– Ciężko było nam podnieść się po wysokiej przegranej w drugim secie, pamiętając, że tak samo wysoko prowadziłyśmy w pierwszym. Mam nadzieję, że trochę dzięki mnie odwróciłyśmy losy spotkania, bo weszłam na boisko z nową energią – powiedziała po zwycięstwie z ŁKS-em Julia Bińczycka, rozgrywająca Developresu.
Siatkarki Developresu Bella Dolina Rzeszów przegrywały już w pierwszym meczu półfinałowym TAURON Ligi z ŁKS-em Commercecon Łódź 0:2, ale ambitnie walczyły do końca.
W efekcie nie tylko doprowadziły do tie-breaka, ale również jego rozstrzygnęły na swoją korzyść. – Ciężko było nam podnieść się po wysokiej przegranej w drugim secie, pamiętając, że tak samo wysoko prowadziłyśmy w pierwszym. Mam nadzieję, że trochę dzięki mnie odwróciłyśmy losy spotkania, bo weszłam na boisko z nową energią. Nie wiem, co mnie niosło, ale grałam w tym meczu jak natchniona. Wszystko zgrało się z dziewczynami. Może trochę pod koniec tie-breaka siadłyśmy, ale jest wygrana i to się liczy – powiedziała Julia Bińczycka, rozgrywająca ekipy z Podkarpacia.
Podopieczne Stephane’a Antigi zrobiły pierwszy krok do finału, choć początkowo wydawało się, że to ŁKS wyjedzie z Rzeszowa z wygraną. – Jak rywal prowadzi 2:0, to ciężko jest podnieść się mentalnie. Cieszę się bardzo, że udało nam się wyciągnąć ten wynik. Wygrał cały zespół. Każda zawodniczka dała coś pozytywnego. Młoda Julka Bińczycka weszła na boisko i prowadziła nasz zespół jak doświadczona rozgrywająca, dużo nam pomogła i odmieniła naszą grę. Wszystkie razem wytrzymałyśmy presję – stwierdziła Jelena Blagojević, kapitan Developresu.
Zdaje ona sobie sprawę z tego, że półfinałowa rywalizacja nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Na pewno ŁKS we własnej hali zrobi wszystko, aby doprowadzić do kolejnego meczu w Rzeszowie. – Pojedziemy do Łodzi, żeby walczyć. Jest tam trudna hala, fajna atmosfera na trybunach i duża liczba kibiców. Wiemy, że finał jest jeszcze daleko. Jednak jeśli będziemy razem na boisku, to wygrana przyjdzie – podkreśliła serbska przyjmująca.
Rozczarowanie odczuwalne było w łódzkiej ekipie, która po dwóch setach była blisko wygranej, ale w trzech kolejnych nie potrafiła jej przypieczętować. – Był to bardzo ciężki i wyrównany mecz. Pojawiły się w nim wzloty i upadki. Szkoda, że nie rozstrzygnęłyśmy go na swoją korzyść. Miałyśmy piłki w górze, aby zakończyć go . Tym razem lepszy okazał się Developres, ale jeszcze są kolejne mecze do rozegrania. Będziemy walczyć – powiedziała Paulina Maj-Erwardt, według której ŁKS-owi w trzeciej odsłonie zabrakło konsekwencji w grze. – W trzecim secie pojawiło się mniej koncentracji, może zabrakło nam trochę sił i podjęcia odpowiednich decyzji. Dobrą zmianę w Rzeszowie dała Honorio, która zmieniła obraz meczu – zakończyła libero łódzkiej drużyny.
źródło: opr. własne, PLS TV