Czy sezon 2020/2021 będzie walką o być albo nie być polskich rozgrywek siatkarskich? Kolejne niedokończenie zmagań z powodu pandemii może być ciosem dla klubów, które już po poprzednich zmagały się z utratą sponsorów. – Nie chciałbym, by kolejne zatrzymanie ligi było tym ostatnim. Musimy zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić – mówi Michał Mieszko Gogol, trener PGE Skry Bełchatów.
Mimo upływu kolejnych miesięcy pandemia koronawirusa przybiera na sile. 6 sierpnia odnotowano ponad 700 nowych przypadków, co jest rekordem od marca. Niektóre powiaty to żółte i czerwone strefy, ograniczające możliwości organizacji publicznych zgromadzeń i nakładające na mieszkańców obostrzenia. Zmagania sportowe mogą odbywać się bez udziału publiczności.
Zagrożenie nie minęło. Kluby, zmęczone konsekwencjami przerwania poprzednich rozgrywek, nadal nie mogą spać spokojnie. Co będzie, jeśli i sezon 2020/2021 zostanie znacznie skrócony? Co dla drużyny oznaczać będzie zachorowanie jednego gracza, który może zarazić nie tylko swoją rodzinę, ale także kolegów z zespołu i rywali? Jak Polska Liga Siatkówki poradzi sobie, jeżeli jeden team będzie wyłączony z gry na przykład na dwa tygodnie? Jak do ewentualnego przerwania rozgrywek odniosą się sponsorzy i czy może to być walka o przetrwanie dla polskich klubów?
Pierwsza próba spalona
Ostatnie tygodnie to próba powrotu siatkówki do normalności. Żeby zrekompensować kibicom i sponsorom przedwczesne zakończenie sezonu 2019/2020, władze ligi wpadały na pomysł przeniesienia rywalizacji na piasek, gdzie, w bezpieczniejszych niż halowe warunkach, reprezentacje drużyn mogłyby się ze sobą mierzyć. Idea ta była słuszna. Niestety, po zmaganiach w Grand Prix klub Aluron CMC Warta Zawiercie poinformował, że test na koronawirusa u jednego z zawodników okazał się pozytywny. Gracz ten uczestniczył w rywalizacji nie tylko u boku kolegów, ale mając również kontakt z rywalami. Całe szczęście na ten moment u żadnego z nich nie wykryto zakażenia.
– Do tej pory gracze trenowali bardzo intensywnie. Mieli osiem jednostek treningowych w tygodniu i nigdzie nie wychodzili poza lokalne sklepy. Ponadto, w naszym rejonie nie ma od dłuższego czasu przypadków wykrycia koronawirusa. Zakażony siatkarz podróżował do Krakowa, wziął udział w turnieju, a objawy wystąpiły u niego po tygodniu od tych zmagań. Nie mam pretensji do organizatorów, kibiców, ani nikogo nie oskarżam. Po rozmowach z lekarzami wiemy jednak, że jeśli objawy wystąpiły z soboty na niedzielę, sześć, siedem dni po wizycie w Krakowie, to wówczas nie zarażał, a sam został zarażony. Trzeba ograniczyć kontakty, nawet jeśli to miałoby dotyczyć życia prywatnego graczy – mówi w TVPSPORT.PL Kryspin Baran, prezes zawierciańskiego klubu.
Sytuacja ta pokazała, że bezpieczniejsze warunki nie wykluczają, że do zachorowań dojdzie, co może poskutkować nawet wykluczeniem danego zespołu z gry na jakiś czas. Jak to rozwiązać? – Specjaliści zatrudnieni przez PLS pracują nad rozwiązaniami. Na ten moment można powiedzieć z pewnością, że pewne formy ograniczeń w organizacji imprez będą wprowadzone. Nawet jeśli nie wyjdą one ze strony ligi, to pomiędzy klubami prowadzimy rozmowy i rozważamy pewne wspólne ustalenia. Najlepiej jest nie odseparowywać zarażonego zawodnika od zespołu, a zapobiec temu, że się zarazi – dodaje Baran.
Cały artykuł Sary Kalisz w serwisie TVP Sport.
źródło: sport.tvp.pl