– Był taki moment w tym meczu, kiedy Karpaty nas trochę ugryzły zagrywką, ale przetrwaliśmy to i zwycięstwo w tym meczu jak najbardziej nam się należało – powiedział po wygranej w Krośnie trener Krzysztof Zabielny. – Nie ukrywam, że przed sezonem budując tę drużynę miałem w głowie to, by po raz trzeci z rzędu grać w play-off. Jest to chyba realne, a marzeniem naszym jest wejść do czołowej czwórki – przyznał szkoleniowiec pierwszoligowej drużyny Płomienia Sosnowiec.
Mając w swojej drużynie taką zawodniczkę jak Aleksandra Deptuch można myśleć o wygrywaniu nawet w osłabionym składzie.
Krzysztof Zabielny: – Tak, nie ukrywam, że doświadczenie Oli jest dla nas bezcenne. Również technika użytkowa, którą posiada jest dla nas skarbem. Drżeliśmy przed tym meczem trochę o nią, bo cały zeszły tydzień miała problemy zdrowotne i dopiero zaczęła trenować dwa dni przed wyjazdem do Krosna. Na szczęście wytrzymała ten mecz i nie trwał on dłużej niż trzy sety, bo obawiam się, że w każdym kolejnym byłoby gorzej. Zagrała fantastycznie, gratulacje i szacunek dla niej zwłaszcza za te trudne piłki. Gdy piłka wystawiona jest na pojedynczym bloku to jest to czysta przyjemność, natomiast ona kończyła też te najtrudniejsze, sytuacyjne piłki. Dlatego uważam, że jak najbardziej zasłużyła na miano najlepszej zawodniczki meczu.
Nie tylko kończyła, ale również bardzo dobrze grała w obronie, czego nie widać pewnie w statystykach.
– Mamy dwie takie zawodniczki w zespole, na które bardzo liczymy jeśli chodzi o defensywę i pracę z tyłu – są to Ola Deptuch i Olga Samul. Mamy dwie naprawdę ograne dziewczyny w różnych klubach i na różnych poziomach i nie ukrywam, że czerpiemy z tego garściami. Obie są kierownikami naszej obrony i faktycznie obie grały rewelacyjnie z tyłu i przy nich pozostałe dziewczyny mają komfort gry. Był taki moment w tym meczu, kiedy Karpaty nas trochę ugryzły zagrywką, ale przetrwaliśmy to i zwycięstwo w tym meczu jak najbardziej nam się należało.
Po jedenastu meczach macie na swoim koncie 9 zwycięstw i tylko 2 porażki, chociaż przed sezonem nie byliście wymieniani w gronie faworytów I ligi kobiet. Na czym polega fenomen waszego zespołu?
– Myślę, że przede wszystkim na dobrej atmosferze. Ten skład, który udało nam się zbudować, bardzo dobrze się dogaduje zarówno na boisku jak i w szatni. W żeńskiej siatkówce to jest już połowa sukcesu i to się przenosi potem na grę. One lubią ze sobą przebywać, lubią ze sobą trenować i spotykać, to fajny kolektyw, w którym dobre zachowania przenoszone są na grę i to ma bardzo duże znaczenie. Tak naprawdę nie mamy w drużynie wielkich gwiazd, które grały wysoko w ekstraklasie w mocnych klubach. Ten kolektyw i zespołowość są najważniejsze, jednego dnia najlepsza jest Ola Deptuch, innego kolejna zawodniczka – chyba nie powtórzyło się jeszcze, by statuetkę MVP dostała ta sama dziewczyna.
Niedługo półmetek rundy zasadniczej. Jak zmieniły się wasze cele na ten sezon i o co powalczycie w play-off?
– Nie ukrywam, że te dwa mecze, które nam zostały w I rundzie są dla nas bardzo ważne. Solna Wieliczka ma bardzo mocny skład w tym sezonie, została też wzmocniona zawodniczkami z Częstochowy. Jeszcze chwilę poświętujemy tę wygraną na trudnym terenie w Krośnie i już będziemy myśleli o Wieliczce. Jeśli chodzi o dalszą część sezonu, to założyliśmy sobie, że czas na podsumowanie i ewentualną korektę celów przyjdzie po meczu z Wieżycą Stężyca, czyli po 7 stycznia. Wtedy będziemy mieli już na rozkładzie wszystkie zespoły i będziemy mogli powiedzieć coś więcej. Nie ukrywam, że przed sezonem budując tę drużynę miałem w głowie to, by po raz trzeci z rzędu grać w play-off. Jest to chyba realne, a marzeniem naszym jest wejść do czołowej czwórki. Ważne, by nie trafić potem na Stal Mielec czy Energetyk Poznań, a potem każde miejsce wyższe niż siódme daje szanse, bo jest kilka równorzędnych zespołów. Zadecyduje to, kto na play-off będzie w lepszej dyspozycji, kto nie będzie miał problemów zdrowotnych i będzie miał szansę dostać się do czołowej czwórki oprócz tych dwóch faworytów.
źródło: inf. własna