– Ciężko było tak nagle wybiec z kwadratu dla rezerwowych i zaprezentować się dobrze na boisku, bo miałam z tyłu głowy myśl, że muszę wejść i zastąpić Izę, a nie tylko dać zmianę – powiedziała po przegranej Energetyka Poznań ze Stalą Mielec Julia Bińczycka, młoda rozgrywająca poznanianek.
Mecz Enei Energetyk Poznań ze Stalą Mielec był hitem 22. kolejki I ligi kobiet. Nie wyszedł jednak podopiecznym Marcina Patyka, które uległy rywalkom w czterech setach i straciły na ich korzyść pozycję wicelidera tabeli, spadając na 4. miejsce. Spotkanie było prawdziwym sprawdzianem dla Julii Bińczyckiej, która musiała zastąpić na rozegraniu kontuzjowaną Izabelę Klekot. – Ciężko było tak nagle wybiec z kwadratu dla rezerwowych i zaprezentować się dobrze na boisku, bo miałam z tyłu głowy myśl, że muszę wejść i zastąpić Izę, a nie tylko dać zmianę. Na początku nie było łatwo, ale sądzę, że dałam radę – powiedziała po spotkaniu 19-letnia zawodniczka.
Sobotni pojedynek w wykonaniu siatkarek Energetyka był nierówny. Pierwszą partię przegrały one sromotnie, bo aż do 14, ale w kolejnej odsłonie pokonały rywalki 25:23 i doprowadziły tym samym do remisu 1:1. Na więcej nie było ich już jednak stać, choć wynik spotkania ważył się do samego końca. Poznaniankom przy zagrywkach rywalek przydarzały się przestoje w grze, kiedy traciły kilka punktów seriami. Ostatecznie w trzecim i czwartym secie mielczanki pokonały je do 17 i 23. – Problemów z przyjęciem nie było, ale jeśli jest ono na środek i gra tą strefą zostaje wykluczona, to mamy na skrzydłach podwójny blok i naszym atakującym jest ciężko się przez niego przebić, myślę, że stąd te przestoje – skomentowała młoda rozgrywająca Energetyka Poznań. – Wiadomo, że im lepsze jest przyjęcie, tym rozgrywająca zawsze ma więcej możliwości. Dziewczyny przyjmują jednak najlepiej jak potrafią, więc wyciskamy z tego elementu wszystko, co da się zrobić – zakończyła Julia Bińczycka.
źródło: inf. własna, youtube.com