Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Igor Kolaković: PlusLiga to duże wyzwanie trenerskie

Igor Kolaković: PlusLiga to duże wyzwanie trenerskie

fot. FIVB

– Nie chodzi o to, ile ma się czasu, ale o to, jaka jest jakość wykonanej pracy – z takim hasłem szykuje się do sezonu Igor Kolaković, nowy trener siatkarzy Aluronu CMC Zawiercie. –  PlusLiga to duże wyzwanie trenerskie i chciałem być częścią rozgrywek, które uważam za najlepiej zorganizowane i z najlepszymi kibicami na świecie – dodaje w wywiadzie dla serwisu katowice.wyborcza.pl.
 
Co przesądziło o tym, że postawił pan na siatkówkę?

Igor Kolaković: To dobre pytanie… Gdy byłem młody, piłka nożna, koszykówka i inne sporty były w Podgoricy bardziej popularne. Nie miałem żadnych sportowych tradycji rodzinnych. Mój ojciec był ekonomistą, dyrektorem banku, a matka pracowała w fabryce. Stało się to przypadkiem. Jeden z sąsiadów grał w siatkówkę na Kubie, bo jego ojciec był tam ambasadorem, a gdy wrócił do Czarnogóry, zaczął grać z nami na podwórku. Później poszliśmy na treningi do małego wówczas klubu – Buducznosti. W Czarnogórze kluby siatkarskie nie były wtedy jeszcze dobrze zorganizowane. Tak zaczęła się moja przygoda z siatkówką.

Jako trener odważnie rusza pan w siatkarski świat, ale jako zawodnik grał tylko „u siebie”. Dlaczego?

– Grę łączyłem ze studiami, ukończyłem Uniwersytet Ekonomiczny. Poza tym w tamtym okresie w Jugosławii żyło się bardzo dobrze, aż do wojny w 1991 roku niczego nam nie brakowało. Kluby też były bardzo dobrze zorganizowane. Zarabiało się wystarczająco dobrze, by wieść szczęśliwe życie w tak dużym kraju. Dlatego niewielu siatkarzy wyjeżdżało za granicę. Jedynie ci najlepsi. Mieliśmy też limit, który zezwalał na wyjazd dopiero po ukończeniu 27 lat. Jednak nawet po osiągnięciu tego wieku nie myślałem o wyjeździe, bo życie było perfekcyjne. Grałem w najlepszym jugosłowiańskim klubie, Partizanie Belgrad, zdobywaliśmy wiele tytułów, graliśmy też w europejskich pucharach i zdobyliśmy srebro w Pucharze CEV. W Belgradzie żyło mi się świetnie, poznałem tam żonę, wziąłem ślub, urodził się tam nasz starszy syn. Dlatego nie chciałem wyjeżdżać, choć miałem oferty z Grecji czy Francji. Po wojnie, gdy zostałem trenerem, zaczynałem karierę w Buducznosti, skąd się wywodzę, a następnie pracowałem z reprezentacją Serbii. Później stopniowo ruszałem coraz dalej, Słowenia, Francja, Iran i w końcu Polska.

Jak bardzo zmieniła się siatkówka od czasu, gdy sam pan grał?

– Siatkówka to kompletnie inny sport niż wtedy, gdy zaczynałem ją trenować. Zmieniły się przepisy, zmieniły się piłki, a nawet liczba miejsc w składzie, bo mamy teraz dodatkowo libero. Kiedyś było wiele dziwnych zasad… pamiętam na przykład, że przy ataku z drugiej linii można było dotknąć linii trzeciego metra, jeśli po ataku piłka dotknęła bloku i pozostawała w grze. To było bardzo dziwne. Można też było blokować zagrywkę. Błędem było z kolei, gdy piłka po serwisie dotknęła taśmy i tak dalej. Największą zmianą były jednak nowe przepisy, wprowadzające sety do 25 punktów i zdobywanie punktów w każdej akcji, gdy wcześniej można było zdobyć je tylko przy własnej zagrywce, a graliśmy do 15. To kompletnie zmieniło filozofię gry w siatkówkę i myślę, że była to zmiana na lepsze. Uważam też, że potrzebujemy kolejnych zmian w przepisach, mam kilka pomysłów, ale to nie czas, by o nich mówić.

Czy dziesięć tygodni przygotowań do sezonu to dość czasu, żeby zbudować w Zawierciu zwycięski zespół?

– Nie chodzi o to, ile ma się czasu, a jak się trenuje i jaka jest jakość wykonanej pracy. Jeśli będzie dobra, osiągniemy poziom, na jakim nam zależy, ale wynik zależy też od pracy wykonanej przez inne zespoły. Nie chcę zakładać z góry, czy te 10 tygodni to dużo, czy mało.

Czy nie żałuje pan, że z powodu pandemii prawdopodobnie nie szybko będzie panu dane poczuć prawdziwą atmosferę na hali w Zawierciu oraz innych obiektach w Polsce?

– Zawsze staram się myśleć pozytywnie i liczę, że szybko poznam atmosferę, jaką tworzą zawierciańscy kibice i o której wszyscy tyle mówią, a także tę w innych miastach. To był jeden z powodów, dla których wybrałem Zawiercie, bo PlusLiga to duże wyzwanie trenerskie i chciałem być częścią rozgrywek, które uważam za najlepiej zorganizowane i z najlepszymi kibicami na świecie. Wielokrotnie spotykałem fanów siatkówki z Polski, gdy pracowałem z klubami i reprezentacjami, a atmosfera na trybunach była zawsze idealna. Kibice kochają swój zespół, a jednocześnie szanują rywali i moim zdaniem to wspaniałe podejście.

Rozmawiał Wojciech Todur – cały wywiad w serwisie katowice.wyborcza.pl

źródło: katowice.wyborcza.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-08-11

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved