Męska reprezentacja Serbii przyjechała do Gdańska, gdzie rozegra trzeci turniej rozgrywek Siatkarskiej Ligi Narodów. Jednak podróż z Belgradu do Polski przez Monachium w Niemczech nie przebiegła bez problemów.
Według serbskiej federacji (OSSRB), z powodu dużego błędu linii lotniczej „Lufthansa” i późnego przylotu samolotu z Belgradu do Monachium, delegacja Serbii była już spóźniona, gdy samolot wystartował z belgradzkiego lotniska. Krótka przerwa między lądowaniem na lotnisku w Monachium a startem do Polski spowodowała, że serbscy siatkarze pędzili korytarzami lotniska na samolot, który był już gotowy do startu.
Nadmiernie długa kontrola paszportowa dodatkowo wpłynęła na spóźnienie siedmiu zawodników i członków sztabu szkoleniowego do bramki, a gdy reszta drużyny, która jakimś cudem dotarła do samolotu, zorientowała się, że pilot nie będzie czekał na kolegów z drużyny, odmówili wejścia do samolotu. Następnie odbyły się negocjacje między głównym trenerem Igorem Kolakovicem a kapitanem samolotu, któremu wyjaśniono, że wina leży nie tylko po stronie serbskiej delegacji, i że słuszne będzie czekanie na resztę zespołu.
Następnie kapitan, ryzykując ogromną presję i krytykę ze strony innych pasażerów, do której doszło później, nakazał personelowi Lufthansy powrót do bramki i powrót z pozostałymi siedmioma członkami serbskiego zespołu. To wszystko spowodowało 40-minutowe opóźnienie w odlocie samolotu do Gdańska.
źródło: inf. własna, worldofvolley.com