Jastrzębski Węgiel wyjechał ze stolicy ze zwycięstwem i dwoma punktami do ligowej tabeli. Goście prowadzili już 2:0, ale z wygranej cieszyli się dopiero w tie-breaku. – Na pewno szkoda, że nie zdobyliśmy trzech punktów, że nie wygraliśmy tego meczu w trzech setach, ale warszawianie od trzeciej partii zaczęli grać lepiej, ryzykować w polu zagrywki, my zrobiliśmy parę głupich błędów – ocenił po spotkaniu Jakub Popiwczak, libero jastrzębian.
Dla Jastrzębskiego Węgla mecz z Vervą Warszawa był dopiero trzecim starciem z ligową czołówką. Przez kwarantannę i przerwy do tej pory siatkarze ze Śląska rozegrali tylko dwa pojedynki z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. – Myślę, że przed meczem jakiekolwiek zwycięstwo bralibyśmy w ciemno. Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na teren zespołu, który jest zbudowany z aspiracjami na bicie się o medale mistrzostw Polski. My z takimi zespołami chcemy wygrywać, żeby pokazać, że Jastrzębski Węgiel to nie jest byle jaka drużyna, która pokonuje tylko słabsze zespoły, a od góry odstaje – mówił po zwycięstwie w stolicy Jakub Popiwczak. Libero Jastrzębskiego Węgla podkreślił, że aspiracje jego drużyny są wysokie. – W tym sezonie chcemy być wysoko, bić tych najmocniejszych i bardzo się cieszę, że w Warszawie pokazaliśmy to i przekazaliśmy lidze oświadczenie, że potrafimy grać bardzo dobrze – dodał Popiwczak.
Podopieczni Luke’a Reynoldsa mieli swoje szanse na to, aby z Warszawy wywieźć komplet punktów. Wygrywali już 2:0, ale od trzeciej partii na wyższy poziom weszli gospodarze spotkania. – Na pewno szkoda, że nie zdobyliśmy trzech punktów, że nie wygraliśmy tego meczu w trzech setach, ale warszawianie od trzeciej partii zaczęli grać lepiej, ryzykować w polu zagrywki, my zrobiliśmy parę głupich błędów. Tak naprawdę jednak w tym trzecim i czwartym secie cały czas goniliśmy, goniliśmy, byliśmy momentami blisko, ale czuć było, że rywale są lepsi. Dlatego fajnie, że w tie-breaku to my wysunęliśmy się na czoło i wygraliśmy ten mecz – podsumował Jakub Popiwczak.
Wydaje się, że jastrzębianie już łapią swój rytm, po tym jak drużynę zdziesiątkował koronawirus. – Każdy wracał powoli, jedni przebywali dłużej na kwarantannie, inni krócej. Ja byłem tym szczęśliwcem, że najdłużej sobie w domu posiedziałem, miałem trzy tygodnie odpoczynku, więc nie mogę narzekać – mówił przekornie libero. – Jesteśmy już w pełnym treningu przez te ostatnie dwa tygodnie, były mecze, które pozwoliły nam sprawdzić się, jak naprawdę wyglądamy. To jest nasza praca, musimy robić to, co do nas należy. Jak mamy trenować – trenujemy, jak mamy grać, to gramy. Myślę, że w tym sezonie nam to całkiem dobrze wychodzi – zakończył Jakub Popiwczak. Przed jego zespołem już w środę kolejne wyzwanie, we własnej hali Jastrzębski Węgiel podejmie PGE Skrę Bełchatów.
źródło: inf. własna