Słowo klątwa wypierali z głów wszyscy nasi siatkarze. Jednak prawda jest taka, że Słowenia czwarty raz z rzędu wyeliminowała biało–czerwonych z ME. – Każde spotkanie jest inne i na każdym turnieju piszesz nową historię. Nie doszukiwałbym się tu nie wiadomo czego – powiedział Krzysztof Ignaczak
Rozczarowanie, rozgoryczenie, smutek. Jakie emocje towarzyszą panu po przegranej reprezentacji Polski w półfinale mistrzostw Europy?
Krzysztof Ignaczak, były reprezentant Polski, mistrz Europy i świata, ekspert TVP Sport: – Rozgoryczenie. Spodziewałem się trudnego meczu. Słowenia nie zaskoczyła mnie niczym nowym. Wiedziałem, że jest to zespół, który będzie grał bardzo dobrze, jeżeli chodzi o wysoką piłkę i zagrywkę. Najbardziej szkoda drugiej partii, w której mieliśmy dwie piłki setowe. Wynik 2:0 mógłby „złamać” rywali. Przy 1:1 przeciwnik uwierzył, że może ten mecz wygrać. Później wychodzimy nieco zdekoncentrowani i musimy gonić. Szkoda też czwartego seta, ale w nim to my byliśmy drużyną, która cały czas była krok za Słoweńcami.
Czym Polacy negatywnie zaskoczyli w meczu ze Słowenią?
– Powiem inaczej. Byliśmy w dobrej dyspozycji fizycznej. Rywal grał świetną siatkówkę. Wyeliminował jeden z naszych głównych atutów, jakim jest zagrywka. W pierwszych dwóch setach zdobyliśmy kilka punktów, ale później nie potrafiliśmy wyrządzić Słoweńcom wiele krzywdy serwisem. Blok też nie wyglądał najlepiej. Przeciwnik kończył sytuacyjne akcje, dobrze radził sobie na wysokiej i niewygodnej piłce…
Dlaczego później nie zdołaliśmy utrzymać dobrej dyspozycji z pierwszego seta?
– Rozegrałem w karierze wiele podobnych spotkań. Gładko wygrywasz pierwszą partię, a potem przeciwnik nie ma nic do stracenia, bardziej ryzykuje i wyrządza ci wiele krzywdy. Słoweńcy tak zrobili. Nie mieli innego wyjścia. Szkoda, bo prowadziliśmy 1:0 i mieliśmy dwie piłki na „dwójkę z przodu”. Razem z Pawłem Zagumnym i Michałem Ruciakiem zgodnie stwierdziliśmy, że kluczowy był drugi set, który niestety nam uciekł. Słoweńcom odechciałoby się grać przy takim dopingu kibiców i wyniku 0:2. Niestety wyciągnęliśmy do nich rękę
Może jednak najbardziej zawiodła głowa i podejście mentalne?
– Mentalnie byliśmy dobrze przygotowani. Nie można odmówić zaangażowania. Zawiodły stricte siatkarskie elementy. Jeżeli chodzi o podejście i aspekty psychologiczne, to czapka z głów przed chłopakami, bo walczyli z wielkim sercem.
Błędem mogło być to, że trener Vital Heynen uparcie trzymał się swojego planu? Nie robił zmian nawet wtedy, gdy graczom z pierwszej szóstki nie szło…
– Myślę, że na ocenę trenera przyjdzie jeszcze czas. Powinien zająć się nią Wydział Szkolenia, a selekcjoner sam pewnie odpowie na kilka pytań. My pewnych rzeczy nie wiemy i możemy tylko gdybać. Też chciałbym się dowiedzieć, dlaczego trener Heynen nie robił zmian. Wpuszczał tylko Łukasza Kaczmarka i ewentualnie Mateusza Bieńka. Uważam, że już w trzecim secie powinna być szybsza reakcja na to, co działo się na parkiecie. Nie znam jednak przedmeczowych założeń.
*cały wywiad Jakuba Kłyszejko w serwisie TVP Sport
źródło: sport.tvp.pl