– Nie wiem czy to wynika z tego, że łudzą się, że jeszcze zmienię zdanie bo jestem już bliżej końca przygody z siatkówką i specjalnie przedłużają to wszystko? Ja podjąłem taką decyzję i się jej trzymam. Nie wrócę do kadry Belgii – przekonuje Igor Grobelny, który gra obecnie najlepszy sezon w karierze ale wciąż nie otrzymał zielonego światła na występ w reprezentacji Polski. Problem leży głównie w porozumieniu z federacją belgijską. Przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w dłuższej rozmowie ze Strefą Siatkówki opowiedział o tym, na jakim etapie obecnie jest sytuacja.
Aleksandra Suszek (Strefa Siatkówki): Jak się czujesz w Kędzierzynie-Koźlu? To twój pierwszy sezon tam po aż pięciu spędzonych w Warszawie.
Igor Grobelny: – W Kędzierzynie-Koźlu jest mi bardzo dobrze. Naprawdę nie ukrywam tutaj niczego, sarkastycznie też nie mówię. Mam spokój, ciszę, mogę się w stu procentach skupić na siatkówce, na swojej pracy. Więc tak, dla mnie naprawdę jest fajnie. Wiadomo że są plusy i minusy bycia w takim miejscu, ale jak dla mnie to na razie działa, funkcjonuje i ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów.
Zmiana barw po takim czasie gry w jednym klubie oddziaływuje jakoś inaczej?
– Na pewno te pierwsze tygodnie były ciężkie, zwłaszcza po pięciu latach w Warszawie. Nawet okrzyki na początku czy na końcu treningu już są inne. Początkowo musiałem się gryźć w język, żeby przypadkiem nie krzyknąć czegoś innego (śmiech). Ale z czasem się przyzwyczaiłem.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i wzrost formy
Patrząc sportowo, w Warszawie twój poziom gry był dobry. Ten sezon wydaje się być jednak zdecydowanie lepszy w Twoim wykonaniu. Odczuwasz, że forma poszła w górę?
– Moim zdaniem forma poszła bardzo w górę, jak mam być szczery. Mam naprawdę dobrych trenerów, zaczynając od Andrei Gianiego po trenerów od przygotowania. Dużo daje też to, że po prostu gram. Jednak wtedy człowiek najwięcej się uczy. Może całe życie trenować, ale nie osiągnie tego samego poziomu jak ktoś, kto gra tak naprawdę cały czas. Więc porównując do poprzednich sezonów, czuję się dużo lepszym i sprawniejszym sportowcem. Mentalnie też czuję się o niebo lepiej.
Nie da się ukryć, że obecnie jesteś bardziej eksploatowany do gry.
– W Projekcie Warszawa tak naprawdę miałem może jeden sezon, gdzie grałem troszeczkę więcej, ale to był sezon bardzo nieudany dla nas. Teraz gram większość spotkań i jest to też takie przyzwyczajenie się do tego, że trzeba grać. Trzeba być w pełni sprawnym, skoncentrowanym i w formie.
Reprezentacja Polski czeka, belgijska federacja blokuje
Dzięki rozgrywkom klubowym współpracowałeś z dwoma topowymi polskimi rozgrywającymi. Kogo styl gry bardziej Ci odpowiada – Janka Firleja czy Marcina Janusza?
– Powiem, że Marcina Janusza. Ale też z względu na to, że z nim gram. Z Jankiem znamy się już sporo lat, trenowaliśmy ze sobą dużo, ale nie graliśmy ze sobą regularnie. Jeden czy dwa mecze nie oddadzą tego tak, jak cały sezon.
W ZAKSIE grasz z obecnymi reprezentantami Polski i kandydatami do kadry. A jak Twoja sytuacja?
– Niestety stanęła w jednym punkcie. Sam nie wiem na czym stoję, czy jestem bliżej czy dalej. To jak powtarzająca się taśma. Cały czas jest w kółko to samo, te same odpowiedzi, ten sam proces tego wszystkiego. Mnie już zaczęło to bardzo męczyć. Ja gram w siatkówkę i na tym się znam, natomiast nie znam się na tych wszystkich przepisach. Co można, czego nie można. Sam osobiście za dużo nie zdziałam.
