Francuzi w sobotę odnieśli niesamowity sukces, pokonując w finale olimpijskim Rosję 3:2. – To jest jak piękna bajka. Mam nadzieję, że teraz wszyscy pamiętają nasz pierwszy trening w lipcu 2012 roku. Powiedziałem wtedy zawodnikom, że trzeba marzyć o igrzyskach olimpijskich, ale żeby o nich marzyć, trzeba o nich myśleć każdego dnia – powiedział szczęśliwy Laurent Tillie.
Francuzi po długim, finałowym starciu okazali się najlepsi w turnieju olimpijskim. – To jest jak piękna bajka. Mam nadzieję, że teraz wszyscy pamiętają nasz pierwszy trening w lipcu 2012 roku. Powiedziałem wtedy zawodnikom, że trzeba marzyć o igrzyskach olimpijskich, ale żeby o nich marzyć, trzeba o nich myśleć każdego dnia. Po trzech meczach turnieju olimpijskiego nie wyglądało to dobrze, musieliśmy zachować jednak odporność, wytrwałość i wiarę w sukces. To. co się stało,, jest cudowne, brak mi słów – powiedział szkoleniowiec Les Bleus. – Kluczowym momentem było zakończenie pierwszego seta, który cudem wygraliśmy, błędem Rosji. To nakręciło nas w drugim secie. W trzecim walczyliśmy oko w oko, było ciasno. Chcieliśmy skończyć mecz 3:0, ale zirytowało nas kilka piłek z kontrataku i przegraliśmy. W czwartym secie widzieliśmy Rosjan znacznie silniejszych od nas fizycznie, byli nie do pokonania, ale postanowiłem zostawić drużynę w spokoju i grać dalej. Na początku tie-breaka powiedziałem do graczy: – Poczekajcie, gramy z Rosjanami! Jesteśmy w finale olimpijskim, mamy 2:2! Na grę mamy tylko dziesięć minut! I tak nie spodziewaliśmy się wygranej 3:0! To niemożliwe!… Udało nam się wygrać po prostu grając – analizował Laurent Tillie.
Benjamin Toniutti, kapitan Francuzów, podkreślił, że jest to sukces całego zespołu. – To wspaniałe drużynowe zwycięstwo, podczas turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie prawie zostaliśmy wyeliminowani, tutaj w Tokio też nie było kolorowo po porażce z Argentyną. Odzyskaliśmy siły po wygranej z Rosją, to zwycięstwo wiele nam dało. Złoto to sukces całej drużyny, całego sztabu – powiedział zawodnik Jastrzębskiego Węgla. Wtórował mu Earvin Ngapeth. – W tym meczu przeżyliśmy chyba wszystkie możliwe emocje, to był finał olimpijski i nie mógł się skończyć inaczej, niż tie-breakiem. Jesteśmy razem już od dawna, ciężko pracujemy i marzyliśmy o takim sukcesie. Po niepowodzeniu w Rio pracowaliśmy jeszcze mocniej, ale nie żałujemy. Zrobiliśmy to razem.
O ocenę meczu pokusił się najlepszy libero turnieju Jenia Grebennikov. – To niesamowite. Prowadziliśmy 2:0, ale Rosjanie grali bardzo dobrze, utrudniali nam życie atakiem. Jesteśmy szczęśliwi, że wygraliśmy tie-breaka, to jest jakieś szaleństwo. Przed tie-breakiem powiedzieliśmy sobie, że zaraz wszystko się skończy i możemy to wygrać i włożyliśmy w niego całą energię.
źródło: inf. własna, lequipe.fr., volleyball.it