Projekt Warszawa awansował do półfinału rozgrywek PlusLigi w sezonie 2023/2024. Do rozstrzygnięcia rywalizacji z Bogdanką LUK Lublin potrzebny był złoty set. W jego końcówce bardzo ważną rolę odegrał Karol Borkowski. – Bardzo cieszę się, że ta piłka wpadła w boisko. Przyznam szczerzę, ręka mi drżała – powiedział Strefie Siatkówki przyjmujący.
Projekt Warszawa wygrał w pierwszym meczu ćwierćfinałowym 3:1. Oznaczało to, że do awansu do kolejnego etapu rozgrywek potrzebował tylko dwóch setów. Zadanie to nie wydawało się trudne, patrząc na formę, którą stołeczny zespół prezentował przez cały sezon. W praktyce sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Świetna postawa LUK-u
Rewanżowe spotkanie bardzo dobrze rozpoczęli podopieczni trenera Massimo Bottiego. Świetnie radzili sobie nie tylko w polu serwisowym, ale również w pozostałych elementach siatkarskich. Jednymi z najbardziej wyróżniającymi się zawodnikami na boisku byli Tobias Brand oraz Damian Schulz. Dobra postawa przeciwników oraz łatwość, z jaką zdobywali kolejne punkty, nie poprawiały sytuacji warszawskiego zespołu. Ogromne starania stołecznych spełzły na niczym, ponieważ nie byli w stanie odwrócić losów spotkania i to lubinianie wygrali 3:0. – W trakcie meczu było nerwowo. Wiedzieliśmy, że LUK Lublin nie przyjedzie poddać się, a będzie walczył o zwycięstwo. Trzy pierwsze sety zagrali naprawdę dobrze – powiedział Karol Borkowski, przyjmujący Projektu Warszawa.
Zobacz również:
Damian Schulz myśli o zakończeniu kariery
Decydujący złoty set
Zwycięstwo za trzy punkty LUK-u oznaczało, że o awansie do półfinału zadecyduje złoty set. Od jego początku to właśnie gospodarze rozdawali karty, a przyjezdni zdawali się być zagubieni. Taki rozwój wydarzeń spowodował, że to właśnie warszawiacy byli bliżej walki o medale PlusLigi. W końcówce złotego seta trener Piotr Graban wpuścił na zagrywkę Karola Borkowskiego. Jak później okazało się, był to strzał w dziesiątkę.
Przyjmujący po wejściu na boisko posłał asa serwisowego i tym samym dał zespołowi szanse na zakończenie dogrywki. – Na treningach staram się szlifować zagrywkę. Jednak zupełnie czym innym jest posłać asa serwisowego w takim momencie meczu Tym bardziej po trzech setach spędzonych w kwadracie. Oczywiście przez cały mecz starałem się być gotowy, ponieważ trener dawał mi znaki, że będzie mnie potrzebował – powiedział warszawski przyjmujący. – Bardzo cieszę się, że ta piłka wpadła w boisko. Powiem szczerze, ręka mi drżała – zakończył Borkowski.
źródło: inf. własna