Podczas turnieju finałowego MP juniorów w Dębicy wybrano najlepszą szóstkę czempionatu. Wyróżnieni siatkarze zostali objęci programem Red Bulla: Siatkarskie Skrzydła. Jednym z laureatów jest Karol Urbanowicz, zawodnik Trefla Gdańsk i najlepszy blokujący finałów.
– Tak, to prawda. Byłem chyba skazany na siatkówkę. Pamiętam, że zawsze jak gdzieś jeździliśmy z całą rodziną to ta piłka do siatkówki nam towarzyszyła. Cieszę się, że pozostałem w tej dyscyplinie, bo każdy mecz czy trening sprawia mi ogromną radość. Myślę, że to jest właśnie to, co chcę w życiu robić – powiedział Karol Urbanowicz.
Mimo takiej popularność siatkówki w Twoim domu, próbowałeś także innych dyscyplin: taniec towarzyski, piłka nożna, lekkoatletyka i pływanie. Co takiego miała siatkówka, czego nie miały tamte sporty?
– Ciężko powiedzieć, co to konkretnie było. Próbowałem innych dyscyplin, o dużej różnorodności, jednak żadna z nich nie dała mi aż takiej radości. Siatkówka sprawiała, że zawsze chodziłem z uśmiechem na twarzy, a wszystkie przygotowania do meczu były dla mnie przyjemnością. Do każdego treningu bardzo się przykładałem i to zostało mi do teraz. Myślę, że właśnie to szczęście jakie cały czas odczuwam, jest „chemią” jaka jest między mną a piłką siatkową.
Opowiedz więcej o tych dyscyplinach. Jak długo je uprawiałeś i jakie miałeś specjalizacje?
– Taniec towarzyski trenowałem najdłużej, chyba nawet dłużej niż siatkówkę, bo aż 5 lat, więc jest to spory kawałek mojego życia. Nie miałem w nim jednak takich osiągnięć jakie mam teraz w piłce siatkowej, jedynie jakieś medale na poziomie wojewódzkim. Trenowałem tańce latynoamerykańskie i standardowe, po pięć z każdej z tych kategorii, czyli łącznie dziesięć rodzajów. Z tego jednak co pamiętam, rodzice musieli dodatkowo motywować mnie do udziału w zajęciach czego absolutnie nie robili przy siatkówce. Natomiast piłka nożna była takim sportem, z którym praktycznie każdy młody chłopak ma styczność. Trenowałem około dwóch lat w Lechii Gdańsk na pozycji lewego obrońcy. Ta dyscyplina bardzo mi się podobała, ale moja mama była temu przeciwna, ponieważ piłkarze kojarzyli jej się z takimi niegrzecznymi chłopakami i bardzo nie chciała żebym poszedł w tą stronę. Z kolei lekkoatletyka i pływanie podobały mi się najmniej, ponieważ zawsze lubiłem sporty w których była piłka. Specjalizowałem się wtedy w biegach na krótkie dystanse oraz skoku w dal. To była jednak tylko taka epizodyczna przygoda i najmniej poważna.
Ważnym miastem w Twoim życiu jest Gdańsk, jednak po głowie chodzi Ci także gra w lidze włoskiej. Rozumiem, że nie miałbyś problemu z przeprowadzką?
– Mieszkam w Gdańsku od urodzenia i kocham to miasto, z nim się utożsamiam, ale mam też z tyłu głowy świadomość, że włoska Serie A jest w tej chwili najsilniejsza na świecie i na pewno chciałbym się w niej sprawdzić. Chciałbym tam pojechać i spotkać się topowymi gwiazdami naszej dyscypliny. To jest jedno z moich siatkarskich marzeń i myślę, że nie miałbym problemu by zmienić dla niego całe moje życie. Bariery językowe czy różnice kulturowe na pewno przełamałbym szybko i dobrze bym się tam czuł.
Życie na walizkach, które jest elementem kariery siatkarskiej klasyfikujesz jako zaletę czy wadę?
– Ciężko jest to w ten sposób ocenić. Jeśli jest się sportowcem to trzeba w jakiś sposób zaakceptować wszystkie, liczne wyrzeczenia jak chociażby fakt, że nie będzie się w domu. Myślę, że wszystko ma ręce i nogi, dopiero wtedy kiedy ma się cel. Każdy kto trenuje i do czegoś dąży: do złota olimpijskiego, wyjazdu do Włoch czy czegokolwiek innego, to nie myśli o tym czy cierpi czy nie i ile się w zamian oddało. Cel uświęca środki także w tym przypadku.
Jeden z celów już osiągnąłeś, bo miałeś szczęście grać w seniorskim Treflu Gdańsk. Jak oceniasz miniony sezon?
– Na pewno czuję pewien niedosyt. Skończyliśmy sezon w momencie, w którym szło nam naprawdę bardzo dobrze i kiedy zaczynaliśmy się rozpędzać. Myślę, że w fazie play off moglibyśmy pokusić się o niespodziankę i trochę namieszać w hierarchii pierwszej czwórki. Tego trochę żałujemy, aczkolwiek uważam, że piąte miejsce i tak jest świetnym wynikiem i trzeba brać to, co los nam dał.
Debiutowałeś w meczu z ZAKSĄ – jak duży był stres i co pamiętasz z tamtego spotkania?
