Strona główna » Liga Narodów. Polacy kontra spragnieni sukcesu Canarinhos. Półfinał okazją na rewanż

Liga Narodów. Polacy kontra spragnieni sukcesu Canarinhos. Półfinał okazją na rewanż

inf. własna

Reprezentacja Polski już jutro, tj. w sobotę powalczy o finał siatkarskiej Ligi Narodów. Podopieczni Nikoli Grbicia w ćwierćfinale pokonali Japończyków – 3:0. Poprzeczka idzie jednak w górę, a na biało-czerwonych czekają spragnieni sukcesów Brazylijczycy. Królom rundy interkontynentalnej w meczu 1/4 udało się pokazać charakter, Polacy natomiast zrobią wszystko, aby wziąć odwet za porażkę z pierwszej części sezonu.

Nowe otwarcie, nowe gwiazdy?

Reprezentacja Polski siatkarzy stoi przed szansą przedłużenia swojej medalowej passy w Lidze Narodów. Podopieczni Nikoli Grbicia są już w półfinale, choć cały dotychczasowy cykl sezonu nie był dla nich ani łatwy, ani oczywisty. Wraz z rozpoczęciem nieoficjalnych przygotowań do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku, serbski szkoleniowiec zarządził przegląd wojsk. Szansę wystąpienia w koszulce z orzełkiem na piersi dostało wielu nowych graczy.

Wśród nich całe show skradła dwójka – Jakub Nowak oraz Maksymilian Granieczny, którzy od pierwszych spotkani zostali okrzyknięci talentami na miarę przyszłych sukcesów. Granieczny znany był szerszej publice dzięki występom w Cuprum Stilon Gorzów, gdzie otrzymał ogromny kredyt zaufania od Andrzeja Kowala. Nowak natomiast, to tegoroczne odkrycie zaplecza, bowiem na młodego środkowego dopiero czeka debiut w PlusLidze.

Nie wszystko było jednak idealne, a 51-latek na brak problemów nie miał co narzekać. Polscy kadrowicze wciąż częściowo walczą z czasem o powrót na nadchodzące mistrzostwa świata. Część z nich jednak na stałe wypadła w bieżącym sezonie ze składu, a są to Rafał Szymura i najpewniej Aleksander Śliwka. Kontuzje leczą natomiast Bartosz Kurek i Norbert Huber, którzy ostatnio wznowili treningi.

Wciąż w czołówce

Biało-czerwoni w tegorocznych rozgrywkach parę razy błysnęli formą. Z pewnością do sporym zaskoczeniem był pierwszy tydzień zmagań, gdzie grając mniej ogranymi, często rozpoczynającym przygodę z kadrą, reprezentantami udało się skończyć na 1. miejscu. Później stopniowo do gry wracały kolejni autorzy zeszłorocznego sukcesu, a trener Grbić nie ustawał w poszukiwaniach rozgrywającego. Optymalny skład sympatycy siatkówki mogli ujrzeć dopiero w trzecim tygodniu zmagań, gdy reprezentacja Polski występowała jako gospodarz, goszcząc pozostałe drużyny w gdańskiej ERGO Arenie. To właśnie wtedy, po sparingowym meczu z Iranem, na dobre sezon rozpoczął się m.in. dla Tomasza Fornala, Wilfredo Leona, Jakuba Kochanowskiego czy Bartosza Bednorza, który wraz z Jakubem Popiwczakiem powrócili do grania po urazach z końca rozgrywek klubowych.

Pomimo wyboistej drogi i 4 porażek, biało-czerwonym udało się bez większych problemów awansować do turnieju finałowego w Ningbo, a suma 23 punktów przełożyła się na 5. miejsce. Reprezentacja Polski zaznała goryczy porażki po raz pierwszy z Włochami – 2:3, już na początku drugich zawodów interkontynentalnych. Później przyszła porażka z Brazylią – 1:3, a następnie z Kubańczykami – 1:3 i Bułgarami – 2:3. Szczególnie ostatni tydzień mógł zaniepokoić kibiców, którym przyszło z niedowierzaniem wpatrywać się w ekrany telewizorów w pięciosetowe boje swoich faworytów. Drużynie brakowało na ten moment świeżości, a wchodzący z treningów siatkarze jeszcze nie zdołali złapać odpowiedniego wiatru w żagle.

W ćwierćfinale Polakom przyszło się zmierzyć z Japończykami. Dodatni bilans pozytywnie nastrajał, lecz po reprezentantach Kraju Kwitnącej Wiśni nie można być niczego pewnym. Tym razem Azjatom nie udało się jednak błysnąć, a wydarzenia na boisku od początku kontrolowała biało-czerwona ekipa – 3:0 (25:23, 26:24, 25:12). Świetne spotkanie rozegrał Kewin Sasak, który wraz z Tomaszem Fornalem stanowili o sile rażenia drużyny.

Królowie pierwszej rundy

Dzień wcześniej swoje spotkanie 1/4 finałów rozgrywała Brazylia, której reprezentanci zmierzą się w sobotę w półfinale z biało-czerwonymi. Wiadomo, że nie będzie to łatwe spotkanie, a wiele do udowodnienia mają oba zespoły. Polacy marzą o powrocie na najwyższy stopień podium Ligi Narodów od 2023 roku. Canarinhos zaś zadziwiają siatkarski świat, jasno sygnalizując, że niesłusznie zostali jakiś czas temu przekreśleni przez opinię publiczną.

Canarinhos to królowie fazy interkontynentalne Ligi Narodów. Choć parę lat temu prognozowano zapaść drużyny pod nieobecność byłych liderów, to teraz Kanarki znów błyszczą. Łupem liderów padło 11 z 12 spotkań, co dało im wystarczającą przewagę nad Włochami, Francuzami, Polakami czy Japończykami. Jedyną porażkę zespół odnotował sensacyjnie w starciu z Kubańczykami – 2:3. W starciu z biało-czerwonymi też zabrakło kluczowej postaci tego sezonu, Alana Souzy, którego miejsce zajął jego młodszy brat Darlan. Mimo wszystko drużyna Resende to kompletna maszynka do wygrywania, co potwierdzają wcześniejsze rezultaty.

W ćwierćfinale na Kanarki czekała ekipa gospodarzy turnieju. Chińczycy to jednak druga półka światowej siatkówki. Zespół Vitala Heynena pierwszą część turnieju zakończył dopiero na przedostatnim miejscu. W normalnych warunkach Azjatom nie udałoby się przedostać do fazy play-off, jednak drużyna otrzymała przepustkę w związku z organizacją turnieju finałowego w Ningbo. Ćwierćfinał zakończył się wygraną Canarinhos – 3:1 (29:31, 25:19, 25:16, 25:21).

Zobacz również:

Wyniki i terminarz siatkarskiej Ligi Narodów mężczyzn 2025

PlusLiga