Reprezentacja Polski w mistrzostwach świata nie straciła jeszcze ani jednego seta. Oczywiście, podopieczni Nikoli Grbicia do tej pory mierzyli się ze zdecydowanie niżej notowanymi rywalami, ale i takie pojedynki bywają wymagające. – Mi nie jest łatwo się mobilizować na takie mecze, chociaż staram się z całych sił, by trochę tej oszukanej energii wprowadzić na boisko. Ważne, żeby nie było stypy na parkiecie, bo wtedy się łatwiej gra – powiedział Strefie Siatkówki Kamil Semeniuk, przyjmujący polskiej kadry.
Korespondencja z Manili
Patrzeć na siebie
Reprezentacja Polski ma dwóch meczach mistrzostw świata może być z siebie zadowolona. Polacy w starciach z niżej notowanymi rywalami nie stracili ani jednego seta i wywiązali się z roli faworyta. – Nie patrzymy, co się dzieje dookoła, choć są to dla nas sygnały, że jeśli nie skoncentrujemy się na swojej siatkówce, to może przydarzyć się przykra historia, jak kadrze Japonii. Cieszy fakt, że jesteśmy bez dwóch spotkaniach bez straty seta, choć to nie były drużyny z najważszej półki. Dla nas to o tyle dobre, że pozostaje nam jeszcze tylko jedno spotkanie o pierwsze miejsce w grupie. Nie zakładam innego scenariusza niż zwycięstwo z Holandią – zapowiedział Kamil Semeniuk.

Bez stypy
To on był liderem w wygranym 3:0 meczu z Katarem, ale jak sam przyznał, jego i cały zespół sporo kosztuje utrzymanie pełnego skupianie na dystansie spotkania. – Nie jest to łatwe. Mi nie jest łatwo się mobilizować na takie mecze, chociaż staram się z całych sił, by trochę tej oszukanej energii wprowadzić na boisko. Ważne, żeby nie było stypy na parkiecie, bo wtedy się łatwiej gra. Od początku spotkania można narzucić swój styl gry i zdominować rywala. To ważne, kiedy między drużynami jest taka różnica klas, jak pomiędzy nami Katarem czy Rumunią – wprost przyznał przyjmujacy biało-czerwonych.
Trybuny nie pękają w szwach
Poniedziałkowe mecze w Smart Araneta Coliseum nie powaliły frekwencją. Jedynie w spotkaniu Japonia – Kanada było 3654 kibiców, 1524 oglądało mecz Turcja – Libia, a 1208 Polska – Katar. Powodem są zapewne ceny biletów, które dla przeciętnego Filipińczyka delikatnie mówiąc, nie są zachęcające.
Szału na trybunach jak nie było, tak nie ma. Ale w sumie może być to też wina godziny. My jezdzimy kolejką, a ostatnia odjeżdzą około 22:30 #MWCH2025
— Ola Chmielowska ⚡️ (@OlaChmielowska) September 15, 2025
Trzeba jednak przyznać, że fani. nawet jeśli nie jest ich wielu, są głóśni, a do tego biało-czerwoni mają wsparcie z Polski. – Może nie jest to jakaś liczna grupa, ale dzięki temu, że kibice są tak głośno, to dają nam dużo energii. Mamy tutaj jakąś namiastkę polskości na Filipinach. Dzięki im bardzo za to, że są z nami i przylecieli nawet na Filipiny nas dopingować. Dodaje nam to energii i będziemy się starać jak najlepiej się prezentować – podsumował Kamil Semeniuk. Podopiecznych Nikoli Grbicia czeka w środę ostatni mecz fazy grupowej, w którym zagrają z Holandią. Stawką spotkania będzie 1. miejsce w grupie B.