– Wiadomo, że nasza kadra przyjechała tu po to, żeby wygrywać i faktycznie narobiliśmy sobie smaku, żeby mecz z Iranem był łatwy. Mam nadzieję, że „odpalą” w kolejnych meczach i zmażą ten falstart, który z naszego punktu widzenia ma miejsce – mówi w rozmowie z Interią Krzysztof Ignaczak, były libero polskiej kadry, a obecnie ekspert TVP Sport, komentując sytuację po porażce Orłów w tie-breaku z Iranem na igrzyskach w Tokio.
Roztaczasz czy rozganiasz ciemne chmury znad głów naszej reprezentacji siatkarzy po inauguracyjnej porażce z Iranem? Niewątpliwie od razu zespół Vitala Heynena znalazł się w niekomfortowym położeniu.
Krzysztof Ignaczak: – Zacznę od tego, że z racji absencji Michała Kubiaka, który nie mógł zagrać, musiał wystąpić Olek Śliwka. Na jego usprawiedliwienie musimy tu dodać, że był to jego pierwszy mecz na igrzyskach. Cieszę się, że tyle czasu spędził na parkiecie, bo to chłopak, który pewnie w perspektywie kolejnych igrzysk będzie stanowił o sile naszej reprezentacji, więc musi zdobywać olimpijskie doświadczenie. Z drugiej strony wiadomo, że nasza kadra przyjechała tu po to, żeby wygrywać i faktycznie narobiliśmy sobie smaku, żeby mecz z Iranem był łatwy i taki wyglądał na początku. Pierwszego seta mieliśmy pod pełną kontrolą, graliśmy bardzo dobrze i wiele elementów, które miały być skuteczne, nam się układały. Mówię tutaj o mocnym, odrzucającym serwisie, który spowodował, że Maruf nie mógł wykorzystać swoich umiejętności, które niewątpliwie ma ogromne.
W drugiej partii zmiana obrazu gry była aż nadto widoczna.
– Zaczęliśmy popełniać więcej błędów indywidualnych i kierować serwisy w siatkę. Przez to zagrywka już nie była tak agresywna, co przełożyło się na bardzo dobre przyjęcie Irańczyków. A dzięki temu komfort na rozegraniu miał Maruf, który gubił naszych środkowych. Widać było po rotacjach, jakie próbował robić Vital Heynen, zmieniając raz Bieńka, raz Kochanowskiego, że chciał znaleźć tego właściwego środkowego, który odczyta zamiary irańskiego rozgrywającego. Cieszy na pewno fakt, że chłopaki walczyli, a spędzenie tak długiego czasu na parkiecie jest pozytywem, bo grali w nowej sali, której dotąd nie znali. To z pewnością będzie na plus. Widać także, że w dobrej dyspozycji jest Leon, aczkolwiek trener Władymir Alekno doskonale go zna, więc potrafił zneutralizować jego bardzo dobry serwis. Irańczycy nie silili się na znakomite przyjęcia w pole trzeciego metra, tylko nad siebie, po czym próbowali grać tzw. sztuką. Reasumując, to drugi set tak napędził Irańczyków, że w dalszej części meczu świetnie bronili i ciężko było dobić się do ich parkietu. Na początku jeszcze nie wykorzystywali kontrataków, ale już później robili się coraz skuteczniejsi i tym przechylili szalę.
W naszym zespole co przede wszystkim szwankowało?
– Bardzo na minus mieliśmy dwie rotacje i na pewno musimy nad nimi mocno popracować. W rotacji numer jeden mamy odwrócone rozegranie, czyli z pierwszej strefy wbiega rozgrywający, na lewej stronie mamy wtedy Bartka Kurka, a na prawej Olka Śliwkę, co jest nienaturalną rzeczą. Tutaj straciliśmy bardzo dużo punktów, co przełożyło się na spotkanie. Generalnie na ten moment największe braki w naszym zespole widziałem w polu serwisowym, gdzie potencjał drużyny jest sporo wyższy, by zrobić więcej szkody przeciwnikowi. Poza tym uważam, że Fabian Drzyzga powinien więcej grać środkową strefą. Patrząc po Amerykanach czy Francuzach widać, że to teraz pewien trend, by tej strefy boiska używać dużo więcej. Wszak i Kochanowski i Bieniek to środkowi, którzy mogą być bardzo ofensywni, co jednocześnie może bardzo ułatwić grę na skrzydłach. Sądzę, że trener przeanalizuje z Fabianem mecz z Iranem i będą starali się grać więcej przez środek.
A jak zapatrujesz się na decyzje trenera Heynena podczas meczu? Potrzeba doświadczenia w przypadku Śliwki to jedno, ale widać było, że gra mu nie szła.
– Trener ocenia z własnej perspektywy i być może wie więcej. Natomiast nam, oglądającym mecz z boku, wydaje się, że jednak szansę powinien był dostać chyba Kamil Semeniuk, żeby zastąpić Olka i też złapać kilka minut. W ten sposób można byłoby spróbować, czy akurat Kamil w tym konkretnym meczu byłby w stanie wejść w dobrej formie i dyspozycji, aby pomóc drużynie. Tej zmiany nie było, ale my nie znamy wielu faktów, o których zapewne wie trener i to on doskonale wie, na kogo może w danej chwili liczyć. Zabrakło na pewno kapitana, który ma charyzmę i wie, po co tutaj przyjechał.
Rozmawiał Artur Gac – więcej w serwisie interia.pl
źródło: interia.pl