Spełniasz wszelkie wymagane ku temu warunki – urodziłeś się w Polsce, masz polskie obywatelstwo, mówisz w naszym języku. Gdzie w takim razie leży problem? Na jakiej linii są komplikacje?
– Największą przeszkodą jest komunikacja z Federacją Belgijską. Nie chcą odbierać ode mnie telefonów. Myślę, że jakby nawet odebrali i miałbym okazję porozmawiać z kimkolwiek tam, to mógłbym uzyskać więcej informacji, ale oni po prostu odcięli się od tego wszystkiego. Nie wiem czy to wynika z tego, że łudzą się, że jeszcze zmienię zdanie bo jestem już bliżej końca przygody z siatkówką i specjalnie przedłużają to wszystko? Ja podjąłem taką decyzję i się jej trzymam. Nie wrócę do kadry Belgii, walczę dalej by uzyskać zgodę bo moim marzeniem jest choć raz zagrać dla reprezentacji Polski. Nawet w jakimś meczu towarzyskim czy oficjalnym turnieju niższej rangi.
Wiele to dla ciebie znaczy.
– Dla mnie nawet otrzymanie koszulki treningowej czy meczowej z własnym nazwiskiem, której być może w życiu bym nie założył, sprawiłoby, że byłbym spełniony w stu procentach. Dlatego też walczę z tym i wciąż się staram. Czekam na jakiekolwiek informacje. Też nie chcę być takim człowiekiem, który codziennie naciska i wypisuje bo to zabiera mi energię.
Wolałby nie wiedzieć
A zwłaszcza po takim sezonie w twoim wykonaniu aż żal byłoby cię w kadrze nie zobaczyć.
– Ostatnio na meczu z BOGDANKĄ LUK Lublin było zabawnie. Na hali był trener Grbić. Śmiałem sie parę dni wcześniej z Marcinem Januszem w żartach. Mówię do niego: „Marcin, myślisz, że po takim sezonie trener powołałby mnie do kadry pomimo mojego wieku?”. Zaczęliśmy się śmiać oczywiście, ale już po tym meczu, następnego dnia podchodzi do mnie Marcin i mówi „Igor, miałem się zapytać trenera, czy jakbyś był Polakiem, czy by Cię powołał po takim sezonie”. Powiedziałem mu, że wolałbym tego nie wiedzieć (śmiech). Jeżeli usłyszałbym, że nie ma szans, to bym się załamał. A jakbym dostał odpowiedź pozytywną to… też bym się załamał.
Ciekawa anegdotka! Mówiąc poważnie, gdyby wszystko poszło dobrze to w kadrze mógłbyś grać razem z Leonem, który po 4 latach gry wedle przepisów nie jest już traktowany jako naturalizowany zawodnik.
– Szczerze to nawet nie wiedziałem, że tak to teraz wygląda.
W 2023 roku wprowadzono też korektę w przepisach względem tego, że zmiana federacji nie będzie już możliwa jeśli zawodnik grał w innej kadrze seniorskiej. Jeśli ty zacząłeś się starać o to dużo wcześniej to obowiązują cię stare zasady?
– Tak, to jest też jedna z rzeczy, którą udało nam się dowiedzieć. Gdy ja podejmowałem decyzję o zmianie, zasady były takie, że można było zmienić federację w każdym momencie pod warunkiem zapłacenia grzywny i trzyletniej karencji. Ja wszystkie te warunki spełniłem. Chciałbym, żeby zostało to więc poprowadzone odpowiednio do końca lub aby to FIVB miało ostatni głos, jeżeli nie ma komunikacji z jednej ze stron. Dałaś mi motywację, by ponownie w tym temacie podziałać. W tym sezonie na pewno się nie uda, ale w przyszłym chciałbym już być w stu procentach Polakiem.
Podobny problem ma także Wassim Ben Tara. W jego przypadku FIVB stanęło na drodze, sam kiedyś informował o złożeniu apelacji w tej sprawie.
