– Każda z nas ma ogień w oczach i marzy o zwycięstwie w Lidze Mistrzyń. Odkąd jestem w zespole miałyśmy kolejno brąz i srebro. Byłoby piękne, by postawić wreszcie kropkę nad „i” – powiedziała Joanna Wołosz, rozgrywająca Imoco Volley Conegliano.
Imoco Volley Conegliano jeszcze nie zetknęło się z koronawirusem. Rozegrało do tej pory wszystkie spotkania, ale jedna z liderek zespołu nie ma wątpliwości, że w każdej chwili sytuacja może ulec zmianie. – Siedzimy na tykającej bombie. Jesteśmy praktycznie co tydzień badane, żyjemy od wymazu do wymazu. Wiemy, że mamy ogromne szczęście, że jesteśmy zdrowe, ale z drugiej strony prędzej czy później koronawirus i nas dopadnie. Jak na razie jesteśmy jedynym zespołem w lidze, który rozegrał wszystkie zaplanowane spotkania. W sumie już kilkanaście meczów było odwoływanych przez covid-19 w zespołach. Dobrze, że mamy tę furtkę pozwalającą rozgrywać mecze, gdy nie jest zakażonych więcej niż trzy zawodniczki. Wszystkie stosujemy się do zaleceń sanitarnych, bo każda z nas ma w głowie, że najważniejsze, by dograć ten sezon – oceniła Joanna Wołosz.
Obecnie rywalizacja w fazie zasadniczej się toczy, ale niewykluczone są zmiany w systemie rozgrywek Serie A. – Wiem, że planowane jest coś na kształt tego, jak rozgrywane były play-offy w NBA. Wstępny plan jest taki, by rozgrywać mini turnieje, grać po trzy mecze z rzędu w jednym miejscu i ponownie spotykać się po kilkunastu dniach. Nie wiem tylko, czy u nas będzie to wdrożone również na tę fazę, czy może już po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego, który powinien skończyć się za dwa tygodnie. Wszystko też zależy od sytuacji w kraju – podkreśliła doświadczona rozgrywająca, która wspomniała o kolejnych obostrzeniach, które wprowadzane są w Italii. – Wenecja Euganejska, gdzie leży Conegliano, od początku pandemii liczba zakażonych nie była aż tak wysoka, jak w innych. Teraz jesteśmy w tzw. żółtej strefie. Sklepy czy restauracje są zamknięte tylko do godziny 18, a od 22 do 5 nie można wychodzić z domu. Nie możemy też przekraczać granic swoich regionów. Jeśli jedziemy na mecz do Lombardii to tylko dzięki specjalnemu pozwoleniu – dodała zawodniczka.
Ze względu na pandemię koronawirusa zmianie uległa również formuła Ligi Mistrzyń. Faza grupowa odbędzie się w dwóch turniejach. – Gramy za cztery tygodnie i cieszę się, że tak to zostało rozstrzygnięte. Mamy handicap jako gospodynie, a drugi turniej odbędzie się we Francji, więc czeka nas tylko jedna dalsza podróż. Mamy jednak zalecenie od trenera i władz klubu, by dwa tygodnie przed tymi rozgrywkami się odizolować. Nie będziemy skoszarowane w hotelu, bo i tak wszyscy mieszkamy w jednym budynku, ale chodzi o to by ograniczyć aktywności i nawet w dniach wolnych nie spotykać się z innymi. Wszyscy mamy w głowie to, co działo się w zeszłym roku. Rozgrywałyśmy świetny sezon, ale rozgrywki zostały wstrzymane. Żyjemy teraz w takiej bańce. Do naszej sali treningowej nie ma dostępu nikt poza nami. Względy bezpieczeństwa są zachowane – podkreśliła polska rozgrywająca.
W zespole z Conegliano występuje ona już czwarty sezon. W międzysezonowej przerwie został on jeszcze wzmocniony, a Imoco Volley ponownie jest jednym z głównych pretendentów nie tylko do zdominowania rozgrywek we Włoszech, ale też wygrania Ligi Mistrzyń. – Obecnie trudno jest mi wyobrazić siebie w innym miejscu. Patrząc na transfery przed tymi rozgrywkami trzeba powiedzieć, że nasi włodarze – mimo bardzo trudnej sytuacji – wykonali świetną robotę. Na tyle, że drużyna jeszcze się wzmocniła i ławkę rezerwowych mamy mocniejszą niż wcześniej. Do tego przez cały ten czas trzon drużyny został utrzymany. Każda z nas ma ogień w oczach i marzy o zwycięstwie w Lidze Mistrzyń. Odkąd jestem w zespole miałyśmy kolejno brąz i srebro. Byłoby piękne, by postawić wreszcie kropkę nad „i”. Cały czas brakuje nam tego złota – zakończyła Joanna Wołosz.
źródło: inf. własna, Przegląd Sportowy