– Cały kształt turnieju finałowego wynika z decyzji, na którą jakiś czas temu zdecydowali się klubowi prezesi. Była możliwość organizacji rozgrywek z rozstawieniem tak, jak w poprzednich latach, że część drużyn będzie rozstawiona, żeby czołowe drużyny spotkały się końcowych fazach. Tym razem po raz pierwszy od dawien dawna zdecydowano się na absolutnie otwartą formułę przypominającą to, co dzieje się w polskiej piłce nożnej, czyli nie było żadnych rozstawień – mówił Strefie Siatkówki Kamil Składowski, rzecznik Polskiej Ligi Siatkówki.
* Rozmowa została przeprowadzona przed pierwszym półfinałem Pucharu Polski kobiet pomiędzy ŁKS-em Commercecon Łódź a PGE Rysicami Rzeszów – 16 marca.
NYSA PO RAZ SIÓDMY
Krzysztof Sarna, Strefa Siatkówki: To już siódmy z rzędu turniej finałowy Pucharu Polski w Nysie. Czy inne miasta zgłosiły akces do organizacji rozgrywek w tym roku?
Kamil Składowski: – Nysa jeszcze ostatni raz chciała zorganizować ten finał. Przypomnę, że turniej finałowy Pucharu Polski kobiet miał tutaj miejsce jeszcze zanim męski zespół PSG Stali Nysa na dobre zagościła w PlusLidze. To był początek dużej siatkówki w Nysie. Dzisiaj możemy powiedzieć z przekonaniem, że Nysa bardzo fajnie spisywała się jako gospodarz turniejów finałowych kobiecego pucharu, ale wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku ten gospodarz będzie nowy – inne miasto, w innej części Polski.
Czy padły już jakieś konkretne propozycje?
– Na razie jest jeszcze troszeczkę za wcześnie, żeby o tym mówić. Kolejna impreza będzie za rok i wiązać się to będzie z rozmowami z samorządami. Niedługo odbędą się wybory samorządowe. Jest kilka fajnych miejsc w Polsce, gdzie klubowa kobieca siatkówka ma się świetnie, więc myślę, że będzie to jedno z takich miejsc
Czy na trybunach Hali Nysa zasiądzie komplet publiczności? (rozmowa przeprowadzona przed pierwszym półfinałem – 16 marca – przyp.red.)
– Myślimy, że finał będzie takim wydarzeniem, które przyciągnie ponad dwa tysiące kibiców (w trakcie finału na trybunach zasiadło 2386 widzów – przyp. red.). Zobaczymy, jak to faktycznie wyjdzie. Na zmagania półfinałowe obowiązują bilety na cały dzień, więc być może część kibiców, która dopinguje pierwszych półfinalistów, zostanie na drugim meczu albo też nie zostanie, dlatego trudno to policzyć. Myślę, że w sobotę będzie fajna frekwencja. W Hali Nysa jest dobra atmosfera. Ten obiekt jest adekwatny do rozgrywek, podczas których zasiada dwa tysiące kibiców. Dobrze się gra. Sądzę, że będzie bardzo głośno, bo będziemy mieli kibiców ŁKS-u Commercecon Łódź oraz PGE Rysic Rzeszów. Jeden i drugi klub słyną z dopingu. Jestem zdania, że przyjdzie dużo fanów łódzkiej drużyny.
Jak pan sam zapatruje się na wszystkie drużyny uczestniczące w turnieju finałowym Pucharu Polski?
– Cały kształt turnieju finałowego wynika z decyzji, na którą jakiś czas temu zdecydowali się klubowi prezesi. Była możliwość organizacji rozgrywek z rozstawieniem tak, jak w poprzednich latach, że część drużyn będzie rozstawiona, żeby czołowe drużyny spotkały się końcowych fazach. Tym razem po raz pierwszy od dawien dawna zdecydowano się na absolutnie otwartą formułę przypominającą to, co dzieje się w polskiej piłce nożnej, czyli nie było żadnych rozstawień.
Widzieliśmy tę drogę, gdzie w ćwierćfinale PGE Rysice Rzeszów wyeliminowały zdobywcę tytułu z Polic. Stąd być może ten kształt jest trochę niespodziewany, gdyby patrzeć na niego jeszcze przed sezonem. Myślę, że jednak jest to fajne w tej pucharowej rywalizacji, że takie drużyny jak BKS, który gra kolejny fajny sezon, czy UNI Opole, które gdzieś marzyło, żeby posmakować ligowej czołówki, mają szansę na to, żeby pokazać się w Nysie. Czytałem wypowiedzi ekspertów, którzy typują, że ta drużyna, która wygra pierwszy półfinał, czyli ŁKS Commercecon Łódź bądź PGE Rysice Rzeszów może być tym zespołem, który sięgnie po trofeum, bo są to ekipy wyżej rozstawione w hierarchii siatkówki. Jednak poczekałbym, bo mamy również BKS, który wie, że musi najpierw wygrać swój półfinał z UNI Opole.
Szczerze mówiąc, nie mamy takiego faworyta. Wracając natomiast do historii, gdyby przyjechała drużyna Grupy Azoty Chemika Police – wówczas moglibyśmy dawać 99% szans na to, że mamy faworytki. Zawsze, kiedy Chemik awansował do turnieju finałowego w Nysie, zawsze zwyciężał.
DECYZJA PREZESÓW
Jak pan sam zapatruje się na wspomniany system rozstawień? Jest zwolennikiem panującego, czy też tego z przeszłości?
