Jesienią bieżącego roku sulęcińscy siatkarze po raz trzeci z rzędu rozpoczną rywalizację w pierwszej lidze. Takiej serii Olimpia jeszcze nie miała. Czy zdoła ją przedłużyć także na kolejne lata? – Pod względem kontuzji i przeciwności losu to był dla nas wyjątkowy sezon – zapewnia trener Olimpii Łukasz Chajec. – Najpierw jako zawodnik, a potem w roli szkoleniowca nigdy nie przeżyłem takich zdarzeń. Generalnie rozgrywki oceniam jednak na plus, bo wyszliśmy z nich obronną ręką.
Pierwszoligowy status sulęcinianie obronili po niezwykłym sezonie. Wygrali tylko 8 z 30 rozegranych spotkań, od 18 grudnia ubiegłego roku zaliczyli niezwykle deprymującą serię 16 porażek z rzędu (15 w lidze i 1 w Pucharze Polski), a mimo to zdołali wyprzedzić na mecie zasadniczego sezonu ZAKSA Strzelce Opolskie i SMS PZPS Spała. Czy musiało być aż tak trudno?
Sulęcinianie znakomicie spisywali się w pierwszej rundzie. Wygrali wówczas 7 meczów i zaczęli głośno mówić, że ich celem jest awans do play-off czołowej „ósemki”. Pod koniec listopada zaczęły się jednak schody. – Siatkówka jest bardzo technicznym sportem, wymagającą mnóstwa powtórzeń tych samych, technicznych elementów gry – dowodzi szkoleniowiec. – Na początku sezonu wygrywaliśmy, bo byliśmy po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym i ze zdrowymi w stu procentach zawodnikami. Od 17 listopada, gdy Bartosz Zrajkowski doznał pęknięcia kości dłoni w spotkaniu z Gwardią Wrocław zaczęły się dla nas schody. Krótko potem bardzo bolesnego stłuczenia stopy doznał drugi rozgrywający Artur Błażej. Był okres, że nie tylko nie mogliśmy ćwiczyć meczowych akcji w układzie sześciu na sześciu, ale w ogóle zostaliśmy bez rozgrywającego! Próbowaliśmy ściągnąć takiego zawodnika do Sulęcina chociaż na treningi. Wolnych graczy jednak nie było, a jak już się jeden znalazł, to okazał się dla nas za drogi. Te problemy od razu były zauważalne w meczach. Gdy rywale zaczynali naciskać, popełnialiśmy błędy, bo brakowało nam dobrych nawyków z treningów.
Olimpia nie miała stabilnej, meczowej „szóstki” i na innych pozycjach. Już po nowym roku urazy dokuczały na zmianę dwóm atakującym – Grzegorzowi Turkowi i Michałowi Godlewskiemu, zaś przyjmujący Michał Wójcik praktycznie nie pamiętał ze zmęczenia końcówki meczu z ZAKSA, bo wyszedł na boisko po tygodniowej chorobie, niemal prosto z łóżka. Były dni, że na treningach pojawiało się… zaledwie siedmiu, ośmiu graczy.
Pasmo 16 porażek rodziło pytania, czy nie powinno dojść do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Nawet pomimo tego, że w rewanżowej rundzie zespołom klasy Olimpii zawsze gra się trudniej. Dlaczego? Bo tracą atut nowości, a ich młodzi, nieznani do tej pory zawodnicy – jak chociażby Maciej Krysiak – są już doskonale „rozpisani” przez rywali. – Nie widziałem problemu w pracy mojej i całego sztabu szkoleniowego, bo kłopoty wynikały z czynników niezależnych od nas – przekonuje Chajec. – Mimo to nie szliśmy w zaparte. Wielokrotnie rozmawialiśmy i z zawodnikami, i z członkami zarządu klubu. Byliśmy gotowi zrobić miejsce następcom. Ale nikt nie widział takiej potrzeby, a my sami nie chcieliśmy zostawić drużyny. Dziś mogę powiedzieć, że mimo wszystko jestem dumny z tych chłopaków. Wybraliśmy przed sezonem dobrych ludzi, zespół nie pękł. Czułem jego zaufanie, choć porażki na pewno nas uwierały. W każdy poniedziałek mówiliśmy sobie, że droga do poprawy wyników wiedzie wyłącznie przez jeszcze cięższą pracę. I stawaliśmy się coraz lepsi, a na koniec sezonu już prawie odzyskaliśmy dyspozycję z początku rozgrywek. Czas na pewno będzie pracował na naszą korzyść.
