PGE Skra Bełchatów wyraźnie wygrała z LUK-iem Lublin w starciu 15. kolejki. MVP pojedynku został wybrany Karol Kłos. Dla środkowego był to 400. mecz w PlusLidze. – Czterysta meczów pękło, czterysta meczów w PlusLidze już w nogach. Czułem się świetnie, bardzo dobrze mi się grało. Koledzy pomogli, 3:0, ważne trzy punkty, bo my je zbieramy bardzo powoli. Skończyliśmy rundę. Nie wiem, kiedy te czterysta spotkań minęło, ale pozdrawiam Mariusza Wlazłego, bo ja tylko rzucam cień na jego pięćset – stwierdził Karol Kłos.
Na początek ostatniej kolejki pierwszej części fazy zasadniczej PGE Skra Bełchatów podejmowała LUK Lublin. Bełchatowianie bez większych problemów pokonali rywali, nie tracąc przy tym seta. Sobotnie starcie było wyjątkowe dla Karola Kłosa, bowiem był to jego 400. mecz w PlusLidze. – Czterysta meczów pękło, czterysta meczów w PlusLidze już w nogach. Czułem się świetnie, bardzo dobrze mi się grało. Koledzy pomogli, 3:0, ważne trzy punkty, bo my je zbieramy bardzo powoli. Skończyliśmy rundę. Nie wiem, kiedy te czterysta spotkań minęło, ale pozdrawiam Mariusza Wlazłego, bo ja tylko rzucam cień na jego pięćset. Fajnie się to zbiegło, bo to krótki okres – Mariusz pięćset meczów, ja czterysta… Dlaczego Mariusz tak mało, jeśli ja mam już czterysta? On wygrał dużo więcej ode mnie. Pozdrawiam i gratuluję Mariusz – powiedział Karol Kłos, który został wybrany MVP meczu.
Tylko w drugim secie lublinianie podjęli wyrównaną walkę z bełchatowianami. Wystarczyło to jednak tylko na zdobycie 22 punktów w tym secie. W pozostałych odsłonach siatkarze LUK-u Lublin przegrywali z rywalami do 15 i 17. – Na pewno gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Zespół z Bełchatowa wywarł dużą presję na nas zagrywką. Mieliśmy swoje szanse. Zagraliśmy dużo słabiej niż w ostatnich spotkaniach, popełniliśmy jak na nas dużą liczbę błędów w ataku i zespół z Bełchatowa wygrał zasłużenie. Mamy tydzień żeby o tym zapomnieć i przygotować się na drugą rundę, która startuje już w piątek – skomentował Dariusz Daszkiewicz.
Środkowy od sezonu 2010/2011 jest związany z PGE Skrą Bełchatów. – Przychodząc tutaj wiązałem ogromne nadzieje z tym klubem, bo to był świetny klub i jest dalej. Jak przychodziłem, to zdobyli sześć mistrzostw z rzędu, nie było lepszych, więc chciałem tu zostać i zadomowiłem się na troszkę dłużej. Długo czekałem, żeby zacząć poważnie grać. Swoje wyczekałem, więc może dlatego jeszcze sobie dłużej zostałem, żeby pograć i nacieszyć się atmosferą – opowiedział środkowy.
– Karol większość swojej kariery gra dla PGE Skry, gra tu od wielu lat. To ikona polskiej siatkówki i polskiej ligi – powiedział o Kłosie Grzegorz Łomacz. – Dalej jest dość skromnym i cichym człowiekiem, te cechy w nim zostały. Świetnie się z nim współpracuje, to jest profesjonalista w pełni. Życzę mu dużo meczów w reprezentacji i lidze – dodał rozgrywający.
Pierwszym meczem, w którym Karol Kłos zagrał jako siatkarz Skry, był pojedynek 10. kolejki sezonu 2010/2011 w Bełchatowie z Fartem Kielce. Środkowy zdobył wtedy 7 punktów a jego zespół wygrał 3:0. – Pierwszego wejścia nie pamiętam, nawet nie pamiętałem pierwszego meczu, ale tutaj przypomnieli, że to było z Fartem Kielce. Pamiętam śmieszne sytuacje. Byłem bardzo cichy, przestraszony dzieciak – wspominał Kłos.
– Pamiętam doskonale Karola Kłosa, doskonale pamiętam Fart Kielce. Najważniejsza rzecz jest taka, że Karol przez te 11 lat fantastycznie się rozwinął i jest mistrzem świata, gra fantastycznie do tej pory a Farta Kielce i kieleckiej siatkówki już nie ma – stwierdził Daszkiewicz, który był trenerem kieleckiego zespołu.
źródło: opr. własne, PLS - materiały prasowe