Karol Kłos w zeszłym sezonie pomógł reprezentacji Polski jak tylko mógł. Nie pojechał na igrzyska olimpijskie, a w mediach społecznościowych zawrzało po jego emocjonalnym wpisie. W ramach podcastu „Elite Mentality x Cyprian Majcher” środkowy odniósł się teraz do swojej przyszłości w kadrze.
CHOĆ W CIENIU TO ZAWSZE Z SERCEM
Karol Kłos to jeden z podstawowych zawodników reprezentacji Polski. Można go już nazwać jej legendą, bo w ubiegłym sezonie minęło mu 15 lat występów z orzełkiem na piersi. I choć nie zawsze był jej pierwszoplanową postacią, to nie można mu odebrać wartości, jaką dawał tej drużynie. Swój pierwszy medal z seniorską reprezentacją zdobył na Mistrzostwach Europy w 2011 roku. Wówczas był on koloru brązowego. Po latach dołożył do tego kolejny brąz, a w 2023 roku nawet złoto.
Swój najlepszy turniej rozegrał przed polskimi kibicami. W 2014 roku był ważną częścią złotej drużyny mistrzostw świata i sam jest tego zdania. Teraz pozycja środkowego w polskiej siatkówce ma się całkiem dobrze. Co jakiś czas pojawiają się perspektywiczne osobowości, które odważnie pukają do reprezentacji narodowej. Według doświadczonego gracza, nie musiał on oddawać pałeczki młodszym bo nie czuł się liderem. – Ja nigdy w reprezentacji, poza mistrzostwami świata 2014, nie grałem pierwszych skrzypiec. Raczej byłem tłem. Przyszli młodsi, skoczniejsi, a ja miałem swoje problemy i walczyłem ze sobą. Przez wiele lat to nie ode mnie zaczynano budować podstawowy skład.
Od kilku sezonów doświadczony środkowy miał trochę inne zadania. Choć na boisku pojawiał się coraz rzadziej, to odgrywał równie ważne role. W 2019 roku był kapitanem młodej kadry, która występowała w Final Six Ligi Narodów, podczas gdy docelowa grupa szykowała się na mistrzostwa Europy.
WZRUSZAJĄCE ZACHOWANIE KIBICÓW
Gdy stery nad siatkarzami objął Nikola Grbić, nic w kontekście jego obecności się nie zmieniało. Serbski szkoleniowiec dalej widział dla niego miejsce w drużynie. Jednak przygotowania do roku olimpijskiego zweryfikowały dyspozycję poszczególnych zawodników i z marzeniami o Paryżu Kłos musiał się pożegnać. Mimo tego, że wiedział już o decyzji trenera na temat powołań do turnieju olimpijskiego, postanowił zostać z zespołem do końca przygotowań. Pojechał na turniej finałowy Ligi Narodów w Gdańsku, którego – jak sam powiedział – nie zapomni do końca życia.
– To, jak zachowali się kibice, dało mi jeszcze więcej sił i pokazało, że dobrze zrobiłem. Nie wiem czy kiedykolwiek dostałem takie brawa jak wtedy, gdy wyczytywano moje imię na podium. Mimo, że nie spędziłem wówczas ani minuty na boisku.
15 LAT I BĘDZIE WIĘCEJ?
Środkowy odniósł się także do wątpliwości siatkarskiego świata w kwestii jego kontynuacji kariery reprezentacyjnej. Tuż przed igrzyskami olimpijskimi Karol Kłos wstawił na swoje media społecznościowe dość wymowną fotografię. – Oczywiście, że ten wpis dwuznacznie. On miał zabrzmieć dwuznacznie. Bardziej chyba kibice zakończyli mi tę karierę w reprezentacji. Ja nic oficjalnie jeszcze nie powiedziałem, że kończę. I zostawmy to na razie. Zostawmy to na razie tak – wyjaśnił dyplomatycznie.
– Bliżej mi jest do Łukasza Kadziewicza, niż Michała Winiarskiego. Nie chciałbym zostać trenerem. Mógłbym iść w kierunku menadżera – dodał, zapytany o plany po siatkówce.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zobacz również:
Jak będzie wyglądała droga do Los Angeles? Nikola Grbić wyjaśnił
źródło: Podcast "Elite Mentality"