Laurent Tillie nie jest najszczęśliwszym dla Polaków trenerem. To pod jego wodzą Francuzi wygrali z nami na igrzyskach w Tokio, podtrzymując naszą klątwę ćwierćfinałów i zdobyli później złoty medal. Francuski trener odwiedza obecnie w Warszawie syna Kevina i znalazł czas na wywiad dla Przeglądu Sportowego Onet.
Projekt Warszawa wygrał z beniaminkiem na inaugurację PlusLigi. Na trybunach zasiadł niecodzienny gość, bowiem mecz obejrzał Laurent Tillie – obecny selekcjoner reprezentacji Japonii, który w Warszawie odwiedza syna Kevina.
Nie łączy reprezentacji z klubem
Laurent Tilile jest obecnie szkoleniowcem reprezentacji Japonii. Skupia się tylko na pracy w kadrze, nie prowadząc żadnego z klubów. Jak sam twierdzi, woli taki układ, że pracuje tylko z jedną drużyną, co daje mu czas na śledzenie poszczególnych rozgrywek, ale też przestrzeń na odpoczynek między sezonami.
Wcześniej Francuz przez pięć lat pracował w Panasonic Panthers, co dało mu szansę poznania japońskiej mentalności. To rzecz jasna przekłada się na pracę z reprezentacją tego kraju. – Nieustannie jestem pod wrażeniem tego, jak japońscy zawodnicy są skoncentrowani na swojej pracy, oddani i ogromnie zaangażowani. Kluby, podobnie jak federacja w przypadku kadrowiczów, otaczają zawodników ogromną opieką, dbają o ich zdrowie.
Siatkarze jak gwiazdy rocka
Tillie zauważa też, że siatkówka jest w Japonii bardzo popularna, a siatkarzy porównuje do gwiazd rocka, którzy mają zarówno poklask kibiców, jak i szansę na intratne propozycje marketingowe. Mimo rozczarowania wynikiem na mistrzostwach świata, zawodnicy chcą więc jak najszybciej wrócić do dobrej dyspozycji, aby jak najlepiej pokazywać się na arenie międzynarodowej. Trener podkreślił jednak, że nie tylko brak kluczowych graczy w kadrze złożył się na wynik na Filipinach.
– Od samego początku wiedziałem, że czeka nas trudny rok. Już w Lidze Narodów zdecydowałem się dać nieco więcej wolnego części zawodników, bo wiem, że tego potrzebowali. Jednak w przyszłym sezonie już tak nie będzie – tłumaczył Tillie, dodając że pierwszy rok po igrzyskach często bywa nieudany, a jako przykład podaje mocne reprezentacje, które wcześnie pożegnały się z rywalizacją na mistrzostwach.
Polacy i Włosi wykonali zadanie
Polaków i Włochów Francuz komplementuje za wywiązanie się z roli faworytów i wskazuje, że zdobycie medalu zawsze jest celem mocnych reprezentacji, nawet jeżeli nie jest to złoto. W przypadku Polaków Tillie zauważył korektę składu po igrzyskach, pomimo której nasza kadra osiągnęła sukcesy w tym sezonie.
W przypadku Francji jako kluczowe trener wskazuje problemy zdrowotne. – Według mnie byli dobrze przygotowani, ale kontuzje nie wpłynęły na nich dobrze. W meczu z Finlandią swoje problemy mieli przecież Trevor Clevenot i Nicolas Le Goff, a Barthelemy Chinenyeze wypadł w ostatnim spotkaniu z Argentyną. Taki jest sport.
Tillie zwrócił też uwagę, że na Starym Kontynencie rywalizacja się wyrównuje. Do dominujących ekip jak Polska, Włochy i Francja, chcą dorównać Bułgarzy, ale też Czesi, Finowie i Turcy. Z kolei rozczarowani po mistrzostwach na pewno mogą być Niemcy.
Będzie śledził PlusLigę
Obserwując czempionat Francuz zwracał uwagę na nowych zawodników, którzy wchodzą do swoich reprezentacji. Był pod dużym wrażeniem Jakuba Nowaka, ale też Marcina Komendy, czy Kewina Sasaka w Lidze Narodów. – Z uwagą będę też śledził ich w PlusLidze. Nie omieszkał też wspomnieć o faworytach naszych rozgrywek. Oczywiście będzie kibicował swojemu synowi w Projekcie Warszawa. – Raczej nie zaskoczę nikogo, mówiąc, że w tym gronie wymieniłbym też zespoły z Lublina, Zawiercia czy Rzeszowa. Będę też uważnie oglądał Jastrzębski Węgiel. W PlusLidze zawsze grało wielu mocnych zawodników, a to wpływa na poziom rozgrywek.