Podjęła kolejną próbę walki o mistrzostwo Polski z Developresem Bella Dolina Rzeszów. I kolejny raz na ostatniej prostej lepszy okazał się Chemik Police. Walczyć nie zamierza jednak przestać. – Z mojej perspektywy – zawodniczki, która jest w Rzeszowie już parę lat – trudno się z tym pogodzić. Oczywiście cieszę się bardzo, że kolejny sezon kończymy z medalem, bo to dzięki naszej pracy, więc trzeba mieć do tego szacunek. Tak się jednak ułożyło, że nie było nam dane wygrać tego mistrzostwa – mówi w rozmowie dla TVPSPORT.PL Jelena Blagojević.
Jak ze zdrowiem po finale?
Jelena Blagojević: – Nic poważnego się nie wydarzyło. Po prostu złapał mnie tak mocny skurcz, że nie byłam w stanie ustać. Skumulowało się zmęczenie, ale teraz wszystko jest dobrze.
Zdążyłaś się pogodzić z tym, ze kolejny rok ocierasz się o mistrzostwo i zostajesz ze srebrem?
– Z mojej perspektywy – zawodniczki, która jest w Rzeszowie już parę lat – trudno się z tym pogodzić. Oczywiście cieszę się bardzo, że kolejny sezon kończymy z medalem, bo to dzięki naszej pracy, więc trzeba mieć do tego szacunek. Tak się jednak ułożyło, że nie było nam dane wygrać tego mistrzostwa. Szanuję ten medal, bo sezon był długi, zespół młody, a mało kto na początku zakładał, że będziemy w stanie wygrać Puchar Polski, Superpuchar Polski i być jeszcze wicemistrzem kraju. Ma ten sukces jednak gorzki smak.
W czwartym secie ostatniego meczu wyraźnie wam nie szło, a do tego tobie przytrafił się uraz. Wtedy poczułaś, że będzie bardzo trudno o doprowadzenie do czwartego meczu?
– Po dobrym początku trzeciego meczu bardzo wierzyłam w to, że możemy doprowadzić do czwartego spotkania. Po moim urazie też miałam nadzieję, że w tie-breaku uda nam się wygrać, bo przez cały sezon te piąte sety graliśmy dobrze. Każda dziewczyna dawała z siebie 100 procent. Było wiele momentów, w których mogliśmy przedłużyć rywalizację chociaż do czwartego meczu, ale zabrakło trochę szczęścia i odwagi. Dlatego stało się, jak się stało.
Przed tie-breakiem sytuacja była zła, ale Stephane Antiga był ponoć wyjątkowo spokojny.
– Nie byłam wtedy akurat tak blisko dziewczyn, ale wiem, że trener starał się jeszcze je zmotywować. Chcieliśmy się pozytywnie nakręcić, żeby zagrać dobrze ten tie-break. Jeśli jednak nie grasz na 100 procent, a przeciwnik cały czas cię naciska, to potem jest bardzo trudno.
Mówi się, że srebrny medal docenić można dopiero po pewnym czasie.
– Potrzeba czasu, żeby w pełni docenić każdy medal, nawet złoty. Mam dużo medali, też takie, których wartości jeszcze do końca nie jestem w stanie pojąć. Mam na myśli medal olimpijski i podwójne mistrzostwo Europy. Dalej do końca do mnie nie dociera, że je zdobyłam. Na świeżo jednak to wicemistrzostwo ma gorzki smak, bo mam świadomość, że liczyłyśmy na więcej.
Była wiara po dwóch pierwszych przegranych meczach?
– Była. Wierzyłyśmy, że możemy odwrócić losy, ale zapłaciłyśmy też cenę za to, że grałyśmy w trakcie sezonu bardzo dużo. Liga, puchar, Liga Mistrzyń – poczułyśmy po prostu zmęczenie. Wiara jednak była, chciałyśmy zdobyć wszystkie trofea w Polsce.
Superpuchar Polski, Puchar Polski, świetna gra w Lidze Mistrzyń. Ten sezon to i tak dla klubu duży sukces.
– Zdecydowanie tak i z tego trzeba się cieszyć. Zbudowaliśmy w zasadzie nowy zespół, bo większość zawodniczek grało u nas pierwszy sezon. W dużej mierze były to też młode dziewczyny, grające o coś po raz pierwszy. Dlatego jest bardzo dużo pozytywów. Zdobyliśmy trofea, graliśmy jak równy z równym z jednym z najlepszych klubów na świecie – VakifBankiem Stambuł. A w następnym roku będziemy starali się być jeszcze lepsi.
To był najlepszy Developres w ostatnich latach?
– Patrząc przez pryzmat wyników, to na pewno tak. Biorąc pod uwagę progres poszczególnych zawodniczek – też. Polska siatkówka powinna się cieszyć, że przez tak krótki czas siatkarki stąd aż tak się rozwinęły. To duży sukces dla nas wszystkich – od najmłodszych, do tych, jak ja, bardziej doświadczonych.
Cała rozmowa Jana Pęczaka w serwisie TVP Sport.
źródło: sport.tvp.pl