Wydaje się, że nikt kto oglądał sobotnie starcie pomiędzy graczami PGE Skry oraz Grupy Azoty ZAKSA zawiedziony być nie może. Po prawie trzygodzinnej walce minimalnie lepsi okazali się być siatkarze wicemistrzów Polski i to oni zgarnęli kolejne zwycięstwo oraz dwa punkty do ligowej tabeli. Bełchatowianie mieli szansę, aby wygrać nawet 3:0, ale ostatecznie sztuka ta im się nie udała, czego mogą bardzo żałować. Widać, ze ich forma rośnie z każdym pojedynkiem, a szansę na odbudowanie się będą mieli spotkaniu z Projektem Warszawa.
Podopieczni Slobodana Kovaca mieli dużą szansę zgarnąć komplet punktów do ligowej tabeli. Trzeciego seta przegrali jednak minimalnie, a w dwóch kolejnych wydaje się, że powoli opadali z sił i ostatecznie musieli zaznać goryczy porażki.
Na pewno mają czego żałować, gdyż zwycięstwo to dodałoby energii przed kolejnymi trudnymi spotkaniami. – Prowadziliśmy 2:0 z bardzo dobrą drużyną grając u siebie. W trzecim secie mieliśmy swoje szanse, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Szkoda. Najzwyczajniej w świecie szkoda, ponieważ było mocne granie. Potem uszło z nas troszeczkę powietrze i ciężko się było zebrać w tym czwartym secie. Tie-break też był raczej pod kontrolą kędzierzynian i nie mieliśmy nic do powiedzenia. Szkoda, że się nie udało tego spotkania zamknąć w trzech setach, bo to by było fajne uczucie i fajne podwaliny pod tą drużynę, która walczy od początku do końca – podsumował Karol Kłos. W tie-breaku, mimo że warunki gry dyktowali przyjezdni, to gospodarze mieli szansę na doprowadzenie do wyrównania, jednak nie potrafili wykorzystać czasami dość prostych piłek. – W pewnym momencie było dużo takich akcji, gdzie mieliśmy proste, łatwe piłki, żeby zdobyć punkt, a się myliliśmy. Momentami mieliśmy zaciągnięty ręczny i brakowało nam takiej swobody i lekkości. Myślę, że to jeszcze przyjdzie i jest na to czas. W pewnym momencie nieco siedliśmy i kędzierzynianie to wykorzystali – dodał środkowy.
Statystyki obu drużyn są bardzo wyrównane poza jedną rubryką: bloki. Tutaj goście wygrali aż 19 do 5, co przy tak wyrównanym meczu stanowi ogromną przewagę. – WOW. Brawo i duży szacunek dla nich. Nie mogliśmy złapać i zablokować przede wszystkim Łukasza Kaczmarka. Mijał ten nasz blok jak chciał, mimo że byliśmy to nas omijał i nie mogliśmy go obronić – stwierdził reprezentant Polski. Trudno się z nim nie zgodzić, gdyż Łukasz Kaczmarek zagrał fantastyczne zawody, nie tylko z wysoką skutecznością w ataku, ale także kończąc mecz z 4 blokami.
Bełchatowianie przegrali już drugi mecz z rzędu i z dorobkiem 8 punktów zajmują dopiero siódme miejsce w tabeli PlusLigi. – Ja już od dosyć dawna nie patrzę w tabelę. Skupiam się na każdym następnym meczu i to chyba jest najlepsze podejście. Na tabelę spojrzę na sam koniec, gdy już wszystko będzie jasne – powiedział środkowy PGE Skry. Szansę na poprawę dorobku punktowego będą mieć w niedzielę, kiedy zmierzą się z Projektem Warszawa. – Warszawianie to trudny przeciwnik, który gra dobrze. Dodatkowo będą grali u siebie, gdzie zawsze są groźni. Oglądałem ich mecz z lublinianami. Myślałem, że coś się wydarzy i w pierwszym secie faktycznie gracze beniaminka fajnie zagrali, ale potem to już w zasadzie mecz bez historii. Na pewno to będzie ciężka przeprawa, bo to jest dobry zespół – zakończył.
źródło: inf. własna