Pech nie opuszcza w tym sezonie Enei Energetyka. W sobotę siatkarki straciły punkt z niżej notowanym San-Pajdą, a jeszcze wcześniej straciły na dłużej swoją liderkę, Orianę Miechowicz. – Czy to oznacza koniec marzeń o awansie? Tego nie wiem, wiem natomiast, że do końca sezonu pozostały dwa miesiące – mówi Katarzyna Urbanowicz.
– W każdym klubie i w każdym sezonie zdarzają się kontuzje, ale my w tych rozgrywkach zdecydowanie przekroczyłyśmy średnią urazów i kontuzji, a przecież nie wiadomo, co jeszcze złego nas może spotkać. Czy to oznacza koniec marzeń o awansie? Tego nie wiem, wiem natomiast, że do końca sezonu pozostały dwa miesiące. Inne zespoły też może dopaść pech, a w tym roku liga kończy się trzydniowym turniejem finałowym, w którym tak naprawdę wszystko się może zdarzyć – mądrze zauważyła Katarzyna Urbanowicz, podstawowa środkowa energetycznych dziewczyn, która rehabilituje się po operacji kciuka.
Do składu wróciła po wyleczeniu kontuzji Martyna Szczepuła, ale nie zastępowała wspomnianej Miechowicz, tylko od razu musiała wskoczyć do wyjściowej szóstki. Po długiej przerwie w grze nie wszystko popularnej „Szczepie” wychodziło… – W takich spotkaniach drużyny ze środka tabeli niewiele mają do stracenia. Stąd wzięły się dwie wygranej partie San-Pajdy. W czwartej trwała do końca walka punkt za punkt, a w piątej górę wzięła determinacja naszych dziewczyn, które wiedziały, że muszą zrobić wszystko, żeby zainkasować dwa punkty – dodała Katarzyna Urbanowicz.
źródło: Głos Wielkopolski