– Tak, znam jego sytuację, mniej więcej wiem jak u niego to wszystko wygląda. Myślę, że moja sytuacja jest troszeczkę łatwiejsza. Nie znam szczegółów, ale jeżeli u niego by się udało, to u mnie tym bardziej powinno się udać. Myślałem, by skierować sprawę do sądu ale FIVB rządzi się swoimi prawami. Nie wiem, czy to cokolwiek da.
Różnice
Jak wyglądała współpraca z reprezentacją Belgii?
– Nie będę ukrywał, że nie było tak jak w Polsce. U nas jest ośrodek sportowy w Spale czy w Zakopanem gdzie tak naprawdę wystarczy zabrać kosmetyczkę i buty do grania, a całą resztę masz na miejscu. Tam ciężko było wszystko pogodzić logistycznie. Nie miałem zapewnionego samochodu czy mieszkania nawet z klubu więc musiałem mieszkać z rodzicami. Czasami było tak, że trening zaczynał się o dziewiątej, a ja już o szóstej siedziałem w pociągu by zdążyć na trening. Ciężko było potem dać z siebie maksa i między treningami spało się na hali na materacu bo nie opłacało mi się znów wracać do domu.
Poziom organizacji więc nie powalał.
– Wiadomo, że kadra Polski też jest na innym poziomie i jest dużo lepiej. Natomiast jeżeli belgijska kadra chce osiągnąć lepsze wyniki albo zajść dalej to trzeba zrobić także krok do przodu w takich sprawach.
Liga japońska? Marzenie
Ty mimo wszystko miałeś okazję zagrać w barwach narodowych Belgii, ale nie każdemu się to udaje. Według ciebie da się być w 100% spełnionym zawodnikiem, nie doświadczając nigdy gry w reprezentacji?
– Myślę, że tak ale to zależy od zawodnika. To trudne pytanie, które rozdzieliłbym na dwie kwestie. Można być spełnionym sportowcem grając dla swojego ulubionego klubu albo w wymarzonej lidze, zdobywać medale. Można też być spełnionym sportowcem pod względem celów finansowych. Ja natomiast osobiście nie byłbym, jakbym teraz zakończył siatkówkę.
Mając na głowie tylko rozgrywki ligowe, widziałeś różnice w przygotowaniach do sezonu między sobą, a chłopakami wracającymi z reprezentacji. Jak duże one są?
– Okres przygotowawczy do sezonu jest bardzo ciężki. Jest różnica między zawodnikiem, który ma około trzy miesiące przerwy między jednym, a drugim sezonem ligowym, a graczem, który cały czas jest na wysokich obrotach i nie ma czasu żeby się zregenerować fizycznie czy wyleczyć kontuzje. Osobiście mam porównanie ale nie wiem co jest lepsze. Wcześniej, grając jeszcze w kadrze Belgii marzyłem o choć krótkim wolnym. Teraz, jak mam wakacje i mogę odpocząć to po dwóch, trzech tygodniach bycia w domu już mnie nosi. Ja potrzebuję na pewno odpoczynku od siatkówki, zwłaszcza po sezonie, ale wystarczy mi krótsza przerwa i mogę wracać do gry.
Wiesz już, gdzie zagrasz w przyszłym sezonie?
– Pomidor. (śmiech)
A chciałbyś zagrać jeszcze kiedyś w zagranicznej lidze?
– Bardzo chciałbym w japońskiej. Nawet przez rok, żeby poznać całą kulturę i zobaczyć otoczkę dookoła siatkówki bo myślę, że może być to fajne przeżycie. Kiedyś miałem marzenie, żeby zagrać w lidze włoskiej, ale z czasem już nie ciągnie mnie tam aż tak bardzo. Podobnie kiedyś miałem z ligą turecką.
Co dalej?
Twoja siostra gra w Japonii. Opowiada ci ciekawostki związane z tamtejszą ligą?
