– Mieliśmy ogromną chęć zakończenia sezonu medalem, ale przegrane końcówki setów w obu meczach z Projektem świadczą o tym, że trochę powtórzyła się sytuacja z Jastrzębia. Nie byliśmy w stanie rozstrzygnąć końcówek na swoją korzyść, mimo że była na to szansa. Ciężko jest wrócić do gry po takim meczu straconej szansy, jaką mieliśmy w Jastrzębiu, kiedy byliśmy już o krok od gry w finale – powiedział w rozmowie z portalem plusliga.pl Klemen Čebulj, przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów.
OGROMNY NIEDOSYT W SZEREGACH RZESZOWSKIEGO KLUBU
Asseco Resovia Rzeszów zakończyła sezon 2023/2024 poza podium. Ekipa ze stolicy województwa podkarpackiego w tym roku dołożyła do klubowej gabloty jedynie Puchar CEV, co w ostatecznym rozrachunku „uratowało” sezon. Niemniej jednak jeszcze przed startem zmagań nadrzędnym celem był krążek mistrzostw Polski, którego nie udało się zdobyć. O ile w rywalizacji o 3. miejsce z Projektem Warszawa rzeszowianie znacznie odbiegali, o tyle w półfinale witali się już z gąską z finałem. Przypomnijmy, że podopieczni Giampaolo Medeiego w rewanżowym starciu w Jastrzębiu-Zdroju prowadzili 2:1 w meczu, a czwartym secie 21:15, by przegrać 25:27, a następnie całe starcie 2:3.
– Na pewno sposób, w jaki przegraliśmy czwartego seta i potem cały mecz w Jastrzębiu-Zdroju, miał ogromne konsekwencje. Był kluczowy pod względem naszej pewności siebie, która gdzieś uciekła, podobnie jak nasza moc. Mieliśmy ogromną chęć zakończenia sezonu medalem. Przegrane końcówki setów w obu meczach z Projektem świadczą o tym, że trochę powtórzyła się sytuacja z Jastrzębia-Zdroju – mówił w rozmowie z portalem plusliga.pl Klemen Čebulj, przyjmujący rzeszowskiej drużyny.
intensywny sezon, o którym mowa od samego jego początku
Niemalże od samego początku rozgrywek PlusLigi sezonu 2023/24 nieustannie toczyła się kwestia lawiny kontuzji. Można śmiało rzec, że najbardziej poszkodowanym zespołem na przestrzeni całego sezonu okazała się Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, choć nie była to jedyna drużyna, która straciła. W szeregach Resovii w pierwszym ćwierćfinałowym meczu z Treflem Gdańsk doszło do olbrzymiego osłabienia, ponieważ kontuzji doznał Stephen Boyer. W dodatku klub nie mógł przeprowadzić transferu medycznego w miejsce kontuzjowanego francuskiego atakującego. To kolejna końcówka sezonu, w której któryś z zawodników klubu z Podkarpacia doznawał kontuzji.
– Cóż, ten rok był szczególny i bardzo trudny pod względem obciążeń. Mieliśmy przez całe rozgrywki może dwa spokojniejsze tygodnie, kiedy można było się przygotować do meczów. Dwa tygodnie w ciągu pięciu miesięcy gry to naprawdę za mało. Play-offy rozgrywane były na przestrzeni zaledwie 18 dni. W takiej sytuacji urazy i problemy zdrowotne musiały się pojawić. W zeszłym roku też mój uraz przytrafił się w nieszczęśliwym momencie, gdy co trzy dni graliśmy ważne mecze play-off – kontynuował słoweński przyjmujący.
I dodał:
– Nie jest niestety łatwo być przez cały sezon gotowym do gry na sto procent. Jesteśmy oczywiście zmęczeni i kontuzje też się zdarzają. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie jest tylko nasz problem i inne drużyny też przez to przechodzą, ale najwidoczniej lepiej to wszystko znoszą i na końcu mogą grać w pełnych składach. Ciężko jest teraz powiedzieć, dlaczego u nas tak się nie dzieje. Na pewno był to dla nas bardzo ciężki sezon – zakończył 32-latek, który w sezonie 23/24 PlusLigi zdobył w sumie 281 punktów i atakował ze skutecznością 47,84%.
Zobacz również:
PlusLiga: Trefl pożegnał dwóch zawodników
źródło: plusliga.pl