– Przy 16 zespołów było trochę miejsca dla uzdolnionej młodzieży, ale przy 14 drużynach będzie już go mniej. Dla samej PlusLigi jest to dobra reforma, ale spowoduje ona, że wydłuży się czas oczekiwania na błyśnięcie w seniorskiej siatkówce dla tych młodych chłopaków. Nie mam jednak wątpliwości, że zostaną oni dostrzeżeni – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki trener w SMS PZPS Spała i w reprezentacji młodzieżowej, Jacek Nawrocki.
Krok po kroku
Strefa Siatkówki: I liga powoli zbliża się do półmetka rundy zasadniczej. Jak pana zdaniem radzą sobie w tym sezonie pana podopieczni?
Jacek Nawrocki: – O chłopakach mogę mówić w samych superlatywach. Jest to świetna grupa, która bardzo dobrze pracuje. Nie tracimy żadnego dnia. Cały czas robimy krok do przodu. Widać zaangażowanie i walkę na treningach. Ten zespół składa się z zawodników, którzy w dużej mierze brali udział w mistrzostwach Europy kadetów. Dosłownie po dwóch, trzech tygodniach przerwy zaczęliśmy przygotowania do rozgrywek I ligi. Nie mieliśmy szans na przepracowanie okresu przygotowawczego. Robiliśmy to z biegu, a rywale mieli dwa miesiące na pracę przed ligą. Gdyby nasz zespół miał dwa miesiące wspólnych treningów i mógł rozegrać kilka turniejów, to byłoby jeszcze lepiej. Najbardziej brakowało nam ogrania na tym poziomie rozgrywkowym, bo przecież mamy w składzie tylko 1 zawodnika, który grał wcześniej w I lidze.
Wspomniał pan o siatkarskim rozwoju, ale przecież gra się po to, aby wygrywać. To jedno zwycięstwo odniesione w I lidze chyba musiało sprawić chłopakom dużo radości?
– Na pewno tak. Wiemy o tym, że trzeba dbać również o konstrukcję psychiczną budowaną na zwycięstwach. W poprzednim tygodniu daliśmy szansę pogrania niektórym zawodnikom w II lidze oraz w Pucharze Polski. Tam odnosiliśmy zwycięstwa. Dbamy o to, aby każdy z zawodników czuł podczas sezonu smak zwycięstwa. Wygraliśmy z Olimpią, zdobyliśmy punkt w meczu z MCKiS-em Jaworzno, bardzo dobre zawody zagraliśmy też z Avią w Pucharze Polski. Każdy set, w którym walczymy, traktujemy jako zwycięstwo. Nawet jeśli mamy niedosyt zwycięstw, to jest kwestia interpretacji tego, co robimy. Mimo że nie ugraliśmy zbyt dużo punktów, to i tak cieszę się z postawy chłopaków, tym bardziej, że dochodzą nas pozytywne opinie o naszej grze od trenerów drużyn, z którymi graliśmy ostatnio.
Największa różnica
No właśnie, rywale dostrzegają postęp w grze spalskiej młodzieży. Z biegiem czasu pana podopieczni okrzepli trochę w I lidze?
– Na pewno gramy lepiej niż na początku sezonu. Nie ma tak dużej dysproporcji, choć widoczna ona jest jeszcze w aspekcie emocjonalnym, a przede wszystkim w fizycznym. Nie wspominam już o ofensywie, ale nawet w takich elementach jak obrona czy przyjęcie zagrywki fizyka robi swoje. My jej nie przyspieszymy. Robimy wszystko, aby zawodnicy nie stracili zdrowia. Wspomnę jeszcze raz, że gdybyśmy mieli możliwość pogrania z zespołami I ligi w okresie przygotowawczym, otrzaskania się na tym poziomie i zapłacenia frycowego w meczach towarzyskich, na pewno byłoby nam teraz łatwiej. Mimo wszystko rywale nie mogą nas lekceważyć, bo przecież spadną 3 zespoły, więc każda z drużyn bije się z nami w podstawowych składach, bo wiedzą one, że jak stracą punkty z SMS-em, to może mieć to dla nich później negatywne konsekwencje w tabeli, ale ja wcale nad tym nie ubolewam. Bardzo się z tego cieszę.