– Stres rzeczywiście był bardzo duży, bo nie dość, że debiutowałem w meczu z tak utytułowaną drużyną jaką jest ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, to dodatkowo musiałem czytać grę francuskiego rozgrywającego Benjamina Toniuttiego, a to naprawdę nie było łatwym zadaniem. Uważam jednak, że nawet przez ten jeden mecz, sporo się nauczyłem i dał mi on bardzo dużo lekcji na przyszłość. Stres był oczywiście bardzo duży, ale jestem wdzięczny trenerowi, że dał mi szansę i mi zaufał.
Na Twojej pozycji w klubie występowali Wojciech Grzyb, Pablo Creer i Bartłomiej Mordyl – czego się od nich nauczyłeś?
– Od tej całej trójki nauczyłem się naprawdę bardzo dużo. Przychodząc do Trefla obawiałem się jak będzie wyglądać kontakt ze starszymi kolegami, ale tak naprawdę każdy, nie tylko środkowi, podpowiadał mi na treningach jakieś małe wskazówki, żeby moja gra wyglądała lepiej. Jestem im naprawdę za to bardzo wdzięczny, bo wiele od nich wyciągnąłem. Od Wojtka Grzyba nauczyłem się np. tego jak przemieszczać się w bloku, jak poruszać się na tej pozycji i jak ona tak naprawdę wygląda.
A jak oceniasz współpracę z Michałem Winiarskim?
– Szczerze mówiąc sam zastanawiałem się jak to będzie wyglądać, bo nie mam zbyt dużego doświadczenia w pracy z trenerami, ponieważ moja przygoda z siatkówką cały czas nie jest długa. Po tym sezonie mogę jednak powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony. Zajęliśmy 5.miejsce i myślę, że mało kto tak wysoko nas ustawiał, a ten wynik najlepiej potwierdził jak świetną drużynę stworzyliśmy wraz z trenerem Winiarskim. To on pokazał mi na czym polega siatkówka, ułożył w mojej głowie to, jak wygląda gra środkowego i ukształtował jako młodego siatkarza.
Środkowy, przyjmujący, środkowy – tak wygląda historia zmian Twojej pozycji. Nie żałujesz, że finalnie grasz na środku?
– Pamiętam, że jak przychodziłem do SMSu w Spale, to trenerzy wraz ze mną podjęli decyzję o tym, żebym przeszedł na pozycję przyjmującego. Wtedy bardzo męczyłem się na środku i nie lubiłem za bardzo swojej roli, bo zawsze chciałem mieć większy wpływ na grę. Zawsze powtarzałem, że moim ulubionym ustawieniem jest to, w którym po zagrywce zostaję do obrony, bo ja naprawdę bardzo lubiłem grać w defensywie. Wiedziałem jednak, że moje odbicie sposobem dolnym nie było tak dobre jak u innych kolegów, więc zaakceptowałem, że muszę przejść na środek. Teraz mogę jednak powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego, że finalnie zostałem na tej pozycji i już nie chcę niczego zmieniać Musiałem porozmawiać z trenerem Winiarskim i innymi środkowymi, żeby oni otworzyli mi oczy, ponieważ wcześniej do końca nie wiedziałem na czym polega ta pozycja i jak bardzo jest ona ważna. Potrzebowałem więc czasu żeby oswoić się z tą rolą i teraz zupełnie tego nie żałuję.
Rozumiem, że na przyszły sezon zostajesz w Treflu?
– Tak, w Gdańsku zostaję jeszcze nawet na dwa kolejne lata. Bardzo cieszę się z tej możliwości i myślę, że możemy dużo ugrać, tym bardziej, że szykuje się naprawdę fajny skład. Dołączy do nas Mariusz Wlazły i jestem niesamowicie szczęśliwy, że będę miał styczność z graczem tak wielkiego pokroju. Będę mógł z nim porozmawiać, pograć czy przybić piątkę na boisku i wiem, że niewielu młodych zawodników miało taką szansę i nie jeden chciałby być na moim miejscu. Dlatego jestem dobrej myśli i już nie mogę się doczekać przyszłego sezonu.
Czytałam, że grę w siatkówkę chcesz łączyć ze studiami – wybrałeś już kierunek?
– Kierunku jeszcze nie wybrałem, bo trochę brakowało na to czasu. Najpierw w pełni skupiłem się na maturach, a potem zaczęły się przygotowania do mistrzostw Polski i naprawdę nie było kiedy przysiąść i się nad tym zastanowić. Rozmawiałem jednak z kilkoma osobami i myślę, że dietetyka jest takim interesującym kierunkiem z którym chciałbym się związać. Dla sportowca prawidłowe żywienie jest bardzo ważne i dobrze byłoby mieć na ten temat specjalistyczną wiedzę.
Piotrek Nowakowski czy Simon – z którym z nich wypiłbyś kawę?
– Bardzo ciężki wybór… Z jednym i z drugim najchętniej! Może kiedyś będzie okazja, żebym mógł podpytać ich jak gra na środku wygląda z ich perspektywy i czy mają podobne odczucia, jak ja. Naprawdę ciężko jest wybrać z którym z nich chętniej bym się spotkał, bo są to moi najwięksi idole i prawdziwi giganci na tej pozycji.
źródło: Polska Siatkówka