Po stronie plusów zakończonego już dla Olimpii sezonu trener Chajec wymienia w pierwszej kolejności postęp, jaki zrobili młodzi siatkarze: rozgrywający Artur Błażej, środkowi bloku Seweryn Lipiński i Patryk Cichosz-Dzyga czy przyjmujący Maciej Krysiak i Tomasz Polczyk. Zawsze można było też liczyć na kolejnego skrzydłowego Michała Wójcika, który ma najlepsze, a przede wszystkim najrówniejsze statystyki w całym zespole. Całą drużynę bardzo cieszy również wsparcie, jakie mimo trudnych chwil otrzymywali od swych kibiców. Hala LO przy ul. Emilii Plater (a w dwóch ostatnich domowych kolejkach obiekt SP w Lubniewicach) zawsze pękała w szwach, zaś temperatura dopingu budziła zdumienie wśród wszystkich przyjezdnych ekip. Fani pokazali, że choć mieszkają w najmniejszym w pierwszoligowym towarzystwie mieście, to bardzo zależy im na posiadaniu mocnego zespołu.
Minusy? – Naszym problemem na pewno są bardzo słabe finanse – przyznaje Chajec. – By zarobić na utrzymanie, pracuję nie tylko jako trener Olimpii, ale również jako nauczyciel wuefu w sulęcińskim „ogólniaku” i członek zarządu klubu. Podobnie pozostali koledzy ze sztabu szkoleniowego. Takiej sytuacji nie ma w żadnym innym pierwszoligowym klubie. Pierwsza liga wymaga profesjonalizmu, całkowitego poświęcenia się siatkówce. Jeśli chcemy na dłużej pozostać na zapleczu zawodowej Plus Ligi, to musimy iść w tym kierunku.
W sezonie 2021/2022 budżet Olimpii wynosił około 1 mln zł. W kolejnym, by bić się o czołową „ósemkę”, powinien wzrosnąć o co najmniej 500 tys. zł. – Dostajemy co roku kilkaset tysięcy złotych dotacji od lokalnego samorządu, mamy też grupę wiernych sponsorów, wspierających nas i finansowo, i rzeczowo, na przykład transportem – wymienia Chajec. – Rzecz w tym, że rywale nam odjeżdżają. W pierwszej lidze niższy budżet miały tylko ZAKSA Strzelce Opolskie i Legia Warszawa. Pierwszy klub spadł do drugiej ligi, a drugi przetrwał dzięki „lokalsom”, czyli dobrym zawodnikom, mieszkającym w stolicy. Aby zrobić krok do przodu, musimy poważniej zainwestować w zespół. Bez tego czeka nas tylko męczeńska walka o utrzymanie się w pierwszej lidze.
Po ostatnim, zwycięskim meczu w Spale zawodnicy otrzymali tydzień wolnego. Potem wrócą do treningów, bo ich umowy w komplecie są ważne go końca maja br. W ramach swych obowiązków siatkarze będą m.in. prowadzili zajęcia w szkołach. Większość graczy deklaruje chęć pozostania w Olimpii na przyszły sezon. Klubowi działacze nie ukrywają, że z częścią zawodników są już „po słowie”, a ostateczny skład drużyny na kolejne rozgrywki powinien być znany najpóźniej w połowie maja. Tak samo, jak nazwisko pierwszego trenera, bo z dotychczasowym szkoleniowcem nikt jeszcze nie rozmawiał. No i sponsorów, z którymi przed każdym nowym sezonem trzeba ponownie zawierać umowy. – Pewno nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale moim zdaniem w ostatnim sezonie mieliśmy najlepszy zespół w historii naszego klubu – przekonuje Chajec. – Dlatego chcemy utrzymać jego trzon i dokonać trzech, maksymalnie czterech wzmocnień. Interesują nas doświadczeni, ograni zawodnicy z pierwszej ligi. Takie siatkarskie wygi, przy których nasza młodzież mogłaby nabyć i umiejętności, i boiskowej pewności siebie.
Olimpii są potrzebni nowi gracze na trzech pozycjach: atakującego (niezbędny jest rywal dla Grzegorza Turka), przyjmującego i środkowego bloku. Sulęcin to nie metropolia, więc siatkarzy mogą tu przyciągnąć tylko bardzo przyzwoite zarobki. W okręgu lubuskim nie widać odpowiednich kandydatów, więc zaciąg musi mieć ogólnopolski zasięg. Czy zakochany w siatkówce Sulęcin będzie na niego stać?
źródło: Gazeta Lubuska