– Od dawna prezentujemy prostą siatkówkę i to nie jest dla nikogo tajemnicą, ale mimo to ćwierćfinał, a może nawet kolejny etap czempionatu Starego Kontynentu, jest dla naszej reprezentacji jak najbardziej realny — uważa brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2009 r. Joanna Kaczor-Bednarska po sobotnim meczu Polska — Czechy.
Mimo słabego początku polskie siatkarki pokonały 3:1 reprezentantki Czech i pozostają niepokonane w grupie B. Biało-czerwone dały się zaskoczyć w pierwszym secie, w którym przede wszystkim nie mogły udanie skończyć wyprowadzanych przez siebie akcji. Z biegiem tego spotkania się jednak odbudowywały, a dużą rolę odegrał w tym blok. – Czeszki zdecydowanie lepiej od naszych zawodniczek weszły w to starcie i zaczęły się nakręcać swoimi dobrymi akcjami. Uzyskały wysoką przewagę, którą później było nam trudno zniwelować — diagnozuje brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2009 roku Joanna Kaczor-Bednarska.
W sobotnim spotkaniu Jacek Nawrocki dokonał jednej modyfikacji. Na pozycji atakującej zamiast Magdaleny Stysiak pojawiła się Malwina Smarzek, ale potem została ona zmieniona przez swoją młodszą koleżankę. W trakcie meczu Smarzek pojawiała się już tylko na zmiany. – Gra Malwiny była naprawdę dobra. Zdobyła dziewięć oczek w ataku, do których dołożyła dwa punktowe bloki. To na pewno nie jest jej wina, że pierwsza odsłona tego meczu wyglądała tak, jak widzieliśmy. Ustawienie z Magdą jest już jednak tym, które daje naszej drużynie sporo pewności siebie i komfortu. Trzeba chyba powiedzieć otwarcie, że to Stysiak będzie pierwszą opcją w ataku, a Malwina będzie tą wchodzącą zawodniczką. Jestem ciekawa, czy trener Jacek Nawrocki da jeszcze jej szansę na przykład w meczu z reprezentacją Hiszpanii, czy będzie kontynuował ogrywanie optymalnej szóstki — zastanawia się Kaczor-Bednarska.
Czy ekspertka Polsatu Sport nie obawia się jednak, że Polki grają zbyt prosto i czytelnie? – Od dawna prezentujemy prostą siatkówkę i to nie jest dla nikogo tajemnicą. Zawodniczki z innych zespołów od razu wskazują na Magdę jako na liderkę biało-czerwonych i to właśnie pod nią przygotowują taktykę. Serbki i Włoszki też tak jednak grają, co pokazuje, że atakująca w zestawieniu z dobrymi przyjmującymi może stanowić o wyniku. W naszym zespole dziewczyny odbierające zagrywkę nie prezentują się jeszcze w ataku tak, jakbyśmy tego chcieli. Martyna Łukasik i Zuzia Górecka dobrze grały w Lidze Narodów, choć ta druga długo wchodziła w turniej w Rimini. Czekam jednak na ich dobrą dyspozycję, bo wierzę w to, że ona przyjdzie. Może w grę wchodzą tutaj także nerwy związane z mistrzostwami Europy, bo to jest jednak docelowa impreza dla naszej kadry — wskazuje była reprezentantka Polski.
Czy mecz z Czeszkami trochę ostudził nasz zapał, jeśli chodzi o myśli związane z awansem do ćwierćfinału? – Nasze zawodniczki zdają sobie sprawę, że wyjście z pierwszego lub drugiego miejsca w grupie pozwoli trafić prawdopodobnie na drużynę z Ukrainy lub ze Szwecji. To są wciąż przeciwniczki na poziomie Czeszek czy Niemek, dlatego absolutnie nie skazywałabym naszego zespołu na porażkę. Ćwierćfinał, a może nawet kolejny etap jest jak najbardziej realny. Wszystko zależy od tego, jak ułoży się Polkom drabinka — mówi Kaczor.
Przed Polkami teraz dzień przerwy w mistrzostwach Europy, a potem czeka je starcie z Hiszpankami. Ostatnimi rywalkami podopiecznych Jacka Nawrockiego będą Bułgarki. – Mecz z tymi ostatnimi będzie bardzo ważny w kontekście rozstawienia i zbudowania dobrej atmosfery w zespole. Na pewno nie chcielibyśmy zakończyć fazy grupowej z porażką na koncie i to tuż przed rundą pucharową. Duże skupienie i dobre granie będzie tutaj kluczowe w meczu przeciwko gospodyniom imprezy — wskazuje Kaczor.
źródło: sport.onet.pl