– Współczuję zawodnikom i trenerom w PlusLidze, którzy mają cały czas taki natłok meczów. Mam do nich duży szacunek i podziwiam pracę w takich warunkach. Dużym wyzwaniem jest granie meczów co 3 dni – powiedział trener BAS-u Białystok, Krzysztof Andrzejewski.
Lekcja siatkówki dla spalskiej młodzieży
Gładko wygraliście ostatnio z SMS-em PZPS Spała. Pewnie nie będzie dużym nadużyciem, że ten mecz mieliście pod kontrolą od początku do końca?
Krzysztof Andrzejewski: – Pewnie tak można powiedzieć, natomiast ja zawsze szanuję zespół ze Spały. Są to młodzi chłopcy, którzy są najlepszymi zawodnikami w kraju w swojej kategorii wiekowej i potrafią napsuć sporo krwi przeciwnikom. Wiedzieliśmy, że będzie to dla nas ważny mecz zarówno w kontekście tabeli, jak i budowania swojej dyspozycji. Tak naprawdę za bardzo nie patrzyliśmy na to, co dzieje się po drugiej stronie siatki. Skupialiśmy się na tym, aby po swojej stronie mieć odpowiednią jakość gry.
Ta jakość szczególnie była widoczna na zagrywce, bo sporo krzywdy tym elementem wyrządziliście spalskiej młodzieży.
– Czekałem na taki mecz, w którym zagrywka u większości zawodników będzie na wysokim poziomie. Do tej pory różnie z nią bywało. Ktoś miał dzień, ktoś inny nie i robił więcej błędów. A w tym ostatnim meczu wszyscy zawodnicy dobrze czuli się w polu serwisowym, co miało przełożenie na końcowy wynik.
A w końcówce meczu zabrakło wam trochę koncentracji? Mieliście dużą przewagę, a nagle zaczęła ona topnieć.
– Nie powiedziałbym, że zabrakło nam koncentracji, bo widziałem ją u zawodników przez caly mecz. Po prostu w trzecim secie, jak była spora przewaga, zmieniłem trochę ustawienie zespołu. Nie doszukiwałbym się psychologicznych aspektów. Po prostu nasza jakość gry się pogorszyła i zespół ze Spały zaczął nas doganiać. Na szczęście nie na tyle, abyśmy przegrali tego seta.
Czyli chciał pan wprowadzić chociażby Sebastiana Lisickiego, który wraca do gry po poważnej kontuzji?
– Zgadza się. Szansę gry dostał Sebastian. W mniejszym wymiarze dokonałem też innych zmian. Staram się dbać o wszystkich zawodników i dawać im możliwość pojawienia się na boisku. Kiedy jak nie w takim meczu i przy takim prowadzeniu.
Bitwa o play-off
Wciąż walczycie o ósemkę. Pewnie w końcowym rozrachunku może liczyć się każde oczko?
– Do rozegrania w rundzie zasadniczej zostało nam 7 meczów. Myślę, że walka o miejsce w ósemce będzie odbywać się do ostatniej kolejki. Liga jest bardzo wyrównana, a ścisk, zwłaszcza w środku tabeli, jest bardzo duży. Stąd też walka o play-off będzie trwała do końca.
Czyli pewnie najlepiej byłoby urwać jakieś punkty faworytom?
– Zdecydowanie tak. Bardzo na to liczę. Przed nami dwa trudne mecze, w których nie będziemy faworytami, ale wierzę, że sprawimy jakąś niespodziankę.
Kolejny mecz rozegracie już w środę. Z SMS-em graliście w piątek. To dla was plus, że będziecie mieli dodatkowy dzień na przygotowania?
– Nie lubię grać co 3 dni, bo nie ma czasu ani na dobry trening, ani na rzetelną analizę kolejnego przeciwnika. Graliśmy w piątek, więc te 4, 5 dni to jeszcze jest taki okres do zaakceptowania na przygotowania. Myślę, że będziemy dobrze przygotowani do tego meczu w Bielsku-Białej. W sobotę z kolei czeka nas mecz u siebie z MKS-em Będzin. Nie jest to komfortowa sytuacja. Tym bardziej współczuję zawodnikom i trenerom w PlusLidze, którzy mają cały czas taki natłok meczów. Mam do nich duży szacunek i podziwiam pracę w takich warunkach. Dużym wyzwaniem jest granie meczów co 3 dni.
Zobacz również
Jędrzej Goss: To nasza przywara w tym sezonie
źródło: inf. własna