnick (12:5). Tym razem to Belgijki nie miały argumentów, by dotrzymać kroku rywalkom, popełniały więcej błędów. Do skutecznej gry wróciła Ndiaye, efektownie grały środkowe – Sylves i Fanguedou. Zagrywka w siatkę Martin dała ostatni punkt reprezentacji Francji.
W czwartek odsłonie rozgorzała zacięta walka. Obie ekipy punktowały seriami. Gdy po swojej Francuzki nie tylko wyrównały, ale wyszły na prowadzenie 17:16, o czas poprosił belgijski szkoleniowiec. Belgijki miały problem z zatrzymaniem Ndiaye i Schalk (20:17). Francuzki do końca utrzymywały koncentrację. Asy Ndiaye rozstrzygnęły spotkanie.
Francja – Belgia 3:1
(25:22, 13:25, 25:13, 25:19)
Składy zespołów:
Francja: Ndiaye (30), Fanguedou (6), Sylves (10), Selosse (2), Schalk (10), Rotar (13), Gelin (libero) oraz Depie, Respaut i Haewegene
Belgia: Van Sas (1), Herbots (14), Lemmens (5), Radovic (6), Martin (8), Van Avermaet (8), Rampelberg (libero) oraz Nagels, Demeyer (6), Verhelst, Fransen i Debouck (libero)
Turczynki bez niespodzianki
Od początku Tajki starały się utrzymywać kontakt z rywalkami. Liderką tego zespołu była Pimpichaya. Po drugiej stronie siatki gra była równomiernie rozłożona (16:16). Z biegiem seta inicjatywę zaczęły przejmować Turczynki. Tajki wciąż ofiarnie walczyły w obronie, jednak nie zawsze potrafiły wyprowadzić kończący atak. Mocny atak Karutasu postawił kropkę nad i.
Znacznie lepiej w drugiego seta weszły Turczynki. Podopieczne trenera Santarelliego zaczęły górować na siatce, ustawiały skuteczny blok, w czym prym wiodły Karutasu i Ozden (12:7). Turczynki postawiły na celną zagrywkę. W ataku nie myliła się Cebecioglu. W dalszej fazie seta turecka ekipa utrzymywała koncentrację, powiększając przewagę. Decydujący punkt padł po autowym ataku Thanachy.
Przy zagrywkach Ozden Turczynki odskoczyły na 5:1. Sytuacja szybko odwróciła się, gdy w polu zagrywki pojawiła się Hattaya. Tajki nie zdołały jednak kontynuować skutecznej gry. Raz za razem punktowała Karutasu. Reprezentantkom Tajlandii nie można było odmówić woli walki. Po czasie dla ich szkoleniowca zaczęły odrabiać straty. Po serii trzech punktów przerwę wykorzystał trener Santarelli (21:20). Mocny atak Yaprak przerwał passę. As Karutasu rozstrzygnął spotkanie.
Turcja – Tajlandia 3:0
(25:23, 25:14, 25:22)
Zobacz również:
Wyniki i tabela rundy zasadniczej Siatkarskiej Ligi Narodów kobiet