– Trudno powiedzieć. Przed każdym sezonem taką decyzję podejmują prezesi klubów. Jestem ciekaw, jakie będą wnioski po tym sezonie, bo rzeczywiście część prezesów mówiła o tym, że jest to ciekawa formuła, która może generować dodatkowe niespodzianki. Część prezesów uważała, że może sprawiedliwszy był system z ubiegłych sezonów, gdzie było to rozstawienie. Może nas czekać na posezonowym spotkaniu jakieś głosowanie w tej sprawie w kontekście tego, co będzie się działo w przyszłych rozgrywkach. Zobaczymy, jaka decyzja zostanie podjęta, bo stanowi ona wspólną decyzję prezesów klubów ligowych. My jako spółka zarządzająca rozgrywkami wykonamy taką ich wolę. Na ten moment nie posiadamy jeszcze wiedzy, jaka to będzie decyzja.
Niedawno z Polic dopłynęły smutne informacje i niepewna przyszłość Grupy Azoty Chemika Police. Jak pan sam zapatruje się na sponsorowanie klubów ze spółek skarbu państwa?
– Myślę, że każda osoba, która bierze udział w sporcie zawodowym, zdaje sobie sprawę, że przynajmniej w naszym kraju bardzo duża część jakiegokolwiek sportu zawodowego jest współfinansowana czy też sprzedawane są usługi reklamowe nie tylko przez spółki skarbu państwa, ale też przez samorządy, czyli krótko mówiąc, przez pieniądze publiczne. Tak jak to się czyta, bo oczywiście nie znam dokładnie sytuacji Grupy Azoty, tylko powołujemy się na te informacje, które można spotkać w prasie czy w Internecie – wydaje się, że Chemik Police, jak i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w ostatnich latach przyniosły ogromne zwroty marketingowe i reklamowe.
Oczywiście mówi się o finansowaniu, ale tak naprawdę wszystkie spółki, osoby i podmioty, które współfinansują sport, tak naprawdę nabywają usługi reklamowe i usługi, które pokazują ich markę czy to w mediach, czy w telewizji, czy też kibicom. Myślę, że zaangażowanie tej spółki było bardzo fajne i bardzo dobre dla naszego sportu. Miejmy nadzieję, że ono nie zakończy się z dnia na dzień. Nie mamy żadnych nowych informacji. Na ten moment Grupa Azoty Chemik Police szykuje się do pierwszego meczu ćwierćfinałowego fazy play-off. Zakończyła się faza zasadnicza. Zarząd klubu jest w stałym kontakcie z naszym zarządem Polskiej Ligi Siatkówki.
Są zapewnienia o tym, że klub dokończy ten sezon. Natomiast co będzie dalej – zobaczymy za kilka miesięcy się wydarzy.
Wszystkie scenariusze są możliwe. Zakładając ten najczarniejszy, czy absencja tak utytułowanego klubu jak Chemik będzie rzutować na poziom TAURON Ligi w przyszłym sezonie i kolejnych latach?
– Trudno teraz wyrokować. Miejmy nadzieję, że z Grupą Azoty Chemikiem Police będzie chociażby tak jak stało się z drużyną z Gdańska. Przypomnę, że z dnia na dzień zakończyło się finansowanie również dużej grupy, grupy Lotos. Pamiętamy, że była nietypowa zbiórka przeprowadzona przez kibiców, żeby klub był w stanie dograć sezon. W rezultacie to się udało. Dzisiaj Trefl jest świetnym przykładem szkolenia młodzieży, kapitalnej atmosfery w dużej i fajnej hali oraz drużyny, która jest solidna. Może nie walczy o medale, ale co sezon gra fajną siatkówkę.
Życzę nam wszystkim, żeby Chemik, czyli drużyna, która posiada mnóstwo tytułów nie tylko Pucharu Polski, ale również i mistrzowskich, wygrywała po powrocie przez długi czas nieprzerwanie z rzędu naszą ligę, przetrwała. Mam taką nadzieję. Być może w nowej rzeczywistości i nowych realiach. Słyszymy oczywiście, że na ten moment te siatkarki, które grają w Chemiku – szukają i znajdują nowych pracodawców, bo nic w naszej lidze nie próżnuje. Poczekajmy i bądźmy optymistami, że sytuacja w Policach będzie przypominała chociażby tę z Gdańską. Myślę, że dla kobiecej siatkówki byłaby to dobra informacja.
CO Z CHEMIKIEM?
Zakładając również ewentualnie nie przystąpienie do rozgrywek w przyszłym sezonie przez Chemika, czy władze polskiej siatkówki rozważają zmniejszenie ligi?
– Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o tym, co się stanie. Decyzja zostanie podjęta na podstawie tego, co się tak naprawdę zadzieje. Dziś mamy taką sytuację, że czekamy na to, co stanie się w pierwszej lidze. Zostaną wyłonione mistrzynie I ligi i jeśli klub złoży aplikację do TAURON Ligi, pozytywnie przejdzie audyt i spełni warunki, wówczas będzie miał prawo uczestnictwa w najwyższej klasie rozgrywkowej w przyszłym sezonie. W związku z tym do 30 czerwca każdego roku jesteśmy zobligowani podjąć decyzję o kształcie następnego sezonu. Tak więc do tego terminu decyzją o wyglądzie TAURON Ligi musi zostać podjęta.
Czy myśli pan może o napisaniu kolejnej książki?
– Na ten moment nie ma takiej myśli. Przy tej pracy zawodowej, którą dzisiaj mamy i pędzących ligach, trudno o znalezienie czasu na dodatkową aktywność. Może w przyszłości będzie inna sytuacja, wówczas będę się nad tym zastanawiał. Aktualnie skupiam się na siatkówce. Jest dużo grania, bardzo dobrego grania, także jest się czym zajmować na co dzień.
Zobacz również:
Grupa Azoty S.A. wycofuje się z intensywnego wspierania sportu. Co z ZAKSĄ?
źródło: inf. własna