– Tak, z Kajcią dużo rozmawiam na temat ligi. Kaja ogólnie jest zadowolona, choć jest ciężko. Głównie pod względem takim, że jest to jednak dziewczyna, która siedzi tam sama. Daleko od rodziny, od chłopaka, od swojego psa. Jeszcze do tego ta zmiana czasu. Po prostu nie ma tam takiej osoby, z którą by mogła utrzymywać kontakt non-stop.
Wy jesteście bardzo zgranym rodzeństwem. Udaje się utrzymywać w miarę regularny kontakt mimo tych różnic czasowych?
– Tak, zazwyczaj to są wiadomości rano albo wieczorem na Messengerze, gdzie dostaję głosówkę albo wiadomość typu „Igor daj mi kod do Netflixa” (śmiech).
W lidze japońskiej niedawno wprowadzili przepis zezwalający na grę trzech obcokrajowców w jednym zespole. Mówi się, że może być to poniekąd cios dla tych najlepszych lig świata. Masz podobne zdanie, że może się ona przebić wyżej?
– Myślę, że troszeczkę tak. Nie wiem, jakimi budżetami operuje liga japońska. Jeśli tam będzie więcej pieniędzy i będą więcej oferować niż w pozostałych ligach, to też jest zrozumiałe, że topowi zawodnicy będą tam uciekać. Co za tym idzie, także poziom rozgrywek pójdzie w górę. Tam są jednak inne zasady bo gra się dwa mecze dzień po dniu, w weekend. To też jest pytanie czy na dłuższą metę zawodnicy będą w stanie tak grać. Rok czasu można tak pograć, ale przykładowo 4-5 lat? To już może być ciężkie. Wydaje mi się, że przez to może być po prostu coś w stylu rotacji zawodników względem poszczególnych lig co jakiś czas. Ja już tak długo nie pogram bym mógł spróbować takiej wymiany, ale kto wie jak to będzie. Mam nadzieję, że polska liga będzie trzymała cały czas swój poziom i małymi kroczkami szła coraz wyżej.
Wyznaczyłeś sobie granicę, ile lat chciałbyś jeszcze pograć?
– Jak David Smith teraz w tym roku ma 40 lat i jeszcze gra na naprawdę na wysokim poziomie, to moim celem też jest gra do „czterdziestki”. Chciałbym tylko jeszcze mieć przyjemność z tego grania. Jak przyjdzie taki moment, gdzie fizycznie już nie będę domagał lub mentalnie nie dam rady, to zakończę. Zdaję sobie sprawę, że siatkówka to nie jest całe życie, tylko jego część. Teraz może się wydawać, że to jest całe moje życie, ale kiedyś coś innego może będzie dla mnie całym życiem. Podchodzę do tego tak, że staram się wyciągać z tego wszystkiego jak najwięcej, dawać z siebie maksa i zobaczymy na ile mi to wszystko pozwoli.
Po karierze zawodniczej przyszłość chciałbyś wiązać poniekąd z siatkówką?
– Zawsze mówiłem, że jak skończę z siatkówką to będzie koniec. Jestem introwertykiem, więc nie widzę siebie za bardzo w roli trenera ale nie ukrywam, że chciałbym sprawdzić się w roli asystenta czy pracować z dziećmi lub młodzieżą w niższych ligach. Chętnie przekazywałbym swoją wiedzę i technikę, żeby troszeczkę być z tą siatkówką związanym, ale czas pokaże.
Wróćmy w takim razie do teraźniejszości. Jakie zespołowe i indywidualne cele masz na ten rok?
– Sportowo to myślę, że nie zaskoczę nikogo. Chciałbym zdobyć jakiś medal z ZAKSĄ. Jeżeli chodzi o takie prywatne cele, mam ale jeszcze o nich mówić za bardzo nie mogę. Jeden z celów został spełniony pod koniec tamtego roku. Było to kupienie mieszkania ze swoją dziewczyną, co pozwala już bardziej przyszłościowo myśleć o wszystkim. Poza tym, bycie zdrowym jest dla mnie najważniejszym celem. Cała reszta przyjdzie.
Zobacz również:
Z amerykańskich parkietów na podbój TAURON Ligi: Niezwykła podróż Julii Orzoł [wywiad]