– Jako wicemistrz świata z 2006 roku liczyliśmy na podium, ale okazało się, że do tej pory nie jest to łatwe zadanie do zrealizowania, bo minęło 48 lat od ostatniego medalu na igrzyskach i dalej go nie ma – wspomina igrzyska olimpijskie w Pekinie Krzysztof Gierczyński, były przyjmujący reprezentacji Polski.
W Pekinie jako wicemistrz globu
Igrzyska olimpijskie w Pekinie w 2008 roku były drugimi z rzędu, na których wystąpili biało-czerwoni. Przystępowali do nich po wywalczeniu wicemistrzostwa świata w 2006 roku, ale jednocześnie po słabszym występie w mistrzostwach Europy rok później. – Pamiętam halę w Pekinie, bo więcej nie widzieliśmy. Byliśmy maksymalnie skoncentrowani na treningach i meczach. Inne rzeczy nas nie interesowały. Należeliśmy do grupy drużyn, które chciały zdobyć medal. Mieliśmy mocny zespół, któremu niewiele zabrakło, aby awansować do strefy medalowej – wspomina Krzysztof Gierczyński, były reprezentant Polski.
Nie ukrywa on, że igrzyska to wyjątkowy turniej. O znalezieniu się na nich wielu siatkarzy marzy od dziecka. – Zawsze tak było, jest i będzie, że udział w igrzyskach olimpijskich jest marzeniem każdego sportowca. Jest to święto całego sportu. Mistrzostwa Europy czy świata dotyczą jednej dyscypliny, a na igrzyskach wszyscy sportowcy spotykają się w jednym miejscu. Jedni chcą zdobyć medal, inni chcą tylko uczestniczyć w zawodach, więc wszystko się miesza w wiosce olimpijskiej. Utkwiła mi w pamięci atmosfera związana z igrzyskami – dodał olimpijczyk z Pekinu.
Wyboista droga do Pekinu
Podopieczni Raula Lozano w drodze do Pekinu przeżywali wzloty i upadki. Wprawdzie bardzo dobrze poradzili sobie w turnieju prekwalifikacyjnym do igrzysk, który odbywał się w węgierskim Szombathely, gdzie stracili tylko seta, odprawiając z kwitkiem Duńczyków, Belgów, Węgrów i Finów, ale noga powinęła im się w Izmirze. Tam odbywał się europejski turniej kwalifikacyjny do Pekinu, a w nim biało-czerwoni pokonali tylko Włochów, przegrywając po tie-breakach z Hiszpanami i Holendrami. Ostatnią szansą na znalezienie się na igrzyskach był dla nich turniej w portugalskim Espinho. W nim nie stracili nawet seta, a wygrane z zespołami z Indii, Portoryko i Portugalii umożliwiły im walkę w igrzyskach olimpijskich. – Droga do tych igrzysk nie była łatwa i prosta, powiedziałbym nawet, że wyboista. Byliśmy w różnych momentach formy, ale awansowaliśmy na te igrzyska. Jako wicemistrz świata z 2006 roku liczyliśmy na podium, ale okazało się, że do tej pory nie jest to łatwe zadanie do zrealizowania, bo minęło 48 lat od ostatniego medalu na igrzyskach i dalej go nie ma – zaznaczył były reprezentant kraju.
W fazie grupowej zmagań w Pekinie Polacy zaprezentowali się z dobrej strony. Odnieśli zwycięstwa nie tylko z Egipcjanami, Niemcami i Serbami, ale nawet Rosjan pokonali po tie-breaku. Przytrafiła im się tylko jedna porażka z Brazylijczykami, która zadecydowała o tym, że w ćwierćfinale trafili na Włochów. – Wyjście z grupy było dla nas celem minimum. Naszym planem był awans do półfinału – stwierdził Gierczyński.
O 2 punkty od półfinału
W ćwierćfinałowej batalii zwrotów akcji nie brakowało. Podopieczni Raula Lozano przegrywali już 0:2, ale zdołali się podnieść i doprowadzili do tie-breaka. On rozgrywany był na przewagi, a na pierwszy plan wysunął się turecki sędzia, który podjął kilka kontrowersyjnych decyzji (wówczas nie było jeszcze systemu challenge). W efekcie Polacy przegrali 15:17 i znowu musieli obejść się smakiem walki o medale. – Włosi wydawali się być w naszym zasięgu, ale w ćwierćfinale przytrafił nam się słabszy mecz. Włosi chyba to wyczuli. Okazało się, że dwie piłki zadecydowały o tym, kto będzie grał dalej, a kto zostanie z niczym – skomentował były przyjmujący polskiej kadry.
Wówczas w polskim obozie odczuwalny był duży niedosyt, bowiem zabrakło zaledwie dwóch wygranych akcji, aby powalczyć o medale w Pekinie. – Zarówno nasze oczekiwania, jak i związku były duże. Dla niektórych z nas była to ostatnia szansa na zdobycie medalu na igrzyskach olimpijskich. Niestety, to się nie udało. Dlatego po turnieju odczuwalny był ogromny zawód i niedosyt – nie ukrywa Gierczyński.
W kierunku Paryża
Polacy jako wicemistrzowie świata lecieli na igrzyska do Pekinu. W nich chcieli zdobyć medal. Podobnie sytuacja wygląda 16 lat później. Biało-czerwoni znów są wicemistrzami świata, a w Paryżu celują w medal. – Wydaje mi się, że medal zdobędziemy, ale nie wiem, z jakiego kruszcu. Oczywiście, życzę naszej reprezentacji jak najlepiej. Chciałbym, aby zagrała w finale i zdobyła złoty medal, ale jest jedenaście zespołów, które prezentują podobny poziom do naszego. Mamy ciężką grupę, ale uważam, że znajdziemy się w ćwierćfinale. Jak w nim się „odetkamy”, to później pójdzie już z górki. Ćwierćfinał będzie kluczowy – zakończył Krzysztof Gierczyński.
Skład reprezentacji Polski mężczyzn na igrzyska w Pekinie:
Rozgrywający: Paweł Zagumny, Paweł Woicki
Atakujący: Mariusz Wlazły, Piotr Gruszka
Środkowi: Łukasz Kadziewicz, Daniel Pliński, Marcin Możdżonek
Przyjmujący: Michał Winiarski, Sebastian Świderski, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński
Libero: Krzysztof Ignaczak
Trener: Raul Lozano
Zobacz również
Wspomnień czas. Milena Sadurek o igrzyskach olimpijskich w Pekinie
źródło: inf. własna