Liga Narodów kobiet. Siatkarki z Serbii po bardzo słabym początku turnieju, teraz zaczęły zbierać cenne punkty. W piątek zanotowały drugie zwycięstwo, po trzech setach z Belgijkami. Sporą niespodziankę sprawiły za to Czeszki, które postawiły twarde warunki Turczynkom. Później stały się za to autorkami niechlubnego rekordu, bo przegrały seta… 4:25.
Mistrzynie świata z przebłyskiem
Choć zdecydowanie na to za późno w kontekście awansu do fazy medalowej, to w szeregach reprezentacji Serbii powoli zaczęło się coś zmieniać. Ostatnio pokonały Czeszki, później miały trudną przeprawę z Włoszkami, ale teraz za swój cel obrały Belgijki. Mistrzynie świata zanotowały drugie zwycięstwo w tej edycji turnieju i uciekają ze strefy zagrożonej spadkiem z elity.
Pierwsza partia miała najbardziej wyrównany charakter. Wtedy Serbki najczęściej myliły się w polu serwisowym, dlatego utrudniły sobie drogę po zwycięstwo. Tę odsłonę wygrały dopiero po walce na przewagi 26:24. Pozostałe dwie były już jednak pod ich większą kontrolą. Nie pozwoliły nawet rywalkom zdobyć po 20 „oczek”.
Tijana Bosković w końcu na miarę swoich możliwości
Podopieczne Zorana Terzica wciąż popełniają jeszcze masę błędów własnych. W starciu z Belgijkami zanotowały ich 20, podczas gdy rywalki o połowę mniej. Potrafiły jednak odwrócić od tego uwagę dobrą pracą w bloku i skutecznością w ataku. Tijana Bosković wywiązała się z roli liderki i skończyła 52,78% piłek. W całym spotkaniu zdobyła aż 26 punktów. Dobrze radziły sobie w tym ofensywie także Aleksandra Uzelac oraz Maja Aleksić. W szeregach Belgii najczęściej punktowała ponownie Liese Verhelst, zdobywczyni 11 „oczek”.
Belgia – Serbia 0:3
(24:26, 19:25, 16:25)
Składy zespołów:
Belgia: Van Sas (1), Verhelst (11), Lemmens (6), Martin (9), Radovic (3), Koulberg (3), Rampelberg (libero) oraz Debouck, Nagels, Demeyer (1) oraz Van Elsen (1)
Serbia: Uzelac (11), Kurtagić (7), Bosković (26), Ivanović (12), Aleksić (9), Mirković, Jegdić (libero) oraz Dangubić i Miljevic (1)
Najpierw dwa zwycięskie sety, potem 4:25
Reprezentantki Czech w tym sezonie pozytywnie zaskakują. Mają już za sobą zwycięstwo w tie-breaku z Amerykankami, a teraz odważnie myślą o rundzie finałowej w Łodzi. Na początek weekendu w Apeldoorn spotkały się z Turczynkami i co ciekawe, to nie mistrzynie Europy wiodły prym w tym meczu. A przynajmniej do pewnego czasu.
Podopieczne Ioannisa Athanasopoulosa otworzyły to starcie zwycięstwem 25:22. Swoją dobrą postawę kontynuowały także w kolejnej odsłonie. Było to efektem tego, że Czeszki były lepsze od rywalek pod względem skuteczności w ataku i dorównywały im poziomem w pozostałych elementach. Później jednak poirytowane Turczynki trzeciego seta otworzyły mocnym akcentem. W pewnym momencie prowadziły nawet… 16:1. Siatkarki z Czech nie poprawiły swojej słabej sytuacji ani trochę i przegrały seta do 4. Tym bardziej należą się im słowa uznania, że po takim rykoszecie potrafiły wrócić do dobrej gry i zamknąć mecz na swoją korzyść.
Jakość ataku
Nie do zastąpienia w ekipie czeskiej była Monika Brancuska. Atakująca zdobyła 21 punktów i utrzymała przy tym 40,54% skuteczności. Z kolei w bloku szalała Magdalena Jehlarova, która zanotowała aż sześć „oczek” w tym elemencie. Po tureckiej stronie najwięcej, bo po 15 punktów zdobyły Melissa Vargas i Ebrar Karakurt. Obie jednak fatalnie zaprezentowały się w ofensywie. Pierwsza grała na poziomie 13,16%, a druga nieco lepiej – 17,14%.
Czechy – Turcja 3:1
(25:22, 25:21, 4:25, 25:20)
Składy zespołów:
Czechy: wkrótce
Turcja: wkrótce
Zobacz również:
Wyniki i tabela Ligi Narodów kobiet