– To jest bardzo trudny moment dla wszystkich w naszym klubie, dla graczy, trenerów, prezesów, także dla wszystkich kibiców. Kiedy przegrywa się u siebie wyraźnie 0:3 z Treflem czy 1:3 z Lublinem, to nie jest łatwo – powiedział po meczu z Treflem Gdańsk Klemen Cebulj, przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów. – Dla nas teraz każdy rywal w PlusLidze jest niebezpieczny. Wiemy, że w tym sezonie rozgrywki są jeszcze mocniejsze niż chociażby w ubiegłym. Nie pamiętam kiedy ostatni raz w Polsce było aż tyle dobrych drużyn – dodał.
Co się dzieje z zespołem Asseco Resovii, która przegrała już trzecie spotkanie z rzędu, a szóste w tym sezonie na 10 rozegranych meczów?
Klemen Cebulj: – Jesteśmy bardzo rozczarowani tą sytuacją. Wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy i jakie są nasze cele jako drużyny. Nie wiem, co powiedzieć i jak wytłumaczyć to co się działo chociażby w meczach z Lublinem czy z Treflem. Wygląda na to, że każdy zespół, który gra przeciwko nam, ma coś więcej niż my. Oczywiście my cały czas próbujemy grać jeszcze lepiej niż rywale, ale nam to nie wychodzi. Jest to frustrujące, bo nie widzimy świateł w tym tunelu i to jest bardzo trudne. Musimy jak najszybciej znaleźć jakieś rozwiązanie jak wyjść z tej sytuacji. Trzeba będzie jeszcze więcej pracować i starać się poprawić naszą grę. Najpierw musimy jednak zrobić swój indywidualny rachunek sumienia, spojrzeć sobie w lustro i pomyśleć o tym, co możemy i powinniśmy robić inaczej, żeby drużyna prezentowała się lepiej. Tu nie chodzi o to, żeby wskazywać na kogoś palcem i szukać winnego. Każdy z nas musi zacząć przemyślenia i rozliczenia od samego siebie. Potem musimy wspólnie zrobić wreszcie krok do przodu, a nie znów do tyłu.
Kiedy po wygranej z Projektem Warszawa i dwóch bardzo dobrych setach w Bełchatowie wydawało się, że łapiecie właściwy rytm wasza gra nagle się załamała i nie możecie przełamać swoich słabości…
– To jest bardzo niepokojące i przykre, bo nie pamiętam kiedy ostatnim razem przegraliśmy aż trzy mecze z rzędu. Takiej sytuacji nie było raczej w zeszłym sezonie, a przynajmniej nie pamiętam czegoś podobnego. Nie wiem, jak to wytłumaczyć.
Czy jest jakiś problem z waszą dyspozycją fizyczną, wciąż nie jesteście jeszcze w dobrej formie, czy tu bardziej chodzi o aspekt mentalny?
– Moim zdaniem jesteśmy w dobrej dyspozycji fizycznej i nie ma się tutaj co zasłaniać jakimiś problemami ze zdrowiem. Owszem, straciliśmy na jakiś czas „Nico” Szerszenia, a Rafał Buszek jest chory, ale to nas nie tłumaczy i nie powinno stanowić problemu, bo pozostali gracze są zdrowi, zdolni do gry i przygotowani od strony fizycznej. Nasze problemy są bardziej mentalne niż fizyczne. Albo wciąż mamy jakieś rezerwy w naszej grze mimo że staramy się dawać z siebie maksimum, albo dajemy z siebie wszystko, ale trafiamy i tak na lepiej dysponowanych rywali, chociaż nie chce mi się wierzyć w tę drugą opcję. Moim zdaniem, nawet jeśli mamy takie poczucie, że daliśmy z siebie to, co byliśmy w stanie, to i tak to nie jest jeszcze wystarczające i musimy zrobić coś więcej.
Trudno też uwierzyć w to, że nie możecie sobie poradzić z presją i macie jakiś problem mentalny skoro praktycznie cała szóstka Asseco Resovii, to reprezentanci swoich krajów grający od kilku lat mecze o dużą stawkę.
– Myślę, że presja to nie jest odpowiednie słowo opisujące nasz problem, bo owszem, gramy w Rzeszowie pod dużą presją, ale to jest normalne. To nie jest dla nikogo z nas jakaś nowość czy dodatkowe obciążenie. Jesteśmy od lat przyzwyczajeni do gry pod presją. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio grałem jakiś mecz, czy to w klubie czy w drużynie narodowej, w którym nie odczuwałbym na sobie żadnego ciśnienia. Nie sądzę, żeby presja była naszym problemem w Asseco Resovii. Natomiast czegoś nam na pewno brakuje; musimy to wyłapać i poprawić jak najszybciej się da.
Czy na treningach wasza dyspozycja i gra wygląda lepiej niż w meczach?
– Ciężko to porównać. To są jednak inne warunki i inni rywale po drugiej stronie siatki.
W następnej kolejce zmierzycie się na wyjeździe ze Ślepskiem Malow Suwałki, a na ten zespół Asseco Resovia wciąż nie może znaleźć patentu, żeby wygrać…
– Dla nas teraz każdy rywal w PlusLidze jest niebezpieczny. Wiemy, że w tym sezonie rozgrywki są jeszcze mocniejsze niż chociażby w ubiegłym. Nie pamiętam kiedy ostatni raz w Polsce było aż tyle dobrych drużyn. Dla nas ważne jest to, żebyśmy my sami też stali się groźni i niebezpieczni dla innych rywali. Zanim jednak znajdziemy się w Suwałkach musimy wykonać ciężką pracę tutaj w Rzeszowie. Musimy przeanalizować naszą grę i jak najszybciej coś zmienić, żeby gra całego zespołu była lepsza.
Ciężki orzech do zgryzienia ma też pewnie sztab trenerski na czele z Alberto Giulianim. Zna pan dobrze tego trenera z okresu współpracy w reprezentacji Słowenii, ale pewnie takiej sytuacji, jak teraz w Rzeszowie, jeszcze nie doświadczył?
– To jest bardzo trudny moment dla wszystkich w naszym klubie, dla graczy, trenerów, prezesów, także dla wszystkich kibiców. Kiedy przegrywa się u siebie wyraźnie 0:3 z Treflem czy 1:3 z Lublinem, to nie jest łatwo. Na pewno jednak Alberto i cały jego sztab nie poddadzą się i będą szukać jakiegoś rozwiązania na tę sytuację tak, żeby nasza gra się polepszyła. Musimy się wydostać z tego dołka i zobaczyć w końcu światełko w tunelu.
źródło: plusliga.pl