– Wiadomo, że po przegranym półfinale było ciężko, chociaż mobilizowaliśmy się na mecz o brązowy medal, ponieważ woleliśmy wrócić z medalem niż z pustymi rękami – powiedział Kamil Szymendera, przyjmujący reprezentacji Polski kadetów, która wróciła z Italii z brązowymi medalami.
W mistrzostwach Europy zajęliście trzecie miejsce. Jak z perspektywy czasu ocenisz ten wynik? Przeważa radość ze zdobycia medalu czy jednak niedosyt, bo finał był tak blisko?
Kamil Szymendera: Myślę, że mimo zdobycia brązowego medalu pozostaje spory niedosyt, ponieważ byliśmy bardzo blisko awansu do finału, a na ten sukces pracowaliśmy ciężko przez cały okres przygotowań. Nie ukrywam, że do Włoch lecieliśmy z myślą o złotym medalu.
Przez fazę grupową przeszliście jak burza, tracąc tylko jednego seta w starciu z Białorusinami. Te wyniki mogły dawać wam nadzieję na medal?
– W fazie grupowej każdy mecz był na bardzo wysokim poziomie. Na każde spotkanie wychodziliśmy w pełni skupieni i nie lekceważyliśmy przeciwnika, ponieważ był to turniej finałowy, w którym żadna drużyna nie znalazła się przez przypadek. Wiadomo, że takie rezultaty budowały morale drużyny i dawały nadzieję na złoto.
W półfinale stoczyliście dramatyczny bój z Włochami. Przegraliście w tie-breaku. Który moment meczu był według ciebie kluczowy? Czego zabrakło, abyście to wy cieszyli się z awansu do finału?
– Wydaje mi się, że zabrakło możliwości challenge’u, który rozwiązałby wiele spornych sytuacji na boisku. W tie-breaku zabrakło nam trochę szczęścia, ponieważ w na wyniku zaważył praktycznie jeden punkt.
A trudno było podnieść się po takiej porażce? Pokazaliście charakter, mobilizując się i wygrywając bój o brąz z Bułgarami…
– Wiadomo, że po przegranym półfinale było ciężko, chociaż mobilizowaliśmy się na następny mecz o brązowy medal, ponieważ woleliśmy wrócić z medalem niż z pustymi rękami po tak ciężkim dla nas okresie przygotowawczym.
Znalazłeś się w gronie najlepszych zawodników turnieju. Co to dla ciebie oznacza? Stanowi to motywację do jeszcze cięższej pracy na treningach?
– Zdecydowanie, w mistrzostwach Europy chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Patrząc na to, że rok temu zabrano mi taką możliwość, mam nadzieję, że mi się to udało. Liczę, że spełniłem oczekiwania całej drużyny, sztabu szkoleniowego i mojej rodziny. Jednak ta nagroda nic u mnie nie zmieniła pod kątem motywacji do dalszej ciężkiej pracy.
Przez koronawirusa doszło do wielu zmian. Nie było kwalifikacji przed mistrzostwami, termin turnieju finałowego został przesunięty, nie wystąpiły w nich wszystkie zakwalifikowane zespoły. Jak to wszystko odbierasz? Myślisz, że pandemia nadal będzie odciskała swoje piętno na rozgrywkach siatkarskich?
– Ta sytuacja dla wszystkich zawodników jest niekomfortowa, ale w takich czasach przyszło nam trenować i rozgrywać mecze. Nie mamy na to wpływu. Robimy swoje i jak na razie szykujemy się na mistrzostwa świata, które odbędą się w przyszłym roku.
źródło: inf. własna