– Nie wybiegamy myślami do przodu. W drużynach I-ligowych dochodzi do zakażenia koronawirusem, widzimy i obserwujemy, co obecnie się dzieje. Moim zdaniem wszystko się jeszcze może zdarzyć – powiedział Krzysztof Zabielny, trener Płomienia Sosnowiec.
Czego zabrakło pańskiej drużynie w przegranych czterech meczach?
Krzysztof Zabielny: – Trzy mecze, które przegraliśmy, były to spotkania z ekipami, które nas wyprzedzają, jedynie Karpaty Krosno były za nami. W tych przegranych spotkaniach mogliśmy zdobyć zdecydowanie więcej punktów, co najmniej dwa mecze mogliśmy wygrać. Powyżej dwudziestego punktu zabrakło moim zawodniczkom koncentracji i przez to przegraliśmy. Zabrakło nam jednocześnie konsekwencji i to przełożyło się na brak skuteczności. Nie graliśmy źle w siatkówkę, zagraliśmy lepiej niż w meczu przeciwko Libero Aleksandrów Łódzki. W meczu z Libero zdobyliśmy trzy punkty i to one są najważniejsze, pomimo że nas styl nie był najładniejszy, to nikt o tym nie będzie pamiętał.
Nad czym pracowaliście przed spotkaniem z Libero?
– Cały tydzień przed meczem z Libero rozmawialiśmy ze sobą o koncentracji od pierwszej do ostatniej piłki. W meczu z aleksandrowiankami mieliśmy więcej siatkarskich argumentów, byliśmy zdecydowanie lepsi od naszych rywalek. Czekałem na przełamanie moich podopiecznych i przyszło one właśnie w tym meczu. Mam nadzieję, że ta dyspozycja przełoży się na grę w przyszłym tygodniu. Potrzebujemy punktów, naszym celem jest gra w fazie play-off, nie ważne z którego miejsca przystąpimy do tych meczów.
Jak oceni pan wygrany mecz z Libero?
– W drugim secie meczu z Libero powróciły do naszej gry stare demony. Miałem obawy o końcówkę tego seta (Płomień prowadził 21:16, po czym stracił cztery punkty z rzędu i prowadził 21:20 – przyp. red.), zrobiła się nerwówka, skończyliśmy ważną piłkę i odskoczyliśmy na trzy punkty i dowieźliśmy zwycięstwo do końca. W trzecim secie dominowaliśmy całkowicie. Magdalena Trojnar weszła na boisko zadaniowo (popisała się serią zagrywek od stanu 14:9 do stanu 23:9 – przyp. red.). Pojawiła się ona na boisku, aby pomóc drużynie w przyjęciu zagrywki w miejsce Barbary Cembrzyńskiej. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę.
Jakie cele przyświecają pańskiej drużynie w kolejnych meczach?
– Nasze mecze w Wieliczce i Jarosławiu będą ciężkie i zarazem będą to spotkania kluczowe, które zadecydują o tym, które miejsce zajmiemy. Podobnie będzie w Stężycy, gdzie Wieżyca gra bardzo dobrze. Jest to bardzo odległa perspektywa, mecz ten będziemy rozgrywali w marcu. Do tego czasu wiele rzeczy może się wydarzyć, doskonale widać, co dzieje się z zakażeniami związanymi z koronawirusem, kontuzjami. Dla nas najważniejszym meczem ligowym będzie spotkanie w Białymstoku, czeka nas bardzo długa podróż, wyjeżdżamy na ten mecz w piątek, Będzie to również bardzo ważny pojedynek w kontekście układu tabeli, pojedziemy tam po trzy punkty.
Zanim dojdzie do meczu z BAS-em, zagracie z Legionovią w Pucharze Polski. Czy ten mecz będzie dla was wyjątkowy?
– W środowym starciu Pucharu Polski na pewno nie poddamy się, będziemy walczyli, z drugiej strony znamy swoje miejsce w szeregu, spotkanie to będzie nagrodą dla całej drużyny. Ten mecz będzie jednocześnie świętem dla kibiców, liczymy na to, że nasza hala szczelnie się wypełni. Wszystkie zawodniczki otrzymają swoją szansę na grę w tym spotkaniu, aby mogły zagrać parę minut, aby mogły się pokazać na boisku.
źródło: inf. własna