– Pracowaliśmy ciężko także w ostatnich dniach, nie szykowaliśmy się specjalnie na ten mecz. Myślę, że dziewczyny po kilku dniach wolnego mogą dostać wiatru w żagle. Bardzo ważną rzeczą jest wprowadzenie kilku młodych zawodniczek, ale jeszcze ważniejsze jest zaszczepienie niektórym siatkarkom, że są w stanie dźwigać ciężar gry w reprezentacji. Chodzi o takie zawodniczki, które mają już pewne doświadczenie w kadrze – powiedział trener reprezentacji Polski, Jacek Nawrocki po wtorkowym meczu z reprezentacją Szwajcarii.
Początek meczu był wyraźnie gorszy niż kolejne trzy sety. Jakie były tego powody?
Jacek Nawrocki:– Wygrywa ten zespół, który wygra trzy sety. Drużyny wychodzą z dużych opresji i później łapią swój rytm. Wydaje mi się, że zapłaciliśmy też cenę tego, że wyszła młoda ekipa, w której pojawiło się wiele debiutantek w reprezentacji seniorek. To musiało się odbić i cieszę się, że na te twarde warunki, które Szwajcarki postawiły w pierwszych dwóch setach, potrafiliśmy odpowiedzieć. Poprawiliśmy zdecydowanie swoją grę i później kontrolowaliśmy akcje. Może z tym kontrolowaniem to nie do końca, ponieważ dla nas była to walka na całego.
Czy zadecydowały tylko kwestie mentalne?
– Nie do końca, później się też pojawiła dobra zagrywka z naszej strony. Bardzo ciężko blokowaliśmy lub graliśmy wyblokiem i wtedy ten mental się sam nakręca.
Czy cele szkoleniowe, które trener sobie zakładał, zostały zrealizowane?
– Tak, takim celem była m.in. praca nad dyspozycją siatkarek, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Myślę, że tutaj nieźle to wygląda. Pracowaliśmy ciężko także w ostatnich dniach, nie szykowaliśmy się specjalnie na ten mecz. Myślę, że dziewczyny po kilku dniach wolnego mogą dostać wiatru w żagle. Bardzo ważną rzeczą jest wprowadzenie kilku młodych zawodniczek, ale jeszcze ważniejsze jest zaszczepienie niektórym siatkarkom, że są w stanie dźwigać ciężar gry w reprezentacji. Chodzi o takie zawodniczki, które mają już pewne doświadczenie w kadrze.
Postawa którejś z siatkarek szczególnie zaskoczyła trenera?
– Cały zespół mnie zaskakuje pozytywnie. Wspaniale pracuje, jest świetny klimat. Myślę, że owoce tej pracy zobaczymy w przyszłości.
Nie udało się jednak uniknąć kontuzji, uraz przydarzył się też Martynie Łukasik. Jak wyglądało to wejście w trening po przerwie?
– Myślę, że te pierwsze trzy tygodnie w czerwcu wyglądały bardzo dobrze. Te ostatnie kontuzje to jest pech. Julka zupełnie poza boiskiem, to nie jest sprawa związana z treningiem. Takie dziewczyny jak Marta Ziółkowska i Oliwia Bałuk, one za tydzień, dwa już będą w maksymalnym treningu. My po prostu nie chcieliśmy ryzykować. Postanowiliśmy, że z tych lekkich kontuzji, które są następstwem tego, co zawodniczki wcześniej przeszły, postaramy się je wyprowadzić. Był na to czas, a muszę przyznać, że te dziewczyny też pracowały cały czas, jeśli chodzi o motorykę.
Bardzo żałuję, że nie mogła się pokazać we wtorek Martyna Łukasik. Była w znakomitej dyspozycji, myślę, że takiej Martyny Łukasik kibice jeszcze nie widzieli. Świetnie sprawowała się na treningach, ale ten drobny uraz mięśniowy był takim znakiem ostrzegawczym, że nie możemy ryzykować. Myślę, że ta siatkarka będzie kontynuować też dobrą grę w swoim klubie.
Jaki będzie plan na to drugie spotkanie ze Szwajcarkami. Możemy spodziewać się dużo rotacji w składzie?
– Chciałbym bardzo dać wszystkim zawodniczkom pograć, ale plan jest taki, żeby wyjść i walczyć. Dla tego naszego zespołu Szwajcaria to przeciwnik równorzędny, który nas weryfikuje. Ja się cieszę, że to wtorkowe starcie było meczem walki.
źródło: inf. własna