Piąte miejsce dla ŁKS-u Commercecon Łódź oznacza możliwość występu w europejskich pucharach. Po ostatniej piłce wszystkie oczy zwróciły się w stronę parkietu, ponieważ z kibicami pożegnała się libero i kapitan, Paulina Maj-Erward. O tym, co ją czeka w przyszłości i jaką rolę odegra jeszcze kadrze, opowiedziała lokalnym mediom.
ŁKS Commercecon Łódź zakończył sezon na piątym miejscu. Wiewióry pokonały Moya Radomkę Radom 3:2, ale po ostatniej piłce meczu wszystkie oczy zwróciły się w stronę parkietu z innego powodu. Kapitan zespołu, Paulina Maj-Erwardt zagrała swój ostatni mecz w karierze.
NIE ODCINAĆ KUPONÓW
Przed chwilą zagrała pani swój ostatni mecz w karierze. Czy to już do pani dotarło?
– Z jednej strony jeszcze nie, a z drugiej przygotowywałam się na to już od dłuższego czasu. Chyba jako zawodniczka po prostu jestem spełniona i czekam na inne wyzwania.
Coś jeszcze jednak zostało do zdobycia.
– Fizycznie czuje się dobrze, ale zawsze chciałam zejść ze sceny na własnych warunkach i to właśnie robię. Chciałabym, żeby ludzie zapamiętali mnie w topowej formie, a nie jako kogoś, kto odcina kupony. Takie było moje marzenie. Zostają ze mną piękne wspomnienia i pełno pozytywnych ludzi, których miałam okazję poznać na mojej drodze. Medale to oczywiście nagroda za trud i wysiłek. Jednak te wspomnienia i ludzie to coś, co jest bezcenne i zawsze zostanie w sercu.
TO JEST BŁĄD
Najwyższy czas na wyciągnięcie wszystkich trofeów z piwnicy?
– U mnie trofea zawsze były w piwnicy. To jest błąd i życzę innym, żeby tego nie powielali. Jak coś zdobywałam, to następnego dnia otwierałam oczy i już chciałam zdobyć coś następnego. Trzeba się nagrodzić za to, co się zrobiło. Droga do sukcesu jest zawsze długa i ciężka, ale trzeba mieć zawsze tę świadomość, że się ją pokonało. Powiedzieć sobie – dobra robota. Mam nadzieję, że dziewczyny będą doceniać to co robią i swoją dobrą pracę. Mam nadzieję, że kibice, którzy czekają na sukcesy, będą doceniali również takie małe rzeczy. Nie chciałam kończyć na piątym miejscu i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Walczyłam o to, żeby zagrać w Pucharze Polski jak lwica. Miałam dużo problemów przed turniejem, więc właśnie dlatego tak mi zależało. Nie udało się, takie jest życie. To, jak kibice mnie pożegnali, świadczy o tym, że nie zawsze liczy się wynik, tylko to o tym, że docenili mnie jako człowieka. Za to dziękuję.
ZAWSZE POMOGĘ
Niby to koniec, a jednak znalazła się pani w szerokiej kadrze reprezentacji.
– Na pewno trener Lavarini postawił w mojej karierze kropkę nad i. Za to mu bardzo dziękuję, bo to jest ogromne wyróżnienie. Ja wiem, gdzie jest moje miejsce w tym projekcie. Podchodzę do tego z pozycji tej, która zawsze pomoże. Od grania są teraz inne dziewczyny. Jeśli będzie taka potrzeba, żeby podciągnąć zespół mentalnie, albo pomóc na treningach to będę.
Jakie są pani plany na przyszłość?
– Jest Złotów (SPS Sparta Złotów, którego Maj-Erwardt jest prezesem – przyp.aut). Kandyduję też na prezesa Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej. Chcę rozwinąć sport w tym regionie trochę bardziej. Mam plany związane z moją profesją, czyli z dietetyką. Mam plany i projekty do realizacji, więc myślę, że nie będę się nudziła. Muszę to poukładać tak, żeby to miało sens.
Jaką ma pani radę dla siatkarek, które dopiero zaczynają?
– Przede wszystkim, żeby każdego dnia wychodziły ze strefy komfortu. Walczyły i każdego dnia stawały się lepsze. Mam na myśli nie tylko sport, ale także to jako ludzie. Żeby pracowały nad sobą, bo rozwój wewnętrzny jest bardzo ważny i będzie im łatwiej w życiu.
źródło: inf. własna