W pierwszym meczu półfinałowym pomiędzy Aluronem CMC Wartą a Jastrzębskim Węglem zwyciężyli goście. W premierowej odsłonie spotkania całkowicie zdominowali swoich rywali wygrywając do 13, ale w pozostałych partiach nie było już tak łatwo. Mecz momentami mógł się podobać, gdyż rozgrywane akcje były długie i rzadko kiedy kończyły się w pierwszym uderzeniu. Jednak to podopieczni Marcelo Mendeza grali skuteczniej przede wszystkim w polu serwisowym i zagrywce, dzięki czemu rozstrzygnęli go na swoją korzyść. Drugie starcie już w niedzielę o 20:30 także w Zawierciu
Pierwszy set nie zapowiadał zbyt wielu emocji. Jastrzębianie pewnie zwyciężyli do 13 dominując w każdym siatkarskim elemencie. Jednak zawiercianie szybko otrząsnęli się po laniu jakie dostali w pierwszej partii i w pozostałych zaczęli przeciwstawiać się swoim rywalom. – Kończąc fazę zasadniczą wiedzieliśmy, że zaczynając półfinały w Zawierciu na pewno nie będzie łatwo i nasz przeciwnik postawi bardzo ciężkie warunki. Na szczęście sprostaliśmy tym oczekiwaniom i wymaganiom mimo takiego ciężkiego meczu. Mam wrażenie, że było dużo, obron, bloków i wydłużonej gry, co fizycznie dużo nas kosztowało. To my wychodzimy z tej walki zwycięsko – podsumował Jakub Popiwczak. Trudno się z nim nie zgodzić, gdyż spotkanie to od pierwszej akcji obfitowało w wiele przedłużonych wymian, które kosztowały zawodników obu ekip wiele sił. Wygranie takich akcji potrafiło dodatkowo ,,nakręcać” drużynę i tak też było z zawodnikami Jastrzębskiego Węgla. – Dużo wydłużonych akcji i przedłożonych wymian to jest sól siatkówki. Świetnie się to z boku ogląda, ale także przebywa na boisku, gdyż człowiek czuje, że to ma sens i to działa oraz idzie tak jak powinno wyglądać. Fajnie, że tak to wyglądało, ale najważniejszy jest wynik – dodał.
Podopieczni Michała Winiarskiego przystąpili do zawodów bez Urosa Kovacevicia. Dawid Konarski oraz Marcin Waliński mieli problemy w ofensywie, ale zaproponowane zmiany odmieniły nieco ich przebieg. – Chłopaki fajnie wyłączyli w bloku Dawida Konarskiego i Marcina Walińskiego. Męczyli się oni w pierwszym secie. Potem wszedł Dawid Dulski i Patryk Łaba i grali świetnie. Dali jakość oraz pomogli swojej drużynie i mieliśmy problem szczególnie z atakującym drużyny przeciwnej. W pewnym momencie wróciliśmy na właściwe tory, gdyż poznaliśmy jak on atakuje i gra – ocenił libero Pomarańczowych.
W ich grze widać było entuzjazm oraz świeżość. Swoje starcia z Treflem Gdańsk zakończyli znacznie wcześniej niż Jurajscy Rycerze, co można było zaobserwować na boisku. – Wrócił głód siatkówki. Czasami grając co trzy dni jest chwilami ciężko być tak zawsze maksymalnie skoncentrowanym i z chęcią czy zapałem przychodzić na treningi oraz mecze. Teraz mieliśmy półtorej tygodnia przerwy, odetchnęliśmy i złapaliśmy trochę świeżości i mam nadzieję, że będziemy to potwierdzać w każdym kolejnym spotkaniu – powiedział Popiwczak.
Wobec absencji Maksymiliana Granicznego do meczowej czternastki został dołączony drugi z Popiwczaków – młodszy brat Jakuba – Filip. Jakie to uczucie mieć w drużynie brata? – Musiałem zmienić swojego kolegę z którym mieszkam w pokoju, bo Filip miałby ciężko jakby trafił w te szpony (śmiech). Jest naszym amuletem jeśli chodzi o zawiercian. Pierwszym meczem, w jakim miał okazję być w czternastce w życiu w PlusLidze, to był pojedynek z zawiercianami u siebie, który wygraliśmy 3:0. Mam nadzieję, że w niedzielę dołożymy kolejną cegiełkę – zakończył.
źródło: inf. własna