– Uważam, że ta formuła się w pewnym momencie wyczerpała. Różnicę było widać w tym, jak zawodnicy słuchali Vitala na przerwach kiedyś, a jak teraz. Jego czas się skończył – mówi Krzysztof Ignaczak o pożegnaniu Vitala Heynena z reprezentacją Polski siatkarzy.
– Brązowy medal nie był w stanie obronić Vitala Heynena. Myślę, że podobnie byłoby ze złotym, choć zapewne w tym przypadku ktoś dwa razy by się zastanowił przed podjęciem podobnej decyzji. Kluczem do jego kadencji miał być obiecany krążek igrzysk olimpijskich w Tokio. To była impreza docelowa. Marzenie chłopaków nie zostało tam jednak zrealizowane. Każdy medal byłby dla nas świetną sprawą. Gdybyśmy z Japonii przywieźli nawet brąz, a później ten sam kolor krążka z mistrzostw Europy, to można by myśleć o dalszej współpracy z trenerem Heynenem. Na ten moment wydaje się, że formuła Heynen – drużyna się wyczerpała – dodał Ignaczak.
W czym się to objawiało?
– Związek, mając na uwadze to, że mamy silną reprezentację, zaplecze i sponsorów, nie może sobie pozwolić na to, by trener reprezentacji był również szkoleniowcem klubu. Selekcjoner powinien być wyłącznie na potrzeby tej kadry. Powinien potrafić uzasadnić, co dzieje się z formą poszczególnych zawodników, pojechać do klubu, porozmawiać z trenerami przygotowania fizycznego czy fizjoterapeutami. Wszystko po to, by zarządzać treningiem indywidualnym graczy. Przykład? Dlaczego Aleksander Śliwka miał fenomenalny sezon w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, a w reprezentacji Polski siatkarzy nie dał takiej jakości, jakiej wszyscy by sobie życzyli? Czym to uzasadnić? Brakiem kadrowego doświadczenia czy tym, że praca nad fizycznością w kadrze jest zupełnie inna? Według mnie od kolejnego szkoleniowca powinno się wymagać wyłączności.
Czy od Tokio miałeś wrażenie, że zespół i trener żyli trochę osobno?
– Odniosłem wrażenie, że w pewnym momencie faktycznie się oddalił. Najbardziej było to widoczne w czasie igrzysk, kiedy był zestresowany, podejmował dziwne dialogi, a w kolejnych tygodniach kazał mediom wychodzić z treningów. Skoro bał się już na początku japońskiego turnieju, byśmy nie podejrzeli ustawień na mecz z Wenezuelą, to chyba nie był to ten sam Belg, którego widzieliśmy podczas mistrzostw świata 2018, prawda? Wtedy potrafił ściągnąć odpowiedzialność z chłopaków jakimś wywiadem czy ciekawym zagraniem. Teraz zamknął się sam w sobie i zapomniał nawet o tym, że ma wyrównany zespół i mógł robić zmiany. Taki zarzut też można mu postawić.
Cały wywiad Sary Kalisz z Krzysztofem Ignaczakiem w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl