Dynamo Moskwa zdobyło Puchar Rosji i zmierza do zwycięstwa w mistrzostwach kraju. 25-letni środkowi Ilja Własow wnosi w to znaczący wkład. Jest jednym z najlepszych w lidze pod względem skuteczności ataku (64%) i trzecim pod względem średniej bloków na set (0,78). Ta jakość gry pozwala mu liczyć na powołanie do reprezentacji Rosji w sezonie olimpijskim.
Ilja, zadebiutowałeś w reprezentacji Rosji w 2015 roku, ale jeszcze się w niej nie zadomowiłeś. Jak myślisz, dlaczego?
Ilja Własow: – W 2018 roku zdecydowałem się wyjść ze swojej strefy komfortu i zmieniłem Fakieł na Dynamo. Myślałem, że to pomoże mi zrobić krok do przodu w mojej karierze, ale okazało się odwrotnie – zwolniłem i nie pokazałem swojego poziomu przez dwa sezony. Nigdy nie myślałem, że może mi się to przydarzyć, ale naprawdę skończyłem w kryzysie – sportowym i psychicznym. Wydaje mi się, że w pewnym momencie miałem nawet depresję, ponieważ nic tak naprawdę nie wyszło. Dodatkowo przeszkadzały urazy. To były dwa najtrudniejsze sezony w mojej karierze. Na szczęście z pomocą rodziny pokonałem ten kryzys i ten sezon zaczął pokazywać mój dobry poziom.
Co sprawiło, że opuściłeś Fakieł? Czynnik finansowy?
– Nie, nawet poszedłem za mniej pieniędzy. Chciałem tylko coś zmienić, mieć nowe wyzwanie. Ktoś co roku zmienia zespoły i łatwo go odbudować. Najwyraźniej nie byłem na to gotowy, zaczęły się problemy. Uświadomiłem sobie, że komfortowe środowisko to dla mnie wcale nie minus, a plus – mogę się rozwijać bez ostrych zwrotów w mojej karierze . To jeden z czynników, przez które niedawno przedłużyłem kontrakt z Dynamo.
Dynamo jest w gazie w tym sezonie. Jaka jest tajemnica sukcesu zespołu?
– Wydaje mi się, że jest to połączenie wielu czynników. Ale zwróciłbym uwagę na pracę zespołową – personel medyczny, zawodnicy, trenerzy i menadżerowie dają z siebie wszystko, dążą do wspólnego celu. Każdy pomaga i wspiera się w trudnych sytuacjach – to ważne. Dołożymy wszelkich starań, aby zdobyć Puchar CEV i zdobyć mistrzostwo Rosji.
Im lepsze wyniki, tym wyższe oczekiwania. Czy czujesz rosnącą presję?
– Nie czuję dużej presji. Dla mnie każda gra to święto.
Dlaczego dwa razy w sezonie przegraliście z Fakiełem?
– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Za każdym razem byli w stanie pokazać swoją grę, a my popełnialiśmy więcej błędów niż zwykle. Zdarza się. Zagranie całego sezonu na wysokim poziomie jest prawie niemożliwe. W każdym razie w pewnym momencie drużyna jest u szczytu obciążenia lub kalendarz meczów jest zbyt napięty. Dlatego czasami zdarzają się małe awarie. Na przykład wygraliśmy 3:2 z Samotłorem i Neftianikiem. Na pewno nie jest to spowodowane problemami z podejściem. Do każdego przeciwnika nastawiliśmy się poważnie, ale czasami okoliczności rozwijają się w taki sposób, że zespół nie może pokazać swojej najlepszej gry.
Masz potężny atak, porządny blok, ale twoja zagrywka kuleje. Dlaczego jest taka niestabilna?
– Być może jednym z powodów jest to, że późno zacząłem grać. Ludzie serwują od wieku siedmiu, ośmiu lat, mają wszystko zautomatyzowane, a ja do siatkówki przyszedłem w wieku 16 lat. Ale nie chcę szukać wymówek. Ci, którzy nie chcą, szukają powodów, ci, którzy chcą, szukają okazji. Doskonale rozumiem, że jest problem i pracuję nad stabilizacją serwisu. Szczególną uwagę przywiązuję do tego podczas treningów, zostaję po nich – jestem pewien, że niedługo wyszlifuję ten element gry.
Czy zacząłeś mocna zagrywka pojawiła się dopiero w Dynamo?
– W Fakiele wyszkoliłem ją na treningach, ale na meczach zagrywałem tylko floatem. Camillo zawsze powtarzał: „Chcę ją widzieć tylko, kiedy jest stabilna i silna”. Kiedy przeniosłem się do Dynama, trener powiedział, że na treningu mogę tak zagrywać, ile chcę, ale lepiej jest spróbować w meczach, bo to różne rzeczy. Podczas treningu mój serwis jest nadal stabilny. Teraz musimy przenieść to do gier.
Pracowałeś w klubie z Camillo Placim, w reprezentacji – z Władimirem Alekno. Czym różni się od nich Konstantin Briański?
– Każdy z tych trenerów jest na swój sposób dobry, nie chciałbym porównywać. Mogę powiedzieć, że Briański darzy mnie zaufaniem, a ponadto dobrze jednoczy zespół. Oczywiście jestem bardzo wdzięczny zarówno Placiemu, jak i Alekno, którzy zbliżyli mnie do reprezentacji, obdarzyli mnie pewnym zaufaniem.
Ważne jest, aby blokujący czytali grę rozgrywającego przeciwnika. W jakim stopniu analizy taktyczne pomagają w tym zakresie?
– To ważna część siatkówki. Statystycy i analitycy siedzą w nocy i przygotowują dla nas obliczenia. Pomagają, ale w trakcie samej rozgrywki wszystko dynamicznie się zmienia. Część rywali może mieć zły dzień, a inni wręcz przeciwnie. Oczywiście rozgrywający przeciwnika buduje grę. W meczu są rzeczy, które robisz ściśle według założeń taktycznych, ale wiele robisz poprzez odczucia, intuicję.
Mówią, że duzi ludzie są mili. Czy to również o tobie?
– Jako dziecko mama mówiła, że będzie mi ciężko w życiu, bo byłem zbyt miły . Byłem gotów oddać ostatni grosz, aby ktoś był szczęśliwy. Życie oczywiście uczyło, że nie jest to możliwe – czasami ludzie wykorzystują twoją dobroć do własnych celów. Teraz nie jestem dobrym człowiekiem, ale nie wyrządzam ludziom zła. To prawdopodobnie zależy od sytuacji i ludzi. Jeśli jestem źle traktowany, nie będę milczeć i będę walczyć.
Dmitrij Wołkow z Fakieła to twój najlepszy przyjaciel?
– Tak. Znamy się od 16 roku życia. Zaczęliśmy się komunikować, kiedy właśnie zacząłem grać w siatkówkę i przybyłem do Fakieła. Przeszliśmy razem przez całą drużynę młodzieżową, a potem graliśmy w Super Lidze. Jesteśmy ludźmi o podobnych poglądach, patrzymy na wiele rzeczy w ten sam sposób, prawdopodobnie dlatego nawiązaliśmy silną, męską przyjaźń.
Czy to prawda, że świat siatkówki odkrył dla ciebie Aleksiej Koroliew – aktualny statystyk żeńska klubu Dynamo-Ak Bars?
– Tak. Mój przyjaciel Jegor Wolszenkow i ja w Sterlitamaku przybyliśmy na ulicę, gdzie jego ojciec grał z amatorskimi siatkarzami. Zaproponowano mi dołączenie do klubu. Miałem 206 cm wzrostu, ważyłem 77 kg. Dużo pływałem, mogłem trochę skakać, ale nie było koordynacji – uderzyłem i upadłem. Tam zobaczył mnie Koroliew, który wtedy pracował w Fakiele.
Jaka była najtrudniejsza część na drodze do sukcesu?
– Nie będę niczego konkretnie wyróżniać. Sporty profesjonalne są na ogół trudne. Świetna praca i nerwy, które prowadzą do zwycięstw i rozczarowań. Robię wszystko, aby zwycięstw było więcej, a moja rodzina była ze mnie dumna.
źródło: opr. własne, sport.business-gazeta.ru