Czyli największe rezerwy tkwią we wspomnianej przez pana fizyczności?
– Zdecydowanie tak. W 70% gramy składem praktycznie kadeckim. Chłopcy, którzy byli na mistrzostwach Europy w Bułgarii, tak naprawdę w zeszłym roku byli jeszcze kadetami. Musimy uporać się z zasadami edukacji i rekrutacji do szkół, co stanie się za 2 lata. Teraz gramy zawodnikami młodszymi niż na przykład czwarta klasa szkoły średniej, a to jest duża przepaść.
Aktualne jest powiedzenie, że w Spale wykuwają się medale?
– Myślę, że tak. W Spale duży nacisk kładziemy na budowanie mentalu i techniki tych zawodników. Nie mam wątpliwości, że będą oni stanowili o sile reprezentacji młodzieżowych, jak i o sile wielu zespołów ligowych. Czasami bijemy się z zespołami, które mają w swoich składach absolwentów SMS-u w Spale. Są oni nawet liderami w swoich drużynach, a wcześniej nie byli podstawowymi postaciami w Spale, a jednak teraz widać różnicę. Nie mam wątpliwości, że wszyscy zawodnicy, którzy grają u nas w I lidze, pretendują do medali na różnych szczeblach rozgrywkowych.
Następcy medalistów z Paryża
Widzi pan w tej grupie potencjalnych następców Kurka, Bieńka czy Fornala?
– Wymienił pan zawodników z absolutnego topu. Nie chciałbym wyróżniać kogokolwiek, bo w SMS-ie ciężko kogoś windować, ale uważam, że jest kilku zawodników, którzy zagwarantują nam utrzymanie poziomu męskiej reprezentacji na kolejne lata. Wiadomo jednak, że musimy nieco szerzej patrzeć na poszczególne roczniki. Bardzo dobrze jest, jeśli z danego rocznika do kadry trafi jeden czy dwóch chłopaków. Tylko czasami zdarza się tak, że pojawia się kilku zawodników z papierami na wielkie granie. Tak było chociażby w roczniku Tomka Fornala, Olka Śliwki czy Bartka Bednorza. To były bardzo wydajne roczniki. Teraz jednak chłopcom z SMS-u jest trudniej natychmiast wejść w świat seniorskiej siatkówki, bo rynek jest nasycony gwiazdami. Stąd też muszą oni trochę inną drogę przejść niż Fornal, Śliwka czy Kwolek. Będą oni musieli prawdopodobnie przejść przez kluby, w których będą mieli szansę grania, nawet w I lidze, ale nie mam wątpliwości, że w perspektywie kilku lat zagwarantują wysoki poziom gry.
Jak analizowałem występy chłopaków, to rzuciło mi się w oczy 7 bloków Tymoteusza Lenika. To jest chłopak, który ma przysłowiową czujkę w bloku?
– To jest chłopak, który został wybrany najlepszym środkowym mistrzostw Europy kadetów. Jest to bardzo pracowity i zaangażowany w swoje obowiązki zawodnik. Bardzo dużo wypracował swoim charakterem i podejściem, bardzo też poprawił motorykę, która pozwala mu właśnie na czujne realizowanie bloków. To jest chłopak, na którego warto zwrócić uwagę.
Liderzy na przyjęciu
A Kiedos i Trawka są liderami tej grupy?
