Strona główna » I liga siatkarzy. Kontuzje, taktyczne ryzyko i tie-break. Lechia walczy o rozstawienie

I liga siatkarzy. Kontuzje, taktyczne ryzyko i tie-break. Lechia walczy o rozstawienie

inf. własna

fot. tauron1liga.pl


Mimo że zespół z Tomaszowa Mazowieckiego początkowo zajmował trochę niższe miejsce w tabeli, to od początku sezonu mierzył w czołową czwórkę rozgrywek. Myślę, że jesteśmy w stanie ten cel osiągnąć, a może nawet zagrać w finale I ligi – powiedział w rozmowie z naszym serwisem przyjmujący Lechii Tomaszów Mazowiecki, Adrian Kopij.

Tie-break w Nowej Soli

W Nowej Soli podtrzymaliście serię wygranych, ale po dwóch setach wydawało się, że szybciej rozstrzygniecie starcie z Astrą na swoją korzyść.

Adrian Kopij: – Na pewno po dwóch setach można było spodziewać się, że ten mecz zakończymy szybciej i zgarniemy pełną pulę punktów. Ale Astra walczy o awans do play-off. Wykorzystała naszą chwilę słabości i moment rozluźnienia w naszych szeregach. Na szczęście wygraliśmy w tie-breaku i zgarnęliśmy 2 cenne punkty. Wprawdzie z play-off już nie wypadniemy, ale cały czas walczymy o to, żeby pozostać na drugim miejscu na koniec rundy zasadniczej, dlatego każde punkty są dla nas bardzo istotne.

Chyba nie było wam łatwo wrócić do gry po bardzo wysoko przegranym trzecim i czwartym secie?

– W tie-breaku trenerzy postanowili zaryzykować. Zmieniliśmy taktykę i zagraliśmy va banque, wychodząc bez nominalnego atakującego, a z trzema przyjmującymi. Na szczęście opłaciło się. Wygraliśmy tie-breaka, choć też nie było łatwo, bo zespół z Nowej Soli walczył do końca.

Dla pana tym ważniejsze jest to zwycięstwo, że zakończył je pan ze statuetką MVP?

– Bardzo cieszę się, że zostałem wyróżniony po tym meczu przez komisarza, ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Najważniejszy jest zespół i punkty, które razem zbieramy do tabeli. Brawa należą się całej drużynie, bo mimo tego, że dostaliśmy porządne lanie w dwóch setach, to tie-breaka udało nam się odwrócić na swoją korzyść.

Utrzymać fotel wicelidera

Wspomniał pan o pozycji wicelidera, ale w tabeli jest strasznie ciasno. Dwie kolejki, które zostały do końca rundy zasadniczej, mogą jeszcze mocno namieszać w kontekście rozstawienia przed play-off?

– Do rozegrania zostały nam 2 mecze z rywalami, którzy są w dolnych rejonach tabeli, ale grają o życie, więc na pewno nie położą się przed nami i nie oddadzą nam punktów bez walki. Nie mamy jeszcze zagwarantowanej drugiej pozycji, a bardzo chcielibyśmy ją zająć i mieć komfort, żeby zaczynać play-off u siebie i ewentualne trzecie spotkanie też móc rozegrać we własnej hali.

Końcówka rundy zasadniczej jest udana w waszym wykonaniu, a nie obyło się w niej bez przeszkód. Urazu nosa nabawił się chociażby Dawid Suski, którego musiał zastąpić rezerwowy rozgrywający.

– Wielkie brawa należą się Konradowi, który praktycznie przez cały sezon nie grał, a przez kontuzję Dawida wszedł na końcówkę meczu z Mickiewiczem. Następnie rozegrał cały mecz z SMS-em Spała, a w ostatnim starciu też pojawił się na zmianie i naprawdę zaprezentował się z dobrej strony. Mimo że kontuzje nas ostatnio nie omijają, to dajemy radę. Nie trenujemy w pełnym składzie, ale cały czas pokazujemy, że mamy wartościowy zespół i że potrafimy wygrywać mecze mimo tego, że okoliczności nam nie sprzyjają.

A pan już w pełni zadomowił się w Tomaszowie Mazowieckim po przejściu w trakcie sezonu do Lechii?

– Nie było łatwo. Po drodze też dopadły mnie kontuzje, ale myślę, że już jestem na tyle zgrany z chłopakami, że mogę powiedzieć, że zadomowiłem się w Lechii.

Przygoda z PlusLigą pewnie nie do końca zakończyła się dla pana tak, jak pan oczekiwał?

– Nie ma co już do tego wracać. Obecnie jestem w Tomaszowie Mazowieckim i skupiam się na zdobywaniu punktów dla Lechii. MKS Będzin zostawiam za sobą. Jest to już historia.

Marzą o finale

Druga pozycja, którą obecnie zajmujecie, rozbudziła w was apetyty na namieszanie w play-off?

– Mimo że zespół z Tomaszowa Mazowieckiego początkowo zajmował trochę niższe miejsce w tabeli, to od początku sezonu mierzył w czołową czwórkę rozgrywek. Myślę, że jesteśmy w stanie ten cel osiągnąć, a może nawet zagrać w finale I ligi, co byłoby bardzo dużym sukcesem dla klubu, ale też dla nas samych.

Zanim jednak play-off, to jeszcze czekają was te 2 mecze w rundzie zasadniczej. Przed wami wyjazd do Torunia.

– Dokładnie. Skupiamy się na meczu w Toruniu, choć zdajemy sobie sprawę, że nie będzie on dla nas łatwy. Anioły bowiem walczą o utrzymanie w I lidze i na pewno tanio skóry nie sprzedadzą. Poza tym zagramy o 20:30, więc jak dla nas jest to trochę późna godzina, ale musimy się do niej dostosować. Na szczęście nie musimy martwić się o kibiców, bo oni są zawsze z nami, niezależnie od tego, gdzie byśmy grali. Zawsze ze sobą mamy siódmego zawodnika. Motywują nas do walki i z trybun dodają nam otuchy.

Zobacz również:
I liga siatkarzy. Avia Świdnik nie składa broni. Play-off w jej zasięgu

PlusLiga