Indykpol AZS Olsztyn nie sprostał w ostatnim starciu Projektowi Warszawa, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że do stolicy udał się w okrojonym składzie. Akademikom udało się jednak wywieźć stamtąd punkt. – Myślę, że później na spokojnie analizując to wszystko, docenimy ten punkt, w szczególności patrząc na to w jakim zestawieniu graliśmy – stwierdził po meczu rozgrywający olsztyńskiej ekipy, Jan Firlej.
Projekt i Indykpol AZS w tabeli dzielą trzy miejsca, można więc było spodziewać się ciekawego spotkania. To takie też było, mimo że olsztynianie do stolicy przyjechali w okrojonym składzie. W ostatniej chwili z gry wypadł TJ DeFalco.
– Jestem bardzo dumny z zespołu, że pomimo braków kadrowych nie położyliśmy się w Warszawie i faktycznie, gdybyśmy tak mocno nie falowali grą w tych wszystkich setach, które przegraliśmy, to może wywieźlibyśmy stąd zwycięstwo. Myślę, że później na spokojnie analizując to wszystko, docenimy ten punkt, w szczególności patrząc na to w jakim zestawieniu graliśmy – podsumował Jan Firlej, który wspomógł zespół czterema punktami – dwoma zdobytymi blokiem oraz dwoma zdobytymi akcjami w ofensywie.
Firlej starał się odciążyć skrzydła i mocno grał środkiem. Miało to swój efekt w indywidualnych zdobyczach punktowych. Szymon Jakubiszak zapisał ich na swoim koncie 12 (skończonych 8 z 16 ataków), natomiast Mateusz Poręba dołożył ich 13, m.in. kończąc 11 z 18 ataków.
– Myślę, że było widać, że starałem się tę siłę ognia przełożyć na środek. Oczywiście ciężko jest wygrać mecz samym środkiem, ale uważam, że przynosiło nam to wymierne korzyści. Szkoda, że zabrakło trochę tej jakości w tym falowaniu grą. Bardziej zależało to od naszej słabszej gry niż od podniesionego poziomu gry Projektu. Bardziej to my spuszczaliśmy z tonu, zaczynaliśmy robić przestoje i co za tym idzie, punkty uciekały nam seriami – powiedział w rozmowie z Polsatem Sport rozgrywający akademików.
Po dwunastu rozegranych spotkaniach Indykpol AZS ma siedem zwycięstw na koncie i plasuje się na szóstym miejscu w tabeli PlusLigi. Spotkania w Warszawie nie rozpatruje w kategoriach dużej porażki.
– Pokazaliśmy walkę. Szkoda, że rywale w tie-breaku szybko odskoczyli nam na kilka punktów i dowieźli je do końca doświadczeniem. Set jest krótki, więc bardzo ciężko było coś wskórać – ocenił Jan Firlej. – Patrząc na to w jakim składzie personalnym przyjechaliśmy, bralibyśmy ten punkcik w ciemno. Cieszę się, że wszyscy pokazali kawał charakteru – dodał.
źródło: inf. własna, polsatsport.pl