Jastrzębski Węgiel wywiązał się z roli faworyta i podczas wtorkowego spotkania pokonał Cerrad Eneę Czarnych Radom 3:0. Niestety w trakcie spotkania urazu doznał Łukasz Wiśniewski. – Nie ma co ukrywać, jeśli chodzi o aspekt fizyczny jesteśmy w słabej kondycji patrząc na to, ile przytrafia nam się kontuzji, urazów, chorób. Cały czas trzeba gonić, co dwa-trzy dni mecz dla niektórych to nie jest łatwe – przyznał Jakub Popiwczak.
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla wrócili na zwycięskie tory w PlusLidze. Po porażkach 1:3 z Cuprum Lubin i 2:3 z PGE Skrą Bełchatów jastrzębianie 6 grudnia w 14. kolejce pokonali radomian bez straty seta. – Fajnie jest się odbudować w PlusLidze, bo ostatnie dwa mecze przegraliśmy. Szczególnie ten mecz w Bełchatowie boli, bo myślę, że mieliśmy wszystko na wyciągnięcie ręki, cieszylibyśmy się z trzech punktów. Żeby dopisać trzy oczka brakło trochę jakości i może trochę szczęścia, które wcześniej w tym sezonie nam dopisywało. Fajnie, że we wtorek udało się wrócić na odpowiednie tory – powiedział Jakub Popiwczak.
Jastrzębian, ponownie jak inne zespoły, nie omijają w tym sezonie kontuzje. Od kilku dni wykluczony z gry jest Benjamin Toniutti, na problemy zdrowotne narzekają również inni zawodnicy. Podczas wtorkowego spotkania po niefortunnym upadku boisko opuścił Łukasz Wiśniewski. – Nie ma co ukrywać, jeśli chodzi o aspekt fizyczny jesteśmy w słabej kondycji patrząc na to, ile przytrafia nam się kontuzji, urazów, chorób. Cały czas trzeba gonić, co dwa-trzy dni mecz dla niektórych to nie jest łatwe – przyznał libero Jastrzębskiego Węgla.
Nawet drużyny, które nie grają w europejskich pucharach w obecnym sezonie regularnie grają co 2-3 dni, bowiem oprócz kolejek w okolicach weekendu grane są serie spotkań w środku tygodnia, podczas których spotkania rozpoczynają się o 16:15, 18:13 i 21:00. – Mamy tyle zespołów w PlusLidze, dołożyliśmy sobie więcej grania, więcej meczów i patrząc na trybuny, jak to wyglądało szczególnie ze strony radomian, ja nie chcę nikomu nic ujmować, bo przyjechali, chcieli zagrać, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Widać, że w niedzielę wypruli się w Kędzierzynie-Koźlu, przyjechali tutaj i ciężko im było podjąć walkę z nami a myślę, że główny powód tego jest taki, że gramy bez przerwy, cały czas. Nie wiem, czy to jest produkt, który ludzie faktycznie chcą dostawać czy przed telewizorem, czy na żywo, bo w hali była chyba najsłabsza frekwencja w tym sezonie, podejrzewam, że przed telewizorem również nie najlepiej to wygląda. Myślę, że to jest temat do zastanowienia, bo nie wiem, czy to ma sens – stwierdził Popiwczak.
Jastrzębski Węgiel kolejny mecz PlusLigi również zagra we własnej hali. 11 grudnia o 14:45 jastrzębianie podejmą Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. – Tak jak zawsze ZAKSĘ kojarzę z zespołem, który cały czas w bardzo podobnym, stabilnym składzie grała zeszłe sezony, to teraz też gdy włączę telewizor czy sprawdzam statystyki to cały czas rotacja. Widać, że wielu zawodników ma problemy fizyczne. Nie jest łatwo nam, nie jest łatwo innym. Tym bardziej tym zespołom, które grają w Lidze Mistrzów. Grać trzeba a nie mamy tego paliwa zbyt wiele, ale myślę, że na takie spotkanie jak to niedzielne na pewno energia i motywacja się znajdą, zaangażowanie również będzie, bo spotyka się mistrz z wicemistrzem. Spotykamy się z ZAKSĄ po raz kolejny w tym sezonie. Myślę, że będą chcieli się zrewanżować za to pierwsze starcie, które przegrali z nami w Superpucharze a my będziemy pokazywać, że cały czas chcemy zostać mistrzem. A jak chce się zostać mistrzem, to trzeba bić mistrza – zakończył libero.
źródło: Jastrzębski Węgiel - YouTube, opr. własne