– Po każdym meczu mocno pracuję z naszymi fizjoterapeutami, żeby zregenerować ciało i być gotowym do gry w następnym spotkaniu. Teraz też czeka mnie seria zabiegów i mam nadzieję, że będę gotowy do gry w następnych meczach u siebie, najpierw z Będzinem, a potem z Warszawą – mówi słoweński przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów Klemen Cebulj.
Od początku sezonu jest pan najbardziej eksploatowanym graczem Asseco Resovii; w ataku dostaje pan najwięcej piłek i jest mocno obciążony przyjęciem. Odczuwa pan na pewno duże zmęczenie, ale takie zwycięstwa jak w Bełchatowie, czy u siebie z Treflem, przynoszą satysfakcję.
Klemen Cebulj: – Tak. Nie da się ukryć, że dostaję dużo piłek w ataku, ale lubię być w takiej sytuacji. Wiedziałem, że taka właśnie będzie moja rola w drużynie Asseco Resovii kiedy podpisywałem kontrakt z klubem. To jest miłe, że dostaję mnóstwo piłek w ataku. Czuję na sobie dużą odpowiedzialność za grę naszej drużyny. Jestem z tego zadowolony, chociaż oczywiście odczuwam duże zmęczenie. Myślę jednak, że każdy z nas czuje zmęczenie, bo trenujemy naprawdę sporo. Nie tak dawno wróciliśmy z meczu wyjazdowego w Bełchatowie, gdzie też rozegraliśmy aż pięć setów. To był dla nas ciężki tydzień, ale najważniejsze jest to, że mamy na koncie dwa zwycięstwa i cztery punkty. Teraz możemy skupić się już na przygotowaniach do kolejnego meczu.
Z Treflem stoczyliście jeszcze bardziej zacięty bój niż z PGE Skrą, a gdańszczanie postawili wam ciężkie warunki….
– Gdańsk zagrał z nami bardzo dobre spotkanie, ale wiedzieliśmy, że tak będzie. Rywale grają bardzo skuteczną siatkówką i są dobrze poukładanym zespołem, wyróżniającym się w systemie blok-obrona. Mają też oczywiście świetnych skrzydłowych. Wiedzieliśmy, że kluczem w tym meczu będzie cierpliwa gra i staraliśmy się grać cierpliwie. Spodziewaliśmy się zaciętej walki i tak rzeczywiście było. Od pierwszego do ostatniego punktu graliśmy jednak zespołowo, trzymaliśmy się razem i to zadecydowało o naszym zwycięstwie.
Ostatnie zwycięstwa wywindowały was na szóstce miejsce w tabeli, chociaż patrząc tylko na samą pierwszą rundę wciąż musicie jeszcze walczyć o możliwość gry w Pucharze Polski.
– Oczywiście patrzymy gdzieś tam na klasyfikację, ale bardziej koncentrujemy się na meczach. Ten następny rozegramy u siebie z zespołem z Będzina, który jest na dole tabeli, ale to nie znaczy, że możemy podejść do tego spotkania inaczej niż z pełną koncentracją. Musimy krok po kroku robić swoje i miejmy nadzieję, że to się też przełoży na dobrą pozycje wyjściową w tabeli.
Czy fizycznie daje pan wciąż radę grać na tak dużych obciążeniach? Po meczu w Bełchatowie był pan tak wyczerpany, że ledwo mógł pan chodzić.
– Na pewno nie jest tak, że gram nie będąc zdolnym do gry. Zapewniam, że gdybym miał naprawdę poważne problemy ze zdrowiem, to nie byłoby mnie na boisku. Jeśli jednak to będzie tylko przejściowy ból pleców, barku, czy kolana, to jestem w stanie to przetrwać i grać nawet z bólem. Po każdym meczu mocno pracuję z naszymi fizjoterapeutami, żeby zregenerować ciało i być gotowym do gry w następnym spotkaniu. Teraz też czeka mnie seria zabiegów i mam nadzieję, że będę gotowy do gry w następnych meczach u siebie, najpierw z Będzinem, a potem z Warszawą.
Może te poprzednie sezony we Włoszech, w których odgrywał pan raczej rolę zmiennika niż gracza wychodzącego regularnie w podstawowej szóstce, przygotowały pana do tego, żeby w takim zespole, jak Asseco Resovia, pełnić rolę lidera i grać na pełnych obrotach.
– W poprzednim sezonie przychodząc do Trento zdawałem sobie sprawę, że nie będę regularnie graczem szóstkowym, skoro mieliśmy na tej pozycji Aarona Russella i Urosa Kovacevicia, więc pewne było, że trener będzie dokonywał rotacji wiedząc, że każdy z nas jest w stanie grać na określonym poziomie. W praktyce tak to rzeczywiście wyglądało, że byliśmy często rotowani. W Rzeszowie wiedziałem na co się piszę i że może być taka sytuacja, że będę grał naprawdę sporo. To fajnie być cały czas w rytmie meczowym i wiedzieć, że ma się zaufanie ze strony trenerów i kolegów z zespołu. Naprawdę wszystko mi się tutaj podoba – klub, nasz zespół, miasto Rzeszów. Jestem tu szczęśliwy.
Czy to oznacza, że chciałby pan zostać w Asseco Resovii na kolejny sezon? Wiadomo, że rozmowy transferowe rozpoczęły się w tym sezonie bardzo wcześnie i w kontekście klubu z Rzeszowa wymienia się już szeroką listę potencjalnych graczy, m.in. na przyjęciu.
– Chciałbym zostać w klubie, ale to nie jest dobry moment żeby skupiać się na rozmowach transferowych, a nie na meczach, które nas czekają. Dużo się rzeczywiście mówi o rynku transferowym i chociaż trudno się od tego całkowicie odciąć, to nie można o tym za dużo myśleć. Staram się tak to tego podchodzić i skupiać się przede wszystkim na meczach i na naszej grze.
Kiedy przyjdzie ten właściwy moment na podjęcie decyzji o ewentualnym przedłużeniu umowy z Asseco Resovią?
– Nie mogę teraz o tym mówić. Jeśli taki moment przyjdzie, to wszyscy się o tym dowiedzą.
Ostatnio w tych transferowych spekulacjach dotyczących klubu z Rzeszowa przewijają się też nazwiska pana kolegów z reprezentacji Słowenii.
– Jeśli zostałbym w klubie, a do tego pojawiliby się w nim moi koledzy z drużyny narodowej, to byłoby bardzo miło. Wszyscy dobrze się znamy. Mamy też bardzo dobry kontakt z naszą dwójką włoskich trenerów z Asseco Resovii, którzy pracują również w reprezentacji Słowenii. Mam nadzieję, że to będzie możliwe do zrealizowania.
źródło: plusliga.pl