– To są przyjmujący. System gry w młodszych grupach w konfrontacji z innymi zespołami ligowymi musi być oparty na przyjmujących. Uważam, że później kreowani są atakujący oraz rozgrywający czy środkowi. Libero też podążają swoim szlakiem. Chcąc coś osiągnąć, musimy znaleźć takich przyjmujących, którzy zagwarantują nam przyjęcie i atak. Kuba Kiedos to chłopak na wielkie granie. Oskar Trawka jest zakochany w grze ofensywnej, ale moim zdaniem jego przyszłość będzie wiązała się z działaniami defensywnymi, będzie musiał odwalać czarną robotę w zespołach, w których się znajdzie.
Na kogo jeszcze warto zwrócić uwagę?
– Jednym tchem mógłbym wymienić całą osiemnastkę. Myślę jednak, że na uwagę zasługuje to, że mamy w składzie 15-latka, który wchodził już na boisko w tym sezonie. Adam Potępa to będzie chłopak na duże granie. Ludzie czasami nie wierzą, że on ma 15 lat. Coraz lepiej pracują też nasi rozgrywający, mamy też ambitnych libero. Miłosz Kotela wychodzi już ze szkoły, Marcel Schadach grał już na mistrzostwach Europy. Mamy też środkowych, którzy nie grali do tej pory w rozgrywkach I ligi. Mam namyśli Oskara Kukie i Kamila Momota. Oni powoli będą szli do przodu. Mają nieprzeciętne warunki fizyczne. Wiadomo więc, że ich rozwój odbywa się w zupełnie innym tępie, ale gołym okiem widać postępy w ich grze. Mamy też Olka Nowika, który świetnie się zapowiada. Wyszedł już z kontuzji. Musi jednak powoli wrócić do optymalnej dyspozycji. Nie mam wątpliwości, że to też jest chłopak na duże granie.
Kierunek PlusLiga
Wspomniał pan trochę o drodze chłopaków. Jaka pana zdaniem jest idealna ścieżka dla nich? Najpierw powinni ograć się w I lidze czy korzystać z szansy i iść do PlusLigi, w której będą skazani na ławkę dla rezerwowych?
– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Pewnie dla jednych zawodników dobra jest droga szybkiego powołania do PlusLigi, dla innych bardziej korzystna jest ogrywanie się w I, a nawet w II lidze. Jeśli któryś z tych chłopaków przyjdzie do mnie i zapyta się o radę, to powiem mu, żeby poszedł do klubu, w którym będzie grał, bo to jest najważniejsze.
A reforma PlusLigi utrudni dostęp do niej młodym zawodnikom?
– Na pewno wydłuży się ich droga do klubów PlusLigi. Przy 16 zespołów było trochę miejsca dla uzdolnionej młodzieży, ale przy 14 drużynach będzie już go mniej. Dla samej PlusLigi jest to dobra reforma, ale spowoduje ona, że wydłuży się czas oczekiwania na błyśnięcie w seniorskiej siatkówce dla tych młodych chłopaków. Nie mam jednak wątpliwości, że zostaną oni dostrzeżeni, nawet w reprezentacjach młodzieżowych.
To na koniec zapytam jeszcze o najbliższe cele i te trochę dalsze. Wiadomo, że dla tych młodych chłopaków priorytetem jest rozwój, ale pewnie pan spogląda już w kierunku mistrzostw świata?
– Mamy zespół, który ma różne cele. Dla rocznika 2006 priorytetem jest przygotowanie się do gry w starszej reprezentacji i dostanie się do dobrych klubów. Z kolei rocznik 2007-2008 stanowią chłopcy, którzy muszą myśleć o przyszłości reprezentacyjnej. Każdy indywidualnie ma więc swój cel. Nie ułatwia to pracy, bo wygodniej jest, jeśli mamy jeden, wspólny cel. Mimo wszystko staramy się nie zaniedbywać nikogo. Z jednej strony dajemy szansę pokazania się chłopakom, którzy przejdą do innych klubów, ale też myślimy o mistrzostwach świata w Uzbekistanie.
Zobacz również:
źródło: inf. własna