– Nie uznawano nas za faworytów, cały czas powtarzałem chłopakom, że chcę ograć ZAKSĘ w najlepszym momencie, kiedy będą najmocniejsi, a nie jak w przyszłym sezonie zmieni się skład. I to nam się udało, dlatego to złoto tak dobrze smakuje. dalej trzymam się tego, że w meczach finałowych to nie ZAKSA miała słabszy moment, tylko my byliśmy lepsi – powiedział Jurij Gladyr, środkowy mistrzów Polski.
Jastrzębski Węgiel w finale PlusLigi pokonał Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Początek tej rywalizacji nie wskazywał jednak na takie zakończenie, bowiem jastrzębianie przegrali inauguracyjną partię pierwszego meczu do 16. Co się wydarzyło w przerwie po tym secie? – Nie ma co tego relacjonować, poczułem wewnętrzną potrzebę, żeby jakoś zareagować na to, co się działo na boisku, żeby wstrząsnąć chłopakami. Zdawałem sobie sprawę z tego, że dla takich chłopaków jak Tomek Fornal czy Kuba Popiwczak to są pierwsze tak ważne mecze w życiu i oczywiście zawsze towarzyszą temu duże nerwy, więc można na to zrzucić. Widać było, że np. Tomek jest sparaliżowany, ale jednak takiej klasy przyjmujący nie może tak przyjmować zagrywki Toniuttiego, która była balonikiem. W ogóle posypała się nasza gra w tym secie, cały zespół był zestresowany, nie podjęliśmy w ogóle walki. Wulkan emocji wybuchł, jeszcze sędziowie w końcówce dołożyli swoje pięć groszy, więc zdecydowałem, że trzeba zrobić taką przemowę chłopakom, żeby coś ruszyło, żebyśmy nie wyszli na drugiego seta z identycznym nastawieniem. Nie można było na to pozwolić, bo jesteśmy dobrym zespołem i nie możemy tak słabo grać nawet przeciwko takiemu zespołowi jak ZAKSA. Po prostu musieliśmy iść po swoje, na szczęście wszyscy zareagowali na te słowa jak prawdziwi mężczyźni. Od drugiego seta wyszliśmy już jako zupełnie inny zespół – opisał Jurij Gladyr. – Wydaje mi się, że ZAKSA się tego nie spodziewała i wreszcie nastąpiło przełamanie. Cały sezon z nimi przegrywaliśmy i coś się odmieniło. Zawsze w końcówkach to oni zachowywali zimną krew i odjeżdżali przeciwnikom, tu nastąpił ten moment, że udało nam się uwierzyć w siebie, że jesteśmy na tyle dobrzy, że możemy ich pokonać – dodał środkowy.
Dla Gladyra, podobnie jak dla Jastrzębskiego Węgla, to drugi tytuł mistrza Polski – Ten medal smakuje bardzo dobrze, ponieważ w Jastrzębiu-Zdroju tyle czasu się na niego czekało. Pierwsze złoto zdobyłem w Kędzierzynie-Koźlu, ale tam też była ta sama sytuacja, że na ten najcenniejszy triumf się trochę czekało. Natomiast wówczas byliśmy pewniakiem w starciu z Asseco Resovią Rzeszów i spełniliśmy pokładane w nas nadzieje. Tym razem nie uznawano nas za faworytów, cały czas powtarzałem chłopakom, że chcę ograć ZAKSĘ w najlepszym momencie, kiedy będą najmocniejsi, a nie jak w przyszłym sezonie zmieni się skład. I to nam się udało, dlatego to złoto tak dobrze smakuje. dalej trzymam się tego, że w meczach finałowych to nie ZAKSA miała słabszy moment, tylko my byliśmy lepsi – przyznał siatkarz.
Siatkarz przyznał, że bardzo dobrze czuje się w klubie. Środkowy jest jednym z siedmiu zawodników z mistrzowskiego składu, który kolejny sezon również będzie reprezentował barwy Jastrzębskiego Węgla. – Bardzo dobrze czuję się w Jastrzębiu, ale też i w klubie, jest między nami bardzo dobra atmosfera, wszyscy żyjemy tu jak jedna wielka rodzina. Każdego dnia przychodzi się tu z uśmiechem i myślę, że wiele topowych zespołów może nam pozazdrościć warunków. Nie ma też co za bardzo wybiegać w przyszłość, następny sezon to będzie zupełnie nowa drużyna, nowe cele – zakończył Gladyr.
źródło: Jastrzębski Węgiel - YouTube